Epepe – recenzja książki. Klasyka rodem z liceum

Jak twierdzi Olga Tokarczuk, dobre książki czasem umykają szerszemu gronu czytelników. Dlatego też w ramach serii wydawniczej Inne Konstelacje, podrzuca nam co ciekawsze propozycje warte uwagi, które przeszły bez większego echa. Tym razem nową polecajką noblistki jest książka Epepe Ferenca Karinthy’ego.

Epepe skupia się na losach Budaiego, genialnego węgierskiego lingwisty, który trafia do nieznanego mu miasta, gdzie wszyscy posługują się obco brzmiącym językiem. Budai nie ma pojęcia, jakie to miasto czy nawet kraj, nie potrafi się z niego wydostać ani z nikim porozumieć. Chociaż sam dysponuje dwudziestoma językami, tego jednego nie rozpoznaje. Desperacko próbuje jednak rozpracować swoją sytuację w sposób racjonalny, aby wyrwać się z tego miejsca. I jeśli chodzi o fabułę – to by było na tyle.

Zobacz również: Demon ruchu – recenzja książki. Pęd nowoczesności

Gdybym miała porównać do czegoś punkt wyjściowy Epepe, to byłby to Terminal z 2004 roku lub słynny Proces Kafki. Zagubienie, bezradność, niemożność załatwienia czegokolwiek – te uczucia dominują w tonie książki. Wraz z bohaterem włóczymy się z miejsca na miejsce, krążymy po labiryncie uliczek i wystajemy w kolejkach – wszystko bezowocnie. Cóż z tego, że Budai ma wspaniałe pomysły na naukę języka czy zbadanie miasta? Cytując nasze rodzime Ranczo – znał języki, a i tak się nie dogadał.

epepe
Fot. Wydawnictwo Literackie

Trzeba przyznać, że jest to książka niebanalna. Tylko pozornie chodzi w niej o język i komunikację. Jeżeli zajrzymy nieco głębiej, dostrzeżemy tu walkę między racjonalnym, analitycznym podejściem a bardziej emocjonalnym nastawieniem do świata. Pozbawione nazwy miasto nie ma w sobie nic charakterystycznego, brakuje w nim punktów odniesienia dla Budaiego, wszędzie przelewają się masy ludzi, którzy nie wchodzą ze sobą w żadne interakcje. Czas płynie nieustannie, ale nic się nie dzieje – świat jest pozbawiony sensu, a upragniona rozmowa z drugim człowiekiem staje się niedoścignioną najwyższą wartością.

Zobacz również: Dziewczyna z pokoju 12 – recenzja książki. Intrygujący początek i co dalej?

Epepe budzi dużo refleksji i czasem padają w niej celne pytania. Nie da się jednak ukryć, że jest to specyficzny typ lektury – właśnie taka, którą pieczołowicie analizowalibyśmy na humanie w liceum. Kiedy sięga się po nią samemu, trudno nie odczuć, że w książce dzieje się stosunkowo niewiele. Nie mówię, że chciałabym tu nie wiadomo jakich zwrotów akcji, ale przez solidne pół książki trwają bezowocne poszukiwania czegokolwiek. Można poczuć się przytłoczonym tym poczuciem niepokoju i osamotnienia.

Do książki dołączone też jest posłowie Nicolasa Grospierre’a, które służy trochę jak zgrabna pigułka analizy. Nie dało się oczywiście ominąć tutaj akademickiego słownictwa czy teorii – co do stylu powieści pasuje raczej średnio – ale dodatek wypada naprawdę korzystnie. Dla mnie na przykład zaoferował zupełnie odmienną perspektywę na powieść. Bez tego komentarza historia wydawałaby mi się wręcz niepełna, niedopowiedziana – a tutaj na koniec dostaję ładne, zwięzłe i potrzebne domknięcie.

Zobacz również: Lego Dom w stylu angielskim – recenzja i prezentacja

Z lekkim przymrużeniem oka powiedziałabym, że jest to taka książka, co dobrze wygląda na półce – możemy się pochwalić, że sami z siebie czytamy węgierską klasykę; i to jeszcze poleconą przez Tokarczuk! Jest ładnie, porządnie wydana, a okładka utrzymana jest w miłej dla oka kolorystyce. I I znaczenie ma w niej nie tylko wygląd. Rzeczywiście jest to ciekawa i oryginalna lektura, czyta się ją szybko, do tego nurtuje nas, czy bohaterowi uda się wreszcie uciec z miasta. Natomiast – i tu trzeba wziąć poprawkę na indywidualny odbiór emocjonalny – można zwyczajnie zmęczyć się samym nastrojem. Bo nic się nie udaje, bo wszystko jest dziwne, obce czy wrogie, bo panuje niezrozumienie, złość i strach. O ile te emocje są opisane w kunsztowny sposób, to mogą się udzielić zbyt silnie. Ja złapałam się na tym, że jadąc po dobrze znanym mi mieście, czuję irracjonalny niepokój.

Choć więc wywiera wrażenie, Epepe nie będzie książką dla wszystkich. Z jednej strony przykuwa uwagę, z drugiej trochę męczy. Nie zawiodłam się, ale nie otrzymałam też efektu wow. Przeszło mi nawet przez myśl, że jednak niekoniecznie jest to propozycja dla szerszego grona odbiorców, nakierowana wyłącznie na rozrywkę. Ale właściwie – czy to nie znaczy jednak, że warto trochę poeksperymentować? Ostatecznie nie brakuje tu też tajemnicy, zagadkowości i intrygującego świata, a refleksyjny wymiar tylko to wszystko ubogaca. Nikomu jeszcze nie zaszkodziło różnorodne czytanie, a kto może się pochwalić, że jest koneserem czytanej przez noblistów literatury węgierskiej?

Autor: Ferenc Karinthy

Tłumaczenie: Krystyna Pisarska

Wydawca: Wydawnictwo Literackie

Premiera: 12 lutego 2025 r.

Oprawa: twarda

Stron: 264


Powyższa recenzja powstała dzięki współpracy z Wydawnictwem Literackim. Dziękujemy!

Fot. główna: Kolaż z użyciem oficjalnej okładki książki.

Plusy

  • Kunsztownie opisane emocje bohatera
  • Subtelnie wprowadzone pytania do refleksji
  • Posłowie zgrabnie podsumowujące treść

Ocena

7.5 / 10

Minusy

  • Lekko męczący nastrój niepokoju
Anna Baluta

Jeśli nie odpisuje, to pewnie ogląda serial. Wykształcona amerykanistka, która z premedytacją zapisuje się na kolejne zajęcia z telewizji. Jak nie ogląda, to czyta, słucha albumów, czasem przypomni sobie o studiowaniu i pracy - ale to w międzyczasie.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najpopularniejsze
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze