Na Canal+ pojawił się pierwszy odcinek serialu Hotel Europa. Jest to bardzo ciekawa propozycja – przypomina Downton Abbey tylko w realiach… niemieckich. Mamy podupadający rodzinny dom na skraju bankructwa, młode pokolenie, które chce zmodernizować panujące w nim obyczaje… Do tego akcja rozgrywa się w tym samym czasie historycznym. Czy niemiecka produkcja będzie tak wielkim hitem jak jego brytyjski odpowiednik?
Jest rok 1918. Niemcy przegrały Wielką Wojnę. Emil Dreesen (Jonathan Berlin) po latach spędzonych w okopach wraca do rodzinnego domu i biznesu. Chce zapomnieć o okropieństwach wojny i zacząć życie na nowo. Do nadreńskiego hotelu, prowadzonego przez 3 pokolenia rodziny Dreesenów, w tym samym czasie wkracza francuski oddział i rekwiruje budynek. Młodemu Emilowi udaje się uzyskać pozwolenie na dalsze prowadzenie hotelu od dowódcy Francuzów. Od tej pory wszyscy angażują się w uratowanie rodzinnego przedsiębiorstwa przed bankructwem w czasie powojennej gospodarczej zapaści. Są to losy rodziny ukazane na tle wielkiej historii modernizującego się społeczeństwa – zderzenia tradycji z nowoczesnością, początku związków zawodowych i ruchów feministycznych, współczesnych nacjonalizmów, rasizmów oraz zmian obyczajów.
Zobacz również: Najlepsze seriale HBO
Czy ten opis nie brzmi nieco ogólnie, skrótowo i chłodno? Jeśli tak to dobrze – taki właśnie jest pierwszy odcinek Hotelu Europa, który w dodatku trwa aż 1,5h! Wątków jest mnóstwo, prowadzone są bardzo sensownie i rzeczowo, ale twórcy przemykają po nich w iście sprinterskim stylu. Nie ma szans na zagłębienie się w psychologiczne aspekty podejmowanych przez bohaterów decyzji. Tym samym stają się oni zupełnie dwuwymiarowi. Twórcy serialu stawiają przed nimi dużo wyzwań, z którymi zdają się bardzo szybko radzić i przechodzić nad nimi do porządku dziennego. Pozbawiają ich przez to wszystkich emocji i dram, które tak naprawdę przyciągają widzów przed ekran.
Ponadto upływ czasu jest w zasadzie w ogóle niesygnalizowany i wszystko zlewa się w jedno – dni, tygodnie i miesiące. Dialogi są również mało budujące. Służą przede wszystkim popychaniu akcji do przodu, podawaniu informacji o kolejnych etapach następujących po sobie wydarzeń. Znowu – nie ma miejsca na budowanie portretów psychologicznych postaci. Relacje między bohaterami są również potraktowane po macoszemu.
Zobacz również: Dahmer — Potwór: Historia Jeffreya Dahmera — recenzja
Początek XX wieku to czas rewolucyjnych przemian kulturowych – kobiety ścinają włosy, zrzucają gorsety i (o zgrozo!) ośmielają się posiadać swoje własne zdanie. Rodzi się nowa sztuka kinematografii a skandalizujący jazz powoli wdziera się na salony. Pożywki dla konfliktów bez liku i w zasadzie nic z tego nie zostało wykorzystane. Mamy co prawda postać siostry głównego bohatera – Ulli (Pauline Renevier), tłamszonej przez konserwatywnych rodziców artystki, wolnomyślicielki i feministki, ale jej wątek został potraktowany wyjątkowo niekonsekwentnie. Jej wybór luźnej sukienki na oficjalne przyjęcie spotyka się z dezaprobatą matki (bardzo oszczędną swoją drogą). Jednak gdy za moment zetnie włosy na krótko, pozostaje to zupełnie bez komentarza.
To czym Hotel Europa się broni to zdjęcia – bardzo ładne obrazki operujące dobrze przemyślanymi barwami. Perełką jest scena z użyciem płynnego gradientu kolorystyczne przy flashbacku głównego bohatera. Kamera zdaje się cały czas płynąć – jest stale w ruchu choćby minimalnym. Jeśli od tego nie dostaniecie choroby morskiej to dodam tylko, że sceny są gęsto przetykane panoramicznymi zdjęciami okolic Renu i samego hotelu. Widoki okolicznej przyrody (choć malownicze) zdecydowanie rozbijają dramaturgię. Zwłaszcza jeśli bezsensownie pojawiają się w środku znaczącej rozmowy dwóch bohaterów. Wydaje się, że zamiast dramatu historycznego twórcom wyszła wizytówka promocyjna regionu Nadrenii.
Zobacz również: Patrz jak kręcą – recenzja filmu. Satyra na brytyjski kryminał
Bardzo podoba mi się pomysł podejścia do tego samego okresu co w Downton Abbey, ale z innego punktu widzenia. Niemieccy twórcy mieli pod ręką gotowca, z którego jednak niestety na razie nie skorzystali. Pozostaje mieć nadzieję, że w kolejnych odcinkach ten najbardziej atrakcyjny element – głęboki rys psychologiczny – jeszcze się pojawi.