Kena: Bridge of Spirits – recenzja gry. Bajkowa rewelacja nowej generacji

Kiedy w czerwcu ubiegłego roku po raz pierwszy zaprezentowano trailer Kena: Bridge of Spirits, gra przeszła bez większego echa w środowisku graczy. Cóż, trudno przebić się w towarzystwie takich marek jak Demon’s Souls, Horizon Zero Dawn, czy Resident Evil. Kena przykuwała uwagę imponującą, bajkową oprawą graficzną, jednak zaprezentowany zwiastun nie mówił nam nic więcej na temat gry autorstwa studia Ember Lab. I może dobrze, bo jeśli wiedziałbym to, co wiem po kilkunastu godzinach z grą, przez ostatni rok odliczałbym dni do jej premiery.

O czym opowiada Kena: Bridge of Spirits? Tytułowa Kena to młoda przewodniczka duchów. Poszukując górskiego sanktuarium bohaterka trafia do pięknego, lecz ogarniętego zepsuciem lasu. W jego sercu znajduje opuszczoną wioskę, której postanawia przywrócić dawny blask. Jedyną drogą do osiągnięcia tego celu jest oczyszczenie okolicy z trawiącej ją zarazy, spowodowanej przez uwięzione w niej duchy. Bohaterka nawiązuje kontakt z zaświatami poprzez specjalne maski. Wykonywane po śmierci danej osoby, poprzez swój powolny rozkład, mają symbolizować jej przejście do kolejnego życia.

Zobacz również: Popkulturowy przegląd miesiąca – najciekawsze premiery filmów, gier i komiksów października

Niestety nie wszystkim duchom dane jest przejść przez tę drogę samodzielnie i wymagają pomocy duchowych przewodników. Niemożność zaznania spokoju sprawia, że stają się one agresywne i przyjmują demoniczne postacie, jednocześnie zatruwając miejsca bliskie ich sercu. Naszym zadaniem jest odkrycie tych miejsc i z pomocą wyjątkowych umiejętności bohaterki oczyszczenie ich ze złych mocy. Pomagać będą nam przy tym sympatyczne czarne duszki zwane Rotami. Ich zadaniem jest utrzymywanie równowagi w przyrodzie. Niestety, rozsiane po całej krainie nie są w stanie w pełni wykonywać swoich obowiązków, dlatego też podczas naszej podróży będziemy pomagać im połączyć się na nowo.

Kena: Bridge of Spirits

Co ciekawe, fabuła gry jedynie zarysowuje postać Keny i spycha ją na dalszy plan w stosunku do postaci uwięzionych duchów. To one są głównymi bohaterami opowieści. Na całe szczęście są to historie interesujące i nieraz wzruszające. Nie ukrywam jednak, że chętnie dowiedziałbym się więcej o przeszłości bohaterki i motywacji jej działania. Drobne wskazówki na jej temat są przemycane w rozmowach z napotykanymi postaciami, ale są to jedynie szczątkowe informacje, z których trudno stworzyć pełen obraz bohaterki. A szkoda, bo tak interesująca protagonistka jak przewodniczka duchów zasługuje na nieco głębsze przedstawienie.

Kena: Bridge of Spirits

Zobacz również: FIFA 22 – recenzja gry. Kto grał w FIFĘ, ten się w cyrku nie śmieje

Już dość o tej fabule. Najlepszą stroną produkcji Ember Lab jest to, co w grach chyba najważniejsze, czyli gameplay. Powiem wam, że nie ma nudy! Gra idealnie łączy w sobie elementy walki z rozwiązywaniem zagadek środowiskowych. Ani nie będziecie tu przez godzinę tłuc potworów, ani nie spędzicie wieczności na rozwiązywaniu zagadek. Wszystko następuje tu po sobie w idealnej harmonii. Oznacza to, że po wymagającej walce znajdziemy chwilę oddechu podczas rozwiązywania łamigłówki, a po niej możemy spodziewać się już kolejnej konfrontacji z demonami. Zagadki nie należą do najtrudniejszych, a opierają się głównie na spostrzegawczości i opanowaniu zdolności bohaterki.

A w trakcie gry Kena znacznie wzbogaci swój arsenał umiejętności. Rozgrywkę rozpoczynamy posiadając jedynie broń przypominającą magiczną laskę Gandalfa. Potem na plecach bohaterki pojawi się łuk. Znajdą się też magiczne granaty i wiele więcej. Najfajniejsze jest to, że wszystkie umiejętności znajdują zastosowanie nie tylko w walce z przeciwnikami, ale też w trakcie rozwiązywania zagadek, czy eksploracji. Pojedynki z adwersarzami również nie ograniczają się jedynie do wymierzania kolejnych bezmyślnych ciosów. Podczas walki musimy zwracać uwagę na słabe punkty przeciwników, lub musimy zaatakować ich konkretną sekwencją umiejętności.

Kena: Bridge of Spirits

Zobacz również: Death Stranding Director’s Cut – recenzja gry. Ciężkie życie recenzenta

W warstwie audiowizualnej gra wspina się na absolutne wyżyny. Otrzymujemy tu całkiem spory otwarty świat, który zachwyca swoim bajkowym designem. Las po którym się poruszamy wręcz kipi magiczną otoczką, a miejsca owładnięte przez duchy tworzą mroczny kontrast względem reszty świata. Do tego ta niezwykle klimatyczna muzyka dopełniająca całość tworzy niepowtarzalne bajkowe doświadczenie. Kena: Bridge of Spirits wygląda po prostu genialnie, a do tego na konsoli PS5 działa niespotykanie szybko i płynnie. Nie mogę zapomnieć też o fantastycznych przerywnikach filmowych, które ogląda się niczym najlepsze animacje Disneya, czy Pixara. Nie ma się z resztą czemu dziwić, gdyż do tej pory Ember Lab specjalizowało się właśnie w tworzeniu animacji i reklam.

Kena: Bridge of Spirits

Kena: Bridge of Spirits to niepowtarzalna podróż do zjawiskowego świata. Gra oferuje zróżnicowaną rozgrywkę, która po prostu się nie nudzi, a o to czasem bardzo trudno. Aby w pełni poznać świat i jego historię spędzicie przy konsoli dobre kilkanaście godzin i nie będzie to czas stracony. Niech nie zwiedzie was bajkowy klimat produkcji. Po pierwsze jest tu też sporo mrocznych momentów, a po drugie potyczki z niektórymi bossami to prawdziwe wyzwanie dla najtwardszych graczy. Kena to moje największe, pozytywne zaskoczenie tego roku i jedna z najlepszych gier jakie do tej pory miałem okazję ograć na konsoli Playstation 5.

Plusy

  • Piękna, bajkowa oprawa graficzna
  • Urozmaicona rozgrywka
  • Ciekawa historia

Ocena

8 / 10

Minusy

  • Zbyt mały nacisk na historię bohaterki
  • Jedna i ta sama animacja podczas odkrywania słodkich Rotów
Maksymilian Sikorski

Kinematograficzny boomer. Superbohaterskie kino omija szerokim łukiem, racząc się kolejnymi filmami ubiegłego wieku. Ponadto nałogowy konsolowiec, który większość czasu spędza na wymachiwaniu mieczem.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze