Cruella – recenzja filmu. Czemu Disney po prostu się nie odczepi od klasyków?

W 2010 roku swą premierę miała aktorska wersja Alicji w Krainie Czarów Tima Burtona. Wraz z pojawieniem się tego filmu na ekranach kin, zaczęła się niezdrowa mania Disneya, która trwa po dziś dzień – odkurzanie klasyków. Najnowszą produkcją wytwórni jest Cruella, czyli origin story antagonistki 101 Dalmatyńczyków. Z góry przepraszam za wulgaryzmy, ale ciężko mi, fanowi kina, patrzeć, jak branża filmowa upada na naszych oczach.

Zobacz również: Poprawność polityczna właśnie osiągnęła następny level

Wraz ze wspomnianą Alicją, Disney wysrał jak na razie 14 takich filmów live-action na podstawie  klasycznych bajek, a kolejnych 15 (link) jest już w drodze na duże i małe ekrany. Najczęściej to odkurzanie wychodzi im po prostu chujowo. Zmierzenie się z klasyką jest potwornie trudne, co zresztą udowadniają kolejne części kolejnych części wypuszczone po latach (Ghosbusters, Star Wars, Terminator etc.). Najlepsze rozwiązanie? Zostawić je, kurwa, w spokoju i zacząć myśleć nad czymś nowym. Najbardziej opłacalne rozwiązanie? Doić naiwnych fanów, wypuszczając co chwilę gównianej jakości film, charając przy tym na oryginał. Zdarzają się jednak wyjątki – nawet w samym Disneyu. Piękna i Bestia to według mnie najlepsze, co udało się temu studiu w kwestii remake’ów. Film był w większości zgodny z oryginałem, a przy tym dodawał coś od siebie, kilka razy wzbudzając zachwyty stroną audiowizualną – chociażby tą sceną. Cała reszta to dzieli się na dwa typy. Po pierwsze – dość przeciętne filmy z jednym czy dwoma aspektami, zasługującymi na pochwały. Do tego grona zaliczamy między innymi Księgę Dżungli – efekty specjalne, Aladyna – scenografia, Zakochanego Kundla – nigdzie indziej w Hollywood nie znajdziecie piosenki na cześć Trumpa. Po drugie – totalne nieporozumienia. Tu mamy chociażby obie części MaleficentyKróla Lwa, Mulan czy omawianą tu nowość – film Cruella.

Dlaczego Cruella już na wstępie jest dla mnie nieporozumieniem. Mamy tu ten sam motyw, co w Maleficencie – wybielamy czarny charakter. I tak jak w 2014 roku w filmie z Angeliną Jolie, tak i w 2021 roku w filmie z Emmą Stone, kompletnie nie rozumiem decyzji twórców. Diabolina i Cruella to prawdopodobnie dwie najbardziej złowieszcze bohaterki w historii Disneya. Ludzie je kochają za to, że są zajebiste w tym, co robią – w byciu złym do szpiku kości. Gdy starsze rodzeństwo puściło mi Śpiącą Królewnę na VHS-ie kiedy miałem trzy czy cztery latka, to przez bardzo długi czas bałem się później samego pudełka z kasetą, bo obawiałem się, że wyskoczy z niego Diabolina. I Śpiąca Królewna i 101 Dalmatyńczyków zapadały w pamięć i mówi się dziś o nich kultowe, między innymi dzięki świetnym antagonistkom.

Zobacz również: Godzilla vs. Kong – recenzja filmu. Potworny dramat.

Kto więc wpadł na ten pojebany pomysł, żeby z Maleficenty i Cruelli robić antybohaterki, z którymi się sympatyzuje? Kurwa, jedna jest PIERDOLONYM DIABŁEM, która umie zniknąć wśród zielonych płomieni, a nawet zmienić się w jebutnego smoka, a druga chciała OBEDRZEĆ ZE SKÓRY 99 SZCZENIAKÓW, BY ZROBIĆ Z NICH FUTRO. Założenie samo w sobie jest więc już totalnie chybione. Ale film Cruella wyszedł, jest na ekranach i czy tego chcę, czy nie, cieszy się ogromną popularnością i zbiera cholernie dobre oceny. Kompletnie niezasłużenie.

Wszyscy moi znajomi kinomaniacy mówią, że Cruella to najlepsze co wypuścił Disney od bardzo, bardzo dawna, ponieważ w ogóle nie czuć, żeby to był film od Disneya. Super. Ale przydałoby się jeszcze, żeby film prezentował przynajmniej jakąś minimalną jakość. A Cruella to okrutnie wtórna historyjka z bardzo nijaką główną bohaterką. Reżyser próbuje wszelkich tanich chwytów, żeby widzowie zaczęli jej kibicować, aby… No właśnie, co? Odniosła sukces w branży modowej? Zemściła się na baronowej? Przestała być Estellą i została Cruellą, żądną futra z 99 szczeniaków? O chuj tu właściwie chodzi?

Zobacz również: Mortal Kombat – recenzja filmu. Festiwal cringu

Film trwa 134 minuty. Dwie jebane godziny i czternaście minut. A najgorsze, że Cruella zostaje w głowie po seansie. Dokładniej rzecz ujmując, u widza pojawiają się pytania na temat fabuły i bohaterów. Po co była postać geja-projektanta mody, Artiego, skoro nie miała żadnego wpływu na fabułę? Jak Cruella zmieściła, a potem użyła spadochronu pod sukienką? Czemu Anita jest czarna jak noc, a Roger wygląda jak sprzedawca kebaba? Skąd u projektantów mody takie wpływy i władza nad policją? Czy scena pierwszej konfrontacji Cruelli z Baronową nie jest jedną z najgłupszych scen, jakie widziano w filmach od czasów kopnięcia strzały przez Mulan rok temu? Czemu w tym filmie nie ma ani jednego silnego, inteligentnego i niezależnego mężczyzny? Czemu Estella ma w filmie 20 lat, a wygląda na grubo po 30-stce? Czy nienawiść Cruelli do dalmatyńczyków naprawdę będzie spowodowana tą jedną, absurdalną sceną na początku filmu? Czemu ma służyć pomysł, że Estella przyszła z biało-czarnymi włosami na świat? Czy pokazanie na ekranie 319 kostiumów da Cruelli Oscara w tej kategorii? Czemu, na miłość boską, użyto ponad 30 piosenek w tym filmie? Czemu od razu nie nazwali tego Diabeł ubiera się u Baronowej (I Fantastyczna Emancypacja Pewnej Cruelli de Mon)? Czy doczekamy się origin story Urszuli z Małej Syrenki, która będzie walczyła z body-shaming?

Film jest tak bezdennie głupi, że nawet tych wpierdolonych na siłę 30 muzycznych hitów ani też bardzo dobre aktorstwo go nie uratuje. Boli i irytuje, że Hollywood boi postawić się na coś oryginalnego i wszystko sprowadza do bezpiecznych, family-friendly schematów, wciskając przy okazji tu i ówdzie jakieś wspaniałe, szlachetne ideologie feminizmu czy męskiej toksyczności. Och, Disneyu, naprawdę nie mam słów by opisać, jak bardzo Tobą gardzę.

I najlepsze w tym wszystkim jest to, że mogę sobie narzekać, przeklinać, gnoić i krzyczeć. A Disney i tak sobie pcha swój wózek do przodu. Oceny Cruelli na IMDB czy Filmwebie oscylują wokół 7.5, kasa się zgadza, kolejna część zapowiedziana, więc nawet jeśli zaliczą po drodze jakąś finansową czy artystyczną wtopę (jak w wypadku Mulan), to mogą sobie na nią pozwolić. W końcu to Disney i ludzie i tak na niego pójdą. Bo co obchodzi niedzielnego widza, że to lewicowa, pro-chińska, dążąca do monopolu korporacja, która już dawno przestała przejmować się jakością oferowanych produkcji, stawiając na bezpieczne i sprawdzone pomysły – pewniaczki, które przyniosą pieniążki? Hollywood już nie schodzi – ono zeszło na psy i będzie tylko gorzej. Dzięki, Disney, że się do tego przyczyniłeś i czekam, jakie kolejne gówniane filmy przyniesie od Ciebie przyszłość.

OCENA: 3.5/10

Krzysztof Wdowik

Nie lubi (albo nie umie) mówić zbyt poważnie i zawile o popkulturze. Nie lubi też kierunku, w którym poszedł Hollywood i branża gamingowa. A już na pewno nie lubi pisać o sobie w trzeciej osobie. W ogóle to on mało co lubi.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

4 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najpopularniejsze
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze
Skaza

Nie sądziłem, że będę bronił filmu 6/10. Zgodzić się mogę z takimi problemami jak słabe wykorzystanie bohaterów drugoplanowych, czas trwania, kiepskie użycie utworów muzycznych czy sztampowość niektórych motywów. Natomiast zupełnie nie rozumiem tego podejścia, że nie można brać złoczyńców ze starych bajek i dać im zmieniony na potrzeby filmu charakter. A tym bardziej pisać, że to nie jest forma jakiegoś oryginalnego podejścia. Oczywiście, że jest. Z jednej strony narzekasz, że Disneya nie stać na nic oryginalnego, a z drugiej, że zmienianie czegokolwiek rujnuje film. Złotym środkiem wydaje się więc dodanie jednej nowej sceny do oryginału czy poprawienie efektów jak to zaznaczyłeś w przypadku tych „udanych” produkcji – Pięknej i Bestii czy Księgi Dżungli.

No i dlaczego Disney kręci takie filmu? Bo im się to opłaca? Bo jest na to publika? Pewnie, że tak. Tylko, że w przypadku Cruelli ktoś stwierdził, że zamiast robić film 1:1 spróbujmy czegoś nowego. Weźmy gościa od „Ja, Tonya” i zróbmy z tego połączenie bohaterów, którzy się teraz sprzedają jak Harley Quinn czy Sherlock Holmes RDJa ze światem mody niczym z Diabła ubierającego się u Prady czy Zoolandera. I to jest najlepsze co ten film ma do zaoferowania i na tym się skupia. Nie wiem skąd zarzuty, nie tylko w recenzji, ale i w sieci również, że przecież Disney wybiela postać, która w animacji chce zamordować szczeniaczki dla pięknego futra. Właśnie dlatego całkowicie zrezygnowano z tego pomysłu; wyśmiano go i jeszcze pokazano jako „lowest point” bohaterki, gdzie jej przyjaciel robi wielkie oczy słysząc takie okropieństwa. Ta Cruella mimo podobieństw do oryginalnej, nie idzie tą samą drogą. Jak powstanie sequel to prędzej postawią ją w roli obrończyni zwierząt niż mordercy. Zresztą nie można było tego pokazać dosadniej jak przez danie bohaterce znalezionego na śmietniku pieska z którym spędziła całe życie. Podejrzewam, że jej przeciwnikiem może być ktoś, kto przejmie niezdrową obsesje Cruelli z animacji i będzie powodem do kolejnej walki na modę.

Poza tym, niepotrzebne są te dygresje w recenzji na temat silnych kobiet czy lewicowej propagandy. To jeden z tych najbezpieczniejszych filmów ever, a Disney nie chce wkurzyć nikogo. Zmiana karnacji dwójki bohaterów z animacji jest na podobnym poziomie co pocałunek dwóch kobiet w „The Rise of Skywalker”. Jak mrugniesz to tego nie zauważysz. Nawet postać stereotypowego geja nie powie wprost kogo lubi.

A bohaterce udaje się więcej głównie dlatego, że jest bohaterką w filmie przygodowym. Narzekanie na scenę ze spadochronem powinno dotyczyć okropnej jakości efektów specjalnych, a nie tego, że zaplanowała wszystko tak, że miała spadochron. W końcu nikt nie narzeka na to, że James Bond ratuje się w ostatnim momencie, czy Sherlock Holmes w „Grze Cieni” wypada z balkonu z Moriartym i w następnej scenie dowiadujemy się, że udało mu się przeżyć, bo miał aparat do oddychania pod wodą. I na sam koniec. To narzekanie na to, że Disney to zła korporacja, a Hollywood zeszło na psy. Jest na to bardzo prosta rada. Nie oglądać filmów od Disneya. Nastrój się poprawi, ciśnienie przestanie skakać, nie trzeba będzie pić napojów z magnezem, żeby powieka tyle nie latała. Bo w innym wypadku śpiewka będzie zawsze ta sama i trzeba będzie cytować Vaasa z FC3 i jego definicje szaleństwa.

Last edited 2 lat temu by Krzysztof Wdowik
Commrade88

Panie Krzysztofie, bardzo mnie ciekawi jak doszedł Pan do wniosku aby opublikować tak niemerytoryczny tekst, w którym pokazuje Pan absolutne braki w wiedzy na temat analizy filmowej, a także wykazuje się nieprawdopodobną ignorancją względem postmodernistycznych prądów kulturowych, które są z nami od lat 60’ ubiegłego wieku.

Uprzejmie przypominam, że jeśli nie rozumie Pan jakiegoś filmu to warto czasem kolokwialnie zamknąć mordę niż skazywać inne osoby na czytanie Pańskim wypocin, albo przynajmniej ograniczyć się do recenzowania płytkich thrillerów gdzie poza zarysowanymi grubymi krechami antagonistami i protagonistami nie występują inne postacie – pozwoli to Panu być wolnym od rozterek etycznych, do których niestety nie jest przystosowane Pańskie wąskie spojrzenie na rzeczywistość.

Jeśli zaś jak to wyłania się z recenzji ma Pan problem z kobiecymi postaciami w filmach, które nie są przedstawione jednowymiarowo zalecam skontaktowanie się z terapeutą.

Pozdrawiam cieplutko 🙂

andrzej paprykarz

Autor raczej nie żył w latach 50 i wcześniejszych, dlatego ciężko byłoby o przespanie kilkudziesięciu lat kultury. Brzmisz trochę jak lewak – doucz się, naucz się, nie wypowiadaj się, nie rozumiesz. A co jest nie tak, argumentów już brak. W ogóle cała wypowiedź jest esencją burackiego ad personam, czemu ja to w ogóle komentuję.