Po świetnym pierwszym sezonie z ubiegłego roku nie musieliśmy długo czekać na kontynuację wojaży Jacka Ryana. Twórcy przyjęli tutaj formułę jeden sezon – jedna historia. Tym razem przenosimy się więc z Bliskiego Wschodu do Ameryki Południowej, gdzie Ryan ponownie będzie musiał chwycić broń. Czy i tym razem serial Amazona spełni oczekiwania widzów, które po pierwszym sezonie są naprawdę duże? Zapraszam do recenzji.
Po premierze pierwszego sezonu Tom Clancy’s Jack Ryan w sierpniu 2018 roku, serial stał się jedną z mocniejszych marek dopiero rozwijającej się platformy Amazon Prime Video. Za serialem stał duży budżet, ale wiadomo, że to nie wszystko. Na szczęście okazało się, że przygody znanego analityka CIA w wydaniu Amazona to naprawdę świetna rzecz. Zachwycało filmowe wykonanie, które w serialowych realiach robiło spore wrażenie. Nie odstawały także bardzo dobrze wykreowane postacie z Jackiem Ryanem na czele, czy też świetni bohaterowie po tej drugie stronie – Suleiman pamiętamy. Zagrało tu praktycznie wszystko, z wielkimi oczekiwaniem podszedłem więc do drugiego sezonu.
Zobacz również: Tom Clancy’s Jack Ryan – recenzja 1. sezonu superprodukcji od Amazona
No i właśnie, tutaj może tkwić mój problem z kontynuacją Tom Clancy’s Jack Ryan. Bo nie jest to zły sezon, po prostu w porównaniu z ubiegłoroczną odsłoną wypada blado. Tak więc w kolejnym sezonie po wydarzeniach z kryzysem Suleimana, wydarzenia zaprowadzają Ryana do Ameryki Południowej, a dokładnie do Wenezueli. Tam przyjdzie mu zmierzyć się rządami prezydenta Nocolasa Reyesa. Intryga jest tu oczywiście szerzej zakrojona, ale na ten temat nie będę się rozpisywał, bo nie chcę psuć Wam zabawy.
W tym miejscu nasuwa mi się największa wada tegorocznej odsłony Jacka Ryana. W pierwszym sezonie ogromne wrażenie zrobiło na mnie, w jaki sposób twórcy pokazali Suleimana i jego motywację do swoich działań. Dano mu mocne fundamenty, które pokazały, że ci po drugiej stronie też mają swoje racje i nie robią tego, co robią, aby tylko pokazać, jak są źli. Często się o tym zapomina, a podawanie głównym bohaterom płaskich jak papier przeciwników całkowicie zabija emocje. Finałowe sceny pojedynku Ryana z Suleimanem to był prawdziwy rollercoaster emocji, czego nie mogę już powiedzieć o wydarzeniach z drugiego sezonu. Reyes jest typowym dyktatorem, który zrobi wszystko dla władzy, także wiele złego. Po prostu nie da się go lubić i tylko czekamy na jedyny, słuszny finał. Lepiej już wypadają konfrontacje Ryana z pewnym tajemniczym zabójcą z Europy.
Zobacz również: Żywe Trupy – recenzja 9. sezonu, czyli wielki powrót do formy
Fabularnie drugi sezon Tom Clancy’s Jack Ryan to symfonia powtarzalności i przewidywalności. Wszystko praktycznie od początku do końca leci zgrabnie po szynach i odrobine zbacza z kursu dopiero na sam koniec. Tak, końcowy plot twist może zostawić widza w konsternacji i za to duży plus. Szkoda jednak, że wcześniej nic nie potrafi nas zaskoczyć. Po drodze dostajemy kilka szokujących wydarzeń, które mogą się podobać, nie zmieniają jednak za wiele w całej historii. Można zrozumieć, że taka jest konwencja sensacyjnych produkcji, które raczej nigdy nie stawiały na innowacje w temacie fabuły.
Trochę ponarzekałem, a nawet dużo, nie zmienia to jednak faktu, że mimo wszystko drugi sezon serialu od Amazona oglądał mi się… naprawdę przyjemnie. Tak, nawet pomimo tych wszystkich wymienionych wad, Tom Clancy’s Jack Ryan to bardzo przyjemna produkcja, od której trudno się oderwać. Wiąże się to ze świetnym wykonaniem w iście filmowym stylu – wiele filmów pokazywanych w kinach chciałoby osiągnąć taki efekt. Można tu pochwalić wiele elementów, ze świetnymi zdjęciami i scenografią na czele. W wielką przyjemnością oglądało się egzotyczne krajobrazy Ameryki Południowej oraz jej specyficzną urbanistykę. Wszystko to ubrano we wspaniale nakręcone ujęcia, więc jest tu naprawdę miodnie pod tym względem.
Zobacz również: Barbarzyńcy – recenzja 1. sezonu
Powraca do serialu także kilka postaci z pieszego sezonu, a nie muszę chyba powtarzać, że tam wypadały bardzo dobrze. Poza perfekcyjnie dobranym Johnem Krasinskim w roli Jacka Ryana, pojawia się także James Greer grany przez Wendella Pierca. Ich relacja to nadal mocny punkt serialu. Dochodzą do tego nowe osobistości, jak Mike November, czyli agent CIA działający w Wenezueli czy Gloria Bonalde – kontrkandydatka Reyesa w wyborach prezydenckich. No jest jeszcze Harriet Baumann, która przez dużą cześć czasu towarzyszy Ryanowi – choć akurat jej szczególnie nie polubiłem. Postaci jest naprawdę sporo i duża część z nich pokazuje pazur. A na pewno pokazał go pewien pan z Europy.
Na koniec pozostaje to, co najlepsze w Tom Clancy’s Jack Ryan, czyli akcja. Dynamicznych scen akcji w serialu jest kilka, a każda z nich robi piorunujące wrażenie. Zrealizowano je z dużym rozmachem, więc prezentują się świetnie. Nasz nieśmiały analityk coraz odważniej poczynią sobie z bronią w ręku, a wydarzenia z ostatnich dwóch odcinków tylko to uwydatniają. Akcja jest jednym z mocniejszych punktów serialu, a bez tego aspektu serial sensacyjny nie miałby prawa funkcjonować.
Zobacz również: Ratched – recenzja 1. sezonu. American Horror Story w wersji light
Drugi sezon Tom Clancy’s Jack Ryan miał bardzo wysoko zawieszoną poprzeczkę. I niestety ta była chyba zbyt wysoko, bo nowe odcinki nie do końca sprostały oczekiwaniom. Zabrakło bardziej angażującej historii oraz lepiej wykreowanego przeciwnika Ryana, który nie może równać się z tym z poprzedniego roku. W pozostałych aspektach to nadal świetny serial, który zachwyca scenografią, ciekawymi postaciami oraz przede wszystkim fantastycznie zrealizowanymi scenami akcji. Szkoda jednak wad serialu. Czekam na poprawę w trzecim sezonie, który już jakiś czas temu zapowiedziano.