Ciche Miejsce 2 – recenzja filmu. Ale jaja, sequel lepszy od pierwowzoru

Boże, jak to dobrze obejrzeć w końcu jakiś dobry film… Ciche Miejsce 2 jest w pytę!

Ciche Miejsce z 2018 roku podbiło moje serduszko. To była moja druga, wielka miłość 2018 roku obok Dziedzictwa. Jednak jak film Ari Astera wciąż uważam za wybitny, tak dzieło Jima Halperta z kolejnymi seansami zaczęło razić mnie po oczach kilkoma scenariuszowymi lukami i dziś już nie jestem tak skory do wystawienia soczystej dziewiątki czy prawie-że-dziesiątki jak kiedyś. Nie zmienia to faktu, że ze względu na pomysł i jego realizację, uważam Ciche Miejsce za perełkę w świecie współczesnego horroru. I gdy nastawiałem się, że sequel wszystko zepsuje…

Zobacz również: Obecność 3: Na rozkaz diabła – recenzja filmu. Ari Aster, pomóż

Cholera, on okazał się lepszy od jedynki pod każdym względem. Rozumiecie to? Sequel bezsprzecznie lepszy od części pierwszej! Kiedy ostatnio mieliśmy takie coś? Przy Obcym? Terminatorze? Może przesadzam, rok temu był Zew Krwi, który w końcu jest znacznie lepszy od swojej pierwszej części, Solo. Powracając jednak do meritum – Ciche Miejsce 2. Niemal od razu widać, że Krasinski w dwa lata nabrał warsztatu. Aktor znany z The Office czy Jacka Ryana, a także reżyser i scenarzysta obu Cichych Miejsc, stworzył tym razem znacznie pełniejszy i bardziej kompletny film, zachowując przy tym klimat części pierwszej.

Ciężko mi w sumie napisać coś konkretnego na temat Ciche Miejsce 2. Drugi dzień się zastanawiam i nie przychodzi mi do głowy nic, co nie byłoby spoilerem lub co mogłoby oddać słowami emocje, jakie wywołuje w widzu ten film. To typ kina, które się przeżywa. I to nie tylko przy scenach trzymających w napięciu. Tak jak i w części pierwszej, tak i w drugiej Krasinskiemu udało się niezwykle umiejętnie wpleść elementy dramatyczne. To znaczy, te wszystkie rozterki bohaterów, ich dialogi, interakcje i decyzje są raz że bardzo wiarygodne i uzasadnione, to dwa – niosą ze sobą ogromne pokłady emocji. Kurde bela, ciche, przekazywane najczęściej migowo dialogi, a jest w nich tyle serducha i tyle uczuć, że w kilku momentach złapałem się na czymś, co mi się rzadko zdarza – naprawdę przejmowałem się losem bohaterów i kibicowałem im z całego serca.

Zobacz również: Cruella – recenzja filmu. Czemu Disney po prostu się nie odpie*doli od klasyków?

Zanim przejdę do podsumowania, chciałbym jeszcze dodać, że cholernie podoba mi się ponowne rozpoczęcie filmu od wielkiego pierdzielnięcia z gwarantowanym opadem szczeny i skończenie sceną, po której chce się wykrzyczeć w stronę ekranu WINCYJ, WINCYJ, KURŁA!

Zaraz przed seansem przeczytałem niusa, że w marcu 2023 swoją premierę będzie miała część trzecia Cichego Miejsca. Uaktywnił mi się momentalnie zespół stresu pourazowego. Wiecie – kolejne części kolejnych części, wspaniałe i oryginalne marki, wyciśnięte do cna przez pazernych producentów, spektakularne wtopy, upadki i tak dalej. Po seansie – dawać mi, kurde, marzec 2023 roku! W tym świecie jest jeszcze trochę do opowiedzenia i wierzę, że trzecia część może być jeszcze lepsza.

OCENA: 8.5/10

Krzysztof Wdowik

Nie lubi (albo nie umie) mówić zbyt poważnie i zawile o popkulturze. Nie lubi też kierunku, w którym poszedł Hollywood i branża gamingowa. A już na pewno nie lubi pisać o sobie w trzeciej osobie. W ogóle to on mało co lubi.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze