Bodyguard i żona zawodowca – recenzja filmu

Zasada, że w sequelu trzeba więcej bardziej osiągnęła tak absurdalny poziom w drugim Bodyguardzie, że zakrawa o parodię. Ale taką, na której, kurde, dobrze się człowiek bawi.

Kto by pomyślał, że Patrick Hughes, debiutujący przeuroczą, romantyczną krótkometrażówką Signspójdzie w kierunku odstrzeliwania czach, lejącej się juchy i żartów na temat seksu czy rasizmu? Po nakręceniu w 2014 roku trzeciej części serii napakowanej testosteronem i botoksem – Niezniszczalni – Hughes najwyraźniej posmakował w męskim kinie. Trzy lata później światło dzienne ujrzał pierwszy Bodyguard Zawodowiec, sprytnie odwołujący się w kampanii promocyjnej do hitu z Costnerem i Houston. Film Hughesa widziałem tylko raz, ale zapamiętałem go jako naprawdę przyjemną komedię akcji. A to trochę wyśmiewającą schematy gatunku, a to trochę starającą się wnieść świeżego powiewu do gatunku, ale przede wszystkim oferującą wspaniały duet głównych aktorów. Chemia między Reynoldsem a Jacksonem to jedno z najwspanialszych komediowych odkryć tego wieku, bez wątpienia. No, a skoro film odniósł artystyczny i kasowy sukces, to trza było nakręcić sequel.

Zobacz również: Czarna Wdowa – recenzja filmu. Boska Florence

https://www.youtube.com/watch?v=v1iEJ7o-Spw

Sama fabuła nie powinna nikogo obchodzić. W jedynce było coś o rosyjskim dyktatorze i Unii Europejskiej, zaś w dwójce draka toczy się wokół sfrustrowanego Greka. Powiedzmy, że intryga scenariuszowa w sequelu Bodyguarda nie ma większego znaczenia – ten film powinno oglądać się tylko i wyłącznie po to, by się pośmiać. A jest z czego. Bo jak jedynka zachowywała jakieś proporcje między akcją, humorem a głównym wątkiem scenariuszowym, tak w dwójce twórcy zapuścili się na z pozoru niebezpieczne wody autoparodii.

A wszystko za sprawą osoby trzeciej, gdyż do duetu panów dołącza znana z pierwszej części żona tytułowego zawodowca. Salma Hayek jest bardzo głośna, wulgarna i często powoduje niezręczne, cringowe sytuacje. Niektóre żarty zbudowane wokół jej postaci siadają jak złoto, niektóre natomiast ewidentnie niezbyt mi podpasowały. Nieważne jednak, czy mowa o dowcipach Hayek, Reynoldsa czy Jacksona – bo niemal wszystkie są tak absurdalne, że ta autoparodia o której wspomniałem jest jak najbardziej trafnym skojarzeniem. Twórcy w Bodyguard i Żona Zawodowca ewidentnie znaleźli ujście dla swych humorystycznych pomysłów. Żarty o zdjęciu Reynoldsa w świątecznym sweterku? Jedziemy. Śmieszki z cycków Hayek? Dawać. O, chwila, dawno nie było żadnej akcji. No to już, rozwalimy tu kilka helikopterów, bez większego powodu. Skoro Szybcy i Wściekli mogą, to czemu nie my? No, a teraz wracamy do żartów – to teraz wyśmiejmy schematy gatunkowe!

Zobacz również: Szybcy i Wściekli 9 – recenzja filmu. Najbardziej familijna franczyza o wyścigach powraca

https://www.youtube.com/watch?v=B6BooWpiYIs

Ogląda się to przyjemnie, raczej nie skupia się podczas seansu na myśleniu, a można jeszcze kilka razy się porządnie uśmiać. Ale powiem wam szczerze, że podczas tych kilku scen, gdy na ekranie możemy podziwiać wyłącznie duet Reynolds-Jackson, zatęskniłem za tą bardziej stonowaną, pierwszą częścią. Niemniej, Bodyguard i Żona Zawodowca to kawał porządnej, wakacyjnej rozrywki i nie wątpię, że będziecie się na niej świetnie bawić.

OCENA: 7/10

Krzysztof Wdowik

Nie lubi (albo nie umie) mówić zbyt poważnie i zawile o popkulturze. Nie lubi też kierunku, w którym poszedł Hollywood i branża gamingowa. A już na pewno nie lubi pisać o sobie w trzeciej osobie. W ogóle to on mało co lubi.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze