Zbliżają się zimowe wieczory, także lektura Siberii 56 od wydawnictwa Lost in Time jest oczywistym wyborem czytelniczym. Czy poza niską temperaturą gwarantuje też dobrą zabawę?
Siberia – 56. planeta ziemskiej prekolonizacji. Jej powierzchnię całkowicie pokrywają strome góry i śnieg. Na biegunach temperatury spadają do -200 stopni Celsjusza, a lodowe wiatry osiągają prędkość 300 km/h. W tak nieludzkich warunkach piątka kolonistów musi dotrzeć do bazy. Po pokonaniu 80 milionów lat świetlnych przez kosmos ich wahadłowiec rozbija się na białej i nieskalanej powierzchni tego nieprzyjaznego świata. Ocalałych czeka więc kolejna podróż – 250 kilometrów. Tym razem pieszo. Pośród kąsającego zimna, burz śnieżnych i straszliwych drapieżników grasujących wokół ich szanse na przeżycie wydają się bliskie absolutnemu zeru…
Zobacz także: Popkulturowy przegląd miesiąca – najciekawsze premiery grudnia
Za scenariusz komiksu odpowiada Christophe Bec (Sanktuarium, Bunkier). Od razu pożałowałem, że to moje pierwsze zetknięcie z tym twórcą. Szanuję fakt, że Bec nie bał się pójść w dość nieoczywistym kierunku na samym końcu lektury. Chociaż najlepiej czytało mi się pierwszą część, gdzie pięcioro kolonistów musi odnaleźć drogę do bazy. Momentalnie wsiąknąłem w historię, a sama planeta zaintrygowała mnie na tyle, że zacząłem porównywać ją do takich klasyków jak seria Obcy. Dodatkowo mamy do czynienia ze świetnie wykreowanym światem. Jest klimatycznie, a czytelnik ma poczucie zagrożenia czyhającego w zakamarkach planety.
Zobacz także: Anora – recenzja filmu. Blask
Rysunkami zajął się Alexis Sentenac (Lowlifes) i jest w tym aspekcie naprawdę solidnie. Jego rysunki mocno nawiązują do stylu frankofońskiego. Szczególnie widać to w sposobie przedstawiania bohaterów i ich twarzy. Jako kompletny początkujący w temacie tego nurtu odczułem niemałą satysfakcję z faktu połączenia kropek (wcale nie jest tak, że wystarczyło zerknąć na francusko brzmiące nazwiska autorów). Sentenac w piękny sposób narysował krajobraz mroźnej Syberii 56. Lodowe pustkowia, gwałtowne burze czy stworzenia planety oddają majestat i wrogość nowego środowiska. Większość z tych kadrów można by oprawić w ramkę i kasować za nie wcale nie tak małe sumy.
Zobacz także: Na wyspie Umpli-Tumpli – recenzja komiksu. Powrót do dzieciństwa
Myślę, że Syberia 56 najlepiej sprawdzi się wtedy, kiedy podejdzie się do niej bez uprzedzeń. Im mniej się o niej dowiecie, tym bardziej was zaskoczy. Wiem, że nieco zagadkowo, ale naprawdę nie ma co zastanawiać się nad sięgnięciem po ten komiks. Przez rozmiar może nie polecę go do komunikacji miejskiej w drodze do pracy czy szkoły, ale znakomicie sprawdzi się w domowym zaciszu. Szczególnie kiedy za oknem będzie już skrzypiał mróz.
Źródło grafiki głównej: okładka komiksu