Monster Hunter Stories 2: Wings of Ruin – recenzja gry. Zbierz je wszystkie i wyhoduj sobie potworka, ale nie kieszonkowego

Monster Hunter Stories jest spin-offem popularnej serii Monster Hunter. Zaledwie kilka miesięcy temu gracze mogli zmierzyć się z potworami w nowej odsłonę głównej serii, czyli w Monster Hunter Rise, a niedawno premierę miała kontynuacja Stories, której pierwsza odsłona debiutowała w 2017 roku jeszcze na Nintendo 3DS.

Monster Hunter Stories 2: Wings of Ruin, mimo że ma dwójkę w nazwie, to jest odrębną historią i nie ma dużo wspólnego z pierwszą odsłoną. Nie bójcie się więc, że nie zrozumiecie fabuły, bo jedyne co stracicie, to drobne smaczki i nawiązania do wydarzeń z poprzedniej gry. Ogólnie cała historia jest tu bardzo prosta, bo w końcu to gra skierowana do młodszego obiorcy. Ale nie jest też tak, że starszego gracza odrzuci – co to, to nie. Sam jestem przykładem, że można przepaść tu na długie godziny. W grze kierujemy stworzoną przez nas postacią, a ta szybko okazuje się być wnukiem zasłużonego jeźdźca zamieszkiwanej przez nas wioski. Naszego dziadka jednak już nie ma na świecie, więc to my stopniowo uczymy się jego fachu. No i to tyle na wstępie. Potem oczywiście wydarzenia nabierają tempa i gdy jesteśmy już zaprawionymi w boju jeźdźcami, możemy służyć pomocą innym. Jest przewidywalnie, ale nadal fabuła pełni tu o wiele bardziej istotną rolę niż w głównych odsłonach Monster Hunter.

Zobacz również: Foodtruck Arena – recenzja gry. Nie ma to jak pokopać pomidora foodtruckiem

Wspomniałem o profesji jeźdźca, więc warto wyjaśnić, co to tak naprawdę znaczy. W głównej mierze oznacza to, że możemy poruszać się na wychowanych przez nas potworkach. Podczas podróży przez świat będziemy odwiedzać siedliska różnych bestii oraz ich gniazda. Po pokonaniu rodzica takiego stworka, możemy podwędzić jajo i się nim zając. Nie, nie zrobimy wielkiej jajecznicy, ale zaniesiemy do naszej stajni i tam je wyklujemy. Potem takiego potworka możemy dosiadać i dalej przemierzać na nim świat. Podczas gry będziemy mogli znaleźć ponad 80 rodzajów potworków z możliwością zdobycia ich jaja plus około 40 przeciwników, których jednak nie będzie można oswoić. Szybko nasuwa się porównanie do Pokemonów i odkrywania nowych stworków w pokedeksie. Tutaj wciąga to dokładnie tak samo. Potworki mają różne umiejętności, ataki specjalne, żywioły, podatności na konkretne ataki, no i przede wszystkim świetne designy. Co więcej, konkretne ich umiejętności z czasem pozwalają nam dostać się w nowe, wcześniej niedostępne miejsca.

Kolejną istotna różnicą w Monster Hunter Stories 2 względem „normalnego” Monster Huntera jest system walki. W recenzowanej grze zastosowano bowiem system turowy z prostą mechaniką opierającą się na systemie kamień-papier-nożyce. Podczas walk możemy wyprowadzać ataki silne, szybkie albo techniczne. No i szybkie biją silne, silne techniczne, a techniczne szybkie. Do tego towarzyszące nam potworki również mają predyspozycje do którejś kategorii ataków, więc warto dobierać je do konkretnego przeciwnika. Oczywiście to tylko szkielet systemu walki, bo potem dochodzą jeszcze zależności żywiołów, czy też słabości potworków oraz naszych zbroi. Możemy również używać sześciu rodzajów broni, co też ma znaczenie w walce z konkretnymi potworkami (na przykład kamienny potwór jest podatny na ataki młotem). W walce najefektowniejsze są umiejętności i ataki specjalne, którą potrafią wyglądać spektakularnie. Te natomiast są zmienne zależnie do używanej przez nas broni czy towarzyszącego nam potworka.

Zobacz również: TOPka Pułkownika Żbika – 5 najlepszych kanałów o filmach na YouTube

Monster Hunter Stories 2: Wings of Ruin
Fot. Screen z gry Monster Hunter Stories 2: Wings of Ruin

Bardzo ciekawie prezentuje się kwestia craftingu w grze. Może nie jest to skomplikowany model, ale pozwala osiągnąć naprawdę fajne rezultaty. Podczas eksploracji świata i walki z potworami zbieramy sporo przydatnych przedmiotów, z których możemy wytwarzać przede wszystkim bronie i zbroje. Te przyjmują wygląd i atrybuty zgodnie z materiałami wykorzystanymi do ich wytworzenia. Sprawia to, że zbroje mogą wyglądać naprawdę interesująco oraz skrajnie różnie. Pokonasz białego, puszystego Paolumu, z jego futra zrobisz elegancki, futrzany kombinezon. Z pancerza Tetsucapry na przykład wykonasz pełną zbroję, zmieniającą nasz wygląd na wzór jakiegoś egzotycznego demona. Gdy uwzględnimy liczbę różnych potworów do pokonania, możliwość ulepszania broni/zbroi – jest tego naprawdę dużo. Nie da się tu nudzić, nawet jeśli spędzimy z grą ponad 100 godzin, a tyle można na spokojnie poświęcić na dogłębne poznanie świata Monster Hunter Stories 2.

Jeśli chodzi o kwestie graficzno-techniczne, to trzeba zauważyć, że gra różni się od swojej rodziny z głównej linii. Twórcy postawili tu na bardziej kreskówkowy i kolorowy styl, co oczywiście wiąże się z targetem gry. Jednak nawet nie uwzględniając zamiarów Capcomu, bardzo pozytywnie odebrałem taką ewolucję artystyczną serii. Na mało wydajnym sprzęcie gra prezentuje się naprawdę ładnie i potrafi zauroczyć otoczeniem czy efektami podczas ataków specjalnych. No i ja osobiście zwyczajnie lubię takie kolorowe gry przywodzące na myśl między innymi Zeldę. Oczywiście pisząc o dobrze wyglądające produkcji, mam tu na myśli standardy Switcha, bo nie ma też co oczekiwać czegoś spektakularnego. Twórcy i tak chyba wycisnęli z konsoli, co mogli, bo gra momentami potrafi przyciąć, głównie podczas eksploracji. Na koniec muszę jeszcze pochwalić fakt, że gra posiada polską lokalizację (napisy). Podobnie było już w Rise, więc cieszy ta tendencja.

Zobacz również: Popkulturowy przegląd miesiąca – najciekawsze premiery filmów, gier i komiksów lipca

Monster Hunter Stories 2: Wings of Ruin
Fot. Screen z gry Monster Hunter Stories 2: Wings of Ruin

Monster Hunter Stories 2: Wings of Ruin to gra, którą można polecić każdemu, a chyba w szczególności fanom pokemonów. Sam nawet nie przypuszczałem, że tak wciągnę się w rozgrywkę i regularnie będę wracał do eksploracji z zamysłem odkrycia wszystkich potworków. Cieszą też zapowiedzi twórców, którzy planują w niedługim czasie rozszerzenia, prawdopodobnie dodające nowe obszary i nowe jajka do wyklucia. Czekam.

Plusy

  • Pokemonowe zbieranie potworków
  • Kreskówkowy styl graficzny może się podobać
  • Prosty, ale angażujący system walki

Ocena

8 / 10

Minusy

  • Drobne spadki płynności podczas eksploracji
  • Historia mogłaby bardziej zaskakiwać
  • Powtarzalność niektórych lokacji
Mateusz Chrzczonowski

Nie zna się, ale czasem się wypowie. Najczęściej na tematy gamingowe, bo na graniu i czytaniu o grach spędził większość życia. Nie ukrywa zboczenia w kierunku wszystkiego, co pochodzi w Kraju Kwitnącej Wiśni czy też niezdrowego zauroczenia kinem z różnych zakątków Azji.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze