God of War – recenzja gry. Najlepsza produkcja w historii PlayStation?

Raz na generację, pojawia się taki tytuł, który z miejsca zostaje otoczony kultem. Staje się prawdziwym systemsellerem i pierwszą grą, jaką kojarzymy z daną konsolą – PSP miało swoje Patapony, PS3 emocjonalne The Last of Us, a najnowsza konsola od japońskiego giganta, właśnie takową produkcję otrzymała. Długo zastanawiałem się, czy w tytule recenzji dodawać na końcu słowo PlayStation, bo, szczerze powiedziawszy, najchętniej zostawiłbym po prostu w historii. W życiu tak niestety jest, że im więcej pochwał na jakiś temat przeczytacie, tym bardziej możecie się rozczarować danym tytułem. Dlatego też zostawię to w obecnym kształcie, a ostateczny werdykt w kwestii bycia najlepszym, będzie należał do was. Proszę Państwa, oto God of War.

Zapowiedź nowej odsłony przygód Kratosa podzieliła społeczność zatwardziałych fanów. No bo jak to, Kratos bez swoich dwóch ostrzy, kamera przypominająca serię Dark Souls, w powietrzu czuć dramat rodzinny, a nie krwawą zemstę na bogach Olimpu – o co chodzi, gdzie się podział nasz Spartiata? Obawy, że God of War straci swoją tożsamość, mocno podjudzał najniższy dostępny poziom trudności w grze, nazwany Tylko historia. I powiem wam szczerze, że w przez głowę nawet mi nie przeszło sądzić, że ludzie, którzy przywołali postać żądnego zemsty Spartiaty, zawiodą. Chłonąłem grę taką, jaką stworzyli. Aż do pewnego momentu, gdy łezka w oku mi się zakręciła…

Zobacz również: Red Dead Redemption 2 – recenzja gry. Kandydat do miana gry generacji

Nie bez powodu mówi się, że pierwsze wrażenie bywa mylne. Ekipa z Santa Monica, na czele z Corym Barlogiem, dojrzała artystycznie, dojrzała twórczo. Postanowili uczynić God of War czymś więcej, niż zwykłym slasherem, zachowując jednocześnie elementy, za które gracze pokochali God of War. To nie są Ci sami ludzie, którzy zaczynali liczyć się w branży w 2005 roku, nie. Zarówno my, fani, jak i oni, twórcy, zmieniliśmy się przez tych 13 lat, które minęły od debiutu Kratosa na PS2. Trzynaście lat! Przygody Spartiaty towarzyszyły milionom fanów przez ponad dekadę. Barlog wraz ze swoimi kolegami i koleżankami nie odcinają się od przeszłości; ich najnowsze dzieło to zarówno sequel jak i reebot serii, mający masę odniesień do poprzednich odsłon i stanowiący ścisłą kontynuację historii boga wojny. Tak naprawdę, to jest stary, dobry God of War, tyle że w nowej konwencji. Nie powiedziałbym, żeby była to lepsza konwencja. To po prostu bardziej uniwersalna, dojrzalsza konwencja, przeistaczająca grę, polegającą na wklepywaniu kombosów, w gamingowe arcydzieło – pod każdym względem.

Gdybym miał się rozpływać nad każdym pozytywnym aspektem, jaki God of War oferuje, wyszłaby z tego całkiem spora księga. Dlatego też pójdę pod prąd i nie będę rozpisywał się o rozgrywce, scenariuszu, ani strukturze gry, o nie. Cory Barlog ze swoim zespołem dostarczyli produkcję, która spodoba się znacznie większemu gronu odbiorców, niżeli fanom slasherów tudzież Kratosa, a jednocześnie oddani i wierni fani znajdą tu wszystko to, za co pokochali God of War. Nie radzę wczytywać się w spoilery i wszelkiej maści informacje na temat gry – wszystkie niuanse w systemie walki odkryjcie sami, dajcie się porwać historii i czerpcie frajdę z poznawania tego cudownego, unikalnego świata, jaki oferuje nowy God of War.

Zobacz również: Astro’s Playroom – recenzja gry. Dobre, bo za darmo?

Historia zatoczyła koło. Wraz z premierą pierwszej gry z Kratosem w 2005 roku, mało kto się spodziewał, by chłopaki z SIE Santa Monica Studiow mogli to przebić. Tak jak 13 lat temu, tak i dziś, nie jestem w stanie uwierzyć, aby twórcy reebota God of War uczynili sequel jeszcze lepszym i pełniejszym tytułem. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że na pewno tego dokonają. Absolutnie monumentalna produkcja i gra, która długo będzie stanowić niedościgniony wzór.

OCENA: 10/10

Krzysztof Wdowik

Nie lubi (albo nie umie) mówić zbyt poważnie i zawile o popkulturze. Nie lubi też kierunku, w którym poszedł Hollywood i branża gamingowa. A już na pewno nie lubi pisać o sobie w trzeciej osobie. W ogóle to on mało co lubi.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze