Kingdom – recenzja 2. sezonu koreańskiego serialu o zombie!

Temat zombie został przemielony na milion sposobów i zdawać by się mogło, że nic nowego nie da się już tutaj wymyślić. Koreańscy twórcy pod szyldem Netflixa starają się jednak udowodnić, że to nieprawda i dostarczają nam naprawdę świeżą predykcję, obok której trudno przejść obojętnie. Zapraszam do recenzji 2. sezonu Kingdom.

Pierwszy sezon Kingdom, czyli południowokoreańskiego serialu o tematyce zombie, mogliśmy obejrzeć rok temu na Netflix. Sezon liczył zaledwie 6 odcinków i kończył się wielkim cliffhangerem. Wyraźnie było widać, że podzielono spójną opowieść na dwa sezony. Na szczęście nie musieliśmy długo czekać na kontynuację i już możemy poznać ciąg dalszy niezwykle wciągającej historii.

Zobacz również: Castlevania – recenzja 3. sezonu

Serial Kingdom, z grubsza ujmując, opowiada o epidemii zombie. Taki opis nikogo by jednak nie zaciekawił, bo podobnie opisanych produkcji mamy obecnie na pęczki. To, co wyróżnia serial Netflixa, to umiejscowienie akcji w Korei, a do tego kilkaset lat temu. Twórcy nie zdradzają dokładnie, kiedy dzieje się epidemia. Na pewno jest to okres dynastii Joseon (1392 – 1897). Dokładniej można ustalić po wydarzeniach w serialu. Mowa tam między innymi o najeździe Japończyków, co miało mieć miejsce trzy lata przed epidemią zombie. Można wiec przypuszczać, że akcja Kingdom dzieje się pod koniec XVI albo na początku XVII wieku. Potwierdzać może to też sprzęt żołnierzy – broń palna. Mamy więc do czynienia z niespotykanymi realiami, biorąc pod uwagę tematykę zombie. I to zdecydowanie robi robotę.

Fabułą w drugim sezonie Kingdom zaczyna się dokładnie tam, gdzie urywa się 6 odcinek pierwszego sezonu. Armia na czele z księciem Changem staje naprzeciw wielkiej hordy zombie. Te niespodziewanie nie ustąpiły po wschodzie słońca. Obrońcy miasta zostają wiec zaatakowani w najmniej odpowiednim momencie i muszą radzić sobie z trudną sytuacją. I dokładnie na tym skupiają się pierwsze odcinki. Ocaleni cofają się za mury miasta, gdyż nie radzą sobie z wielką falą zarażonych. Fantastycznie wypadają tutaj starcia. Podobnie jak w pierwszym sezonie niezwykle przyjemnie ogląda się pojedynki z hordą zombie na miecze, łuki i jeszcze mało efektywna broń palną. Tego nie zobaczycie w innych produkcjach w tej tematyce, gdzie akcje osadzono w czasach współczesnych. Do tego wszystko w świetnie przygotowanych strojach, które fantastycznie budują klimat serialu. No i zombie – w stylu koreańskim można by rzec po Zombie Express – szybkie jak nigdy dotąd, dzięki czemu budzą jeszcze większy strach.

Zobacz również: Najlepsze filmy o zombie

Kingdom

Kingdom to jednak nie tylko walka o przetrwanie z zombie, co dobitnie pokazuje właśnie drugi sezon. Fabuła serialu opowiada przede wszystkim o walce o władzę, której efektem ubocznym była epidemia zombie. Po wstępie, gdzie główne skrzypce grają chodzące trupy, akcja przechodzi do pałaców, a tam już toczy się walka o tron. I nie na wyrost przychodzą tutaj skojarzenia z Grą o tron, bo intrygi sypią się jak z rękawa, a trup w rodach królewskich ścielę się gęsto. Głównym bohater jest tutaj Chang, który ma objąć tron o swoim ojcu i odbudować kraj. Władzy nie chce jednak oddać królowa, a na tronie zamierza posadzić swojego nienarodzonego jeszcze potomka. Dobrze wypada tutaj prawdziwy inicjator intrygi, czyli ojciec królowej, Cho Hak-ju. Jest głową znakomitej rodziny Haewon Cho, która dotąd ustępowała tylko rodzinie królewskiej. Świetna postać, bezbłędnie zagrana.

Z głównych postaci na uwagę zasługują też Yeon-shin, czyli tajemniczy żołnierz-strzelec, za którym stoi trudna przeszłość, czy Seo-bi – lekarka dzielnie stojąca przy boku księcia Changa. Nawet komediowy Cho Beom-pal daje serialowi dość sporo swoim ciamajdowatym stylem. Oczywiście najbardziej wyróżnia się książę Chang grany przez Ju Ji-hoona, którego charakter sprawia, że dopingujemy mu przez cały czas trwania serialu. Postać wypada jednak nadspodziewanie realistycznie i nie sposób nie uwierzyć w szczodre zamiary księcia. Jeśli chodzi o cały drugi sezon mogę mieć zarzuty jedynie co do przechylenia szali bardziej na rzecz intryg politycznych, przez co mniej widzimy starcia z zombie. Przez kilka odcinków można nawet zapomnieć o całej epidemii.

Zobacz również: Paradise PD – recenzja 3. sezonu! Mocniej, więcej, dziwniej!

Kingdom

Serial Kingdom w natłoku produkcji w tematyce zombie to tytuł zdecydowanie warty sprawdzenia. Nie znajdziecie w innych filmach, serialach, grach takiego połączenia. Zombie szybkie jak nigdy, umiejscowienie akcji w Korei XVI-XVII wieku oraz duża domieszka intrygi politycznej – to musiało się udać! Ogląda się świetnie i łącznie 12 odcinków z dwóch sezonów można obejrzeć spokojnie w jeden dzień. Bo kto by nie chciał oglądać, jak armia uzbrojona w miecze i łuki radzi sobie z hordą zombie-sprinterów? Wiem, że nikt nie podniesie ręki.

OCENA: 8/10

Mateusz Chrzczonowski

Nie zna się, ale czasem się wypowie. Najczęściej na tematy gamingowe, bo na graniu i czytaniu o grach spędził większość życia. Nie ukrywa zboczenia w kierunku wszystkiego, co pochodzi w Kraju Kwitnącej Wiśni czy też niezdrowego zauroczenia kinem z różnych zakątków Azji.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze