Kosmiczny balet – czyli jaką rolę odgrywa muzyka w 2001: Odyseja kosmiczna

2001: Odyseja kosmiczna to film uznawany za przełomowy w gatunku science-fiction. Po pierwsze dzięki zdumiewającym efektom specjalnym, które nawet po upływie niemalże pięćdziesięciu lat wcale się nie zestarzały. Po drugie, za sposób narracji. Może się wydawać niemożliwe, aby w filmie fabularnym pierwsze kwestie dialogowe pojawiły się dopiero w 25 minucie filmu, a wszystkie dialogi mieszczą się w czasie 40 minut na 139 minut długości filmu. W końcu, po trzecie – zastosowanie muzyki, która staje się aktorem w filmie Kubricka.

Stanley Kubrick odpowiedzialny za reżyserię 2001: Odyseja kosmiczna uznawany jest za jednego z najlepszych reżyserów w dziejach. W swoim dorobku ma tak znane filmy jak Mechaniczna pomarańcza, Lśnienie, czy Oczy szeroko zamknięte. Martin Scorsese stwierdził, że każdy film Kubricka jest jak dziesięć filmów innych twórców. I rzeczywiście nie sposób nie zgodzić się ze słowami reżysera. Twórczość Kubricka jest ponadczasowa i można doszukać się w niej elementów kina współczesnego. Kubrick poza swoim wyjątkowym, wizjonerskim podejściem do filmu był również filozofem. Często w swoich dziełach rozprawiał na temat ludzkich słabości i kierunku w jakim ludzkość zmierza.

Czytaj również: W krótkim kinie #1

Jan Harlan, amerykański producent który współpracował z reżyserem, powiedział, że Kubricka interesowała – „nasza próżność i fakt że rządzi nami nie intelekt, ale emocje, a wszystko to razem często pakuje nas w nie lada kłopoty. Z tego powodu jest wielkim artystą, którego dzieła nie popadają w niepamięć, bo są wciąż aktualne”. Producent wspomina również o pesymizmie reżysera – „Uważał, że ludzkość igra na krawędzi zagłady. Ten pogodny człowiek czarno patrzył w przyszłość. Pytał: czy zdołamy się uratować? Ja nie wiem, ty mi powiedz”.

space odyssey
fot. kadr z filmu 2001: Odyseja kosmiczna

Wszystkie te rozważania reżyser zawarł w swoim największym dziele, jakim bez wątpienia jest 2001: Odyseja kosmiczna. Kubrick przygotowując się do stworzenia filmu w gatunku science-fiction, obejrzał dziesiątki filmów oraz przeczytał wiele opowiadań z gatunku. To przygotowało go do podjęcia zamierzonego tematu. Jako podstawę do swojego filmu wybrał niewielkie opowiadanie autorstwa Arthura C. Clarka pod tytułem The Sentiel. Tematem opowiadania był tajemniczy, kosmiczny byt, nadzorujący życie i rozwój ziemskiej cywilizacji. Stanley Kubrick zaprosił Clarka do współpracy nad scenariuszem przyszłego filmu. Zdjęcia trwały wyjątkowo długo, bo aż trzy lata. Żartowano nawet, że rok 2001 podany w tytule filmu, jest planowaną datą jego premiery.

Tak długi czas zdjęciowy spowodowany był perfekcyjnością reżysera jak i ilością niekonwencjonalnych scen, które reżyser umieścił w swoim filmie. Przykładem może być scena, w której stewardesa łapie wieczne pióro, unoszące się w stanie nieważkości na pokładzie statku zmierzającego w kierunku księżyca. Kubrick próbował różnych rozwiązań, na przykład zawieszenia pióra na sznurku czy drucie, jednak wciąż nie udawało mu się uzyskać zamierzonego efektu. Ostatecznie umieścił pióro na płytce z pleksiglasu, dzięki czemu pióro zdaje się lewitować w przestrzeni.

space odyssey
fot. kadr z filmu 2001: Odyseja kosmiczna

Problemy pojawiły się również podczas zdjęć z tajemniczym monolitem, który pojawia się w filmie i jest jednym z najbardziej charakterystycznych jego elementów. Początkowo miał on być czarnym czworościanem foremnym lecz nie spełniał on oczekiwań reżysera, ponieważ nie odbijał należycie światła. Kubrick rozważał również przezroczysty sześcian, jednak widoczne były na nim wszystkie światła studyjne. W końcu reżyser zdecydował się na czarny, matowy prostopadłościan, który obserwujemy w filmie. Przykłady te pokazują jak wielką uwagę Stanley Kubrick przykładał do najdrobniejszych detali w swojej produkcji.

Fabuła filmu składa się z trzech części. Powiązane są ze sobą poprzez tajemniczy monolit. Pierwsza to „Świt ludzkości”, w której obserwujemy małpy zamieszkujące prehistoryczną Ziemię. Kolejny epizod przedstawia zdarzenia związane z odnalezieniem pod powierzchnią księżyca wspomnianego monolitu, który nadaje sygnał w kierunku Jowisza. Kolejna część, zatytułowana „Misja na Jowisza: osiemnaście miesięcy później”, przedstawia losy załogi statku kosmicznego Discovey, która musi zmierzyć się ze zbuntowanym, super komputerem – HAL 9000. Podróż ukazująca ewolucję człowieka oraz jego dążenia do poznania wszechświata okraszona jest wyjątkową ścieżką dźwiękową, z którą wiąże się niezwykle ciekawa historia.

2001: Odyseja kosmiczna
fot. kadr z filmu 2001: Odyseja kosmiczna

Muzykę do 2001: Odyseja kosmiczna pierwotnie skomponować miał Alex North, z którym reżyser współpracował wcześniej przy produkcji Spartakusa. Jako że Stanley Kubrick bardzo go cenił, z tego też względu już na początku mu zasygnalizował, że planuje użyć w filmie klasycznych utworów muzyki symfonicznej. Fakt, że w filmie dialogi zajmowały drugorzędne miejsce, a efekty dźwiękowe były znikome, sprawiał że skomponowanie muzyki do filmu było nie lada wyzwaniem dla Northa. Choć twórca nie do końca był przekonany do wizji Kubricka, gdzie jego muzyka miała przeplatać się z fragmentami utworów innych artystów, zgodził się napisać ścieżkę dźwiękową do filmu. Kubrick wyrażał zadowolenie z pracy Northa, jednak nie omieszkał zgłosić kilku zmian, które muzyk ocenił zresztą jako bardzo trafne z muzycznego punktu widzenia.

Czytaj również: Nie tylko Vega #1

Kompozytor w ciągu dwóch tygodni stworzył i nagrał około 40 minut muzyki do udostępnionej mu pierwszej części filmu. W oczekiwaniu na koleją część materiału do pracy, otrzymał telefon od Kubricka, który stwierdził że dalsze kompozycję nie będą już potrzebne, ponieważ postanowił wypełnić resztę scen dźwiękiem oddychania. North dopiero podczas jednego z zamkniętych pokazów filmu zorientował się, że żadna z jego kompozycji nie znalazła się w ostatecznej wersji filmu. Jednak muzyka stworzona przez Alexa Northa nie zaginęła. Po latach, inny legendarny kompozytor filmowy, Jerry Goldsmith, doprowadził do opublikowania kompozycji, która została wydana pod tytułem Alex North’s 2001.

2001: Odyseja kosmiczna
fot. kadr z filmu 2001: Odyseja kosmiczna

„Muzyka była jego pasją. Jak był mały chciał zostać perkusistą. Muzyki słuchał bez przerwy, cały dzień”. Tak wspominała swojego męża Christiane Kubrick. Potwierdzenia tych słów z łatwością można doszukać się w 2001: Odyseja kosmiczna. Reżyser podczas zdjęć do filmu posiłkował się muzyką klasyczną takich twórców jak Richard Strauss, Johann Strauss, Aram Chaczaturian czy Gyorgy Ligeti. Muzyka wykorzystywana podczas zdjęć tak przypadła do gustu Kubrickowi, że zdecydował się zrezygnować z kompozycji stworzonych przez wspomnianego wcześniej Alexa Northa. Najbardziej charakterystycznym utworem wykorzystanym w filmie jest Tako rzecze Zarathustra, autorstwa Richarda Straussa. Jako że muzyka ta to swego rodzaju ilustracja traktatu niemieckiego filozofa Friedricha Nietzsche, świetnie odnajdywała się ona w wizji reżysera. Nietzsche w swoim traktacie głosił teorie o ewolucji człowieka w inną, wyższą rasę, zgoła odmienną niż znana nam ludzkość. Twierdzenie to doskonale współgra z wymową Odysei Kosmicznej, a więc umieszczenie akurat tego utworu w filmie wydaje się oczywiste.

Już na początku obrazu można odczuć, że muzyka odgrywa w nim znaczącą rolę, jest symbolem oraz ma działać na naszą wyobraźnię. Zanim nastąpi właściwy początek filmu obserwujemy czarny ekran na którym nie toczy się żadna akcja. Choć w warstwie wizualnej nic się nie dzieję to w warstwie dźwiękowej mamy okazję usłyszeć uwerturę Atmospheres autorstwa Gyorgy Ligetiego. Utwór ten choć nie jest połączony z obrazem, tworzy aurę niepokoju i niesamowitości. Widz ma wrażenie, że wciągu tych kilku minut ma miejsce jakieś ważne wydarzenie. Patrząc na to z perspektywy całego filmu, muzyka ta jest symbolem początku wszechświata o którym niewiele wiemy. Reżyser korzystając z tak prostego zabiegu już od samego początku buduje atmosferę tajemnicy i niepokoju. Następnie, po pojawieniu się na ekranie logo Metro Goldwyn Mayer, oczom widza ukazuje się planeta zza której wyłania się Słońce. Tutaj też po raz pierwszy słyszymy Tako rzecze Zarathustra autorstwa Richarda Straussa.

Następnie przenosimy się na dziewiczą Ziemię zamieszkiwaną przez małpy. Przez kilkanaście minut obserwujemy ich zachowanie bez udziału muzyki, jedynie przysłuchując się krzykom zwierząt. Zmianę przynosi pojawienie się wśród stada małp tajemniczego monolitu. Wraz z jego pojawieniem słyszymy niepokojące dźwięki, połączenie chóru z orkiestrą symfoniczną. Jest to kompozycja autorstwa Ligetiego. Muzyka stopniowo przybiera na sile, zwiastując nadchodzące wydarzenia. Małpy dotykają monolit po czym kamera ukazuje go na tle słońca. Nagle dźwięk urywa się, a akcja przenosi się w inne miejsce, pozostawiając nierozwiązany finał poprzedniej sceny.

Kolejny motyw muzyczny pojawia się w scenie, w której małpa przygląda się leżącej kości, po czym chwyta ją i uderza w stos pozostałych kości. Tutaj również zastosowany został temat z Tako rzecze Zarathustra. Scena ta jest ilustracją twierdzenia Nietzschego, jednak w odniesieniu do ewolucji małpy w człowieka oraz jej początków rozumowania. Stale wzrastająca muzyka podkreśla zwycięstwo stada, które spotkało się z monolitem, nad innymi zwierzętami. Następna scena ukazuje małpy uzbrojone w kości, które atakują inne stado w celu odbicia źródła wody. Tutaj następuje jeden z najsłynniejszych trików montażowych w dziejach kinematografii. Małpa po zwycięskiej walce wyrzuca w powietrze kość, która spadając zamienia się w statek kosmiczny dryfujący w przestrzeni.

Wraz z pojawieniem się statku rozpoczyna się sekwencja, która jeszcze kilka lat temu stanowiła dla mnie barierę nie do przejścia. Była powodem przez który porzucałem zamiar obejrzenia filmu Odysei. Po latach potrafię dostrzec całe piękno, którego nie odnalazłem jako nastolatek. Sekwencja ukazuje obiekty poruszające się w przestrzeni kosmicznej przy akompaniamencie Nad pięknym modrym Dunajem Johanna Straussa. Połączenie to sprawia, że statki, satelity oraz bazy kosmiczne „tańczą” w przestrzeni. Obserwujemy prawdziwy kosmiczny balet, ukazujący największe osiągnięcia rozwoju ludzkości, która zdobywa kosmos. Odbiór ten wydaje się jeszcze bardziej zamierzony kiedy we wspomnianej sekwencji ukazane zostaje wnętrze statku oraz stewardesa. Kobieta stawiając krok po kroku w linii prostej, oraz starając się utrzymać równowagę wygląda jak baletnica. Zbliżenie na jej obuwie również budzi skojarzenia z baletkami.

Poprzez zastosowanie muzyki klasycznej reżyserowi udaje się nadać znaczenie temu co obserwuje widz, wyraża swój zachwyt nad dziełami kosmicznej techniki oraz podnosi ich znaczenie do rangi sztuki. Gdy akcja filmu przenosi się na statek Discovery, obserwujemy astronautę Davida Bowmana biegającego w pierścieniowym module statku kosmicznego. Tłem muzycznym tej sceny jest Gayane Ballet Suite Chaczaturiana. Muzyka jest o wiele spokojniejsza niż w poprzednich scenach. Senna kompozycja Ormianina, która towarzyszy ukazaniu astronauty, tworzy kontrast pomiędzy scenami ukazującymi kosmiczną technologię przy walcu Straussa. Dzięki temu zabiegowi reżyser podkreśla, że przy wszystkich osiągnięciach ludzkości, człowiek wypada blado, jest najmniej interesujący. Pomimo tego, że znajduje się na statku kosmicznym jedyną rzeczą jaką tam robi jest bieganie w kółko jak chomik.

Czytaj również: Horizon: Forbidden West. Co wiemy? Czego się spodziewamy?

Muzyka zanika całkowicie, kiedy do głosu dochodzi człowiek, odbierając jakiekolwiek większe znaczenie jego postaci. Powraca ona dopiero w momencie, kiedy członkowie załogi uznają, że należy wyłączyć uszkodzony komputer pokładowy HAL-9000. Po pojawieniu się na ekranie napisu Intermission, znowu słyszymy uwerturę Atmospheres i tak jak wcześniej, stanowi ona o wydarzeniach, które dzieją się gdzieś poza naszą świadomością. W tym wypadku można ją odczytywać jako zmiany zachodzące w zachowaniu HAL’a. I rzeczywiście, to po przerwie muzycznej HAL decyduje się zabić zahibernowanych członków załogi, wypchnąć w przestrzeń Franka Poola oraz odmówić wpuszczenia na pokład Bowmana. Podczas podróży w inny wymiar ponownie wraca utwór Ligetiego, znany ze scen kontaktu z monolitem. Sekwencja ta była uwielbiana przez dzieci kwiaty – ruch hippisowski prężnie działający w Stanach w drugiej połowie lat 60. Dlaczego? Wszystko za sprawą odrealnionych obrazów obserwowanych przez głównego bohatera. Ówcześni widzowie odbierali go jako wizualizację tripu po LSD, co u jedynych wywoływało oburzenie, a innych skłaniało do wielokrotnych wizyt w kinie właśnie dla tej jednej sceny. I rzeczywiście paleta dynamicznych barw w połączeniu z niepokojącą muzyką, niejako wprowadza nas w trans i przenosi w inny wymiar.

2001: Odyseja kosmiczna
fot. kadr z filmu 2001: Odyseja kosmiczna

Nie ma wątpliwości, że Stanley Kubrick podjął właściwą decyzję rezygnując z muzyki stworzonej przez Alexa Northa na rzecz utworów muzyki klasycznej. Dzięki temu całość nabiera dodatkowego znaczenia, osiąga rangę sztuki i całkowicie odcina się od innych produkcji science-fiction. Muzyka klasyczna sprawia również, że film zyskuje wydźwięk ponadczasowy. Jak mówił sam reżyser – „Chciałem stworzyć wizualne doświadczenie, przekraczające racjonalne pojmowanie, docierające bezpośrednio do podświadomości, ze swą zawartością emocjonalną i filozoficzną. Zapragnąłem, by film ten stał się subiektywnym doświadczeniem, dotykającym najgłębszych pokładów świadomości, tak jak potrafi to czynić muzyka. Filozoficzne i alegoryczne znaczenie filmu, ma zależeć wyłącznie od jego odczytania przez indywidualnego widza”. Bezsprzecznie reżyser osiągnął zamierzony cel, a jego dzieło na zawsze zapisało się w historii kinematografii.

Maksymilian Sikorski

Kinematograficzny boomer. Superbohaterskie kino omija szerokim łukiem, racząc się kolejnymi filmami ubiegłego wieku. Ponadto nałogowy konsolowiec, który większość czasu spędza na wymachiwaniu mieczem.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze