Death Stranding Director’s Cut – recenzja gry. Ciężkie życie recenzenta…

Kiedy już myślałem, że moja przygoda z Death Stranding dobiegła końca i nigdy więcej nie będę musiał wcielać się w smutnego kuriera DHL-u…

Nigdy nie byłem fanem remasterów, wersji HD i DLC. No cóż – Sony wpadło na pomysł spakowanie wszystkich tych rzeczy w paczuszkę zwaną Director’s Cut. Po Ghost of Tsushima w takim wydaniu, w zeszły piątek dostaliśmy reżyserską wersję Death Stranding. O najnowszej grze Kojimy zostało powiedziane już wszystko. To jeden z tych tytułów, które albo się kocha albo nienawidzi. Ja, co przeczytacie w poniższej recenzji, pokochałem kurierską tułaczkę. Jednak nie na tyle, bym drugi raz ją przechodził – oooo nie, co to, to nie. Musi upłynąć jeszcze co najmniej dobrych 5 lat, zanim zdecyduję się na włożenie butów Daryla Nixona. Dlatego gdy dostałem od PlayStation kod recenzencki gry, z miejsca postanowiłem sprawdzić wyłącznie dodatkową zawartość.

Zobacz również: Gamedec – recenzja gry. Cyberpunk, na jaki czekałem

W przeciwieństwie do Ghost of Tsushima, w Death Stranding nie czeka nas wielkie, fabularne rozszerzenie. Zdecydowanie bliżej temu do aktualizacji na nową generację z kilkoma nowymi mechanikami. Znalazła się tu co prawda dodatkowa misja (nawiązująca niejako do Metal Gear Solid), ale nie ma ona żadnego wpływu na główną fabułę. Tak więc w pierwszej kolejności dostajemy upgrade techniczny. Roznoszenie paczek w rozdzielczości 4K albo w 60 klatkach na sekundę wynosi rozgrywkę na całkowicie nowy poziom. Wrażenia jeszcze bardziej potęgują funkcje pada DualSense oraz dźwięk 3D.

https://www.youtube.com/watch?v=B6Yoozt03sc

Co jeszcze dostajemy w Death Stranding Director’s Cut? Nowe mechaniki! Bo czego brakowało oryginalnej grze? Wyścigów, rzecz jasna. Serio, możemy wybudować sobie tor wyścigowy i sobie pojeździć w przerwie od roznoszenia paczek. Ale zdecydowanie najwięcej sensu ma wprowadzenie nowych gadżetów, ułatwiających naszemu kurierowi życie. Gracz dostaje między innymi katapultę na paczki (ze spadochronem!), która pozwoli nam ominąć niebezpieczne rejony. Innym usprawnieniem są stawianie ramp nad przepaściami, możliwość przywiązania bagaży do aerobagażnika, a nawet towarzysz – autonomiczny roboty, który wspomoże nas w noszeniu paczek.

Upgrade z PS4 na PS5 kosztuje jedynie 30 złotych, więc nie jest to wygórowana cena za nowy content i techniczne ulepszenia, które dostajemy z wersją reżyserską. Jeśli ktoś jeszcze w Death Stranding nie grał, tak premiera Director’s Cut jest do tego idealną okazją. Jeśli ktoś grał – niby można, ale chyba trzeba być naprawdę niezłym świrem, by przechodzić tę grę po raz drugi.


Recenzja DEATH STRANDING – RECENZJA GRY. CIĘŻKIE ŻYCIE KURIERA… pierwotnie swoją premierę miała 8 listopada 2019 roku.


Po przerażającym P.T., wszyscy wyczekiwali Silent Hills, a tu – niespodzianka. Konami i Hideo Kojima nagle wzięli rozwód, a projekt poszedł do kosza. Twórca gier założył swoje własne studio, Kojima Productions, a następnie uraczył nas pierwszymi, ubogimi w informacje  teaserami swojej nowej produkcji. Właściwie to raczył nas nimi przez cały okres oczekiwania na premierę, bo żadna z tych zajawek nie zdradzała kompletnie niczego na temat samej gry i jej fabuły. I jeśli myśleliście, że w końcu dowiecie się, o co właściwie w Death Stranding chodzi czytając tę recenzję… To może lepiej przeczytajcie inną. Bo to nie będzie jedna z tych recenzji, gdzie znajdziecie każdy aspekt gry opisany i rozłożony na czynniki pierwsze. Nie będzie tak z jednej prostej przyczyny – Death Stranding to doświadczenie, które według mnie należy przeżyć z jak najmniejszą ilością informacji.

Zobacz również: Days Gone – recenzja gry. Człowiek człowiekowi wilkiem, a zombie zombie zombie

Żeby wam po krótce przybliżyć historię w grze – wcielamy się w Sama Portera Bridgesa, kuriera w zniszczonej, podzielonej Ameryce. Pracując dla pewnej organizacji, naszym zadaniem będzie ponownie zjednoczyć Amerykę oraz jej narów w jedną całość. Oj tak, brzmi to jak bardzo patriotyczna gra i taka też jest. Wizja podzielonej, rozbitej Ameryki świetnie się zresztą wpisuje w jej teraźniejsze realia i tego, jaki wpływ miały ostatnie wybory prezydenckie na amerykański naród. Kto ogrywał MGS-y, ten w trymiga poczuje się jak w domu; patetyczny styl Kojimy miejscami wylewa się z ekranu. Jak się pewnie domyślacie, fabuła w grze nie ogranicza się jednak wyłącznie do misji zjednoczenia. To wielowątkowa i wielopoziomowa opowieść, zaskakująca na każdym kroku. Bo tak naprawdę wszystko kręci się wokół tytułowego Wdarcia Śmierci, mającego konsekwencje dla każdego człowieka.

Fabuła tej gry nie należy do najłatwiejszych, o nie. Pierwszy raz złapałem się na tym, że robiłem notatki, by sobie wszystko uporządkować i się w tym nie pogubić. Narracja historii poprowadzona jest w iście genialny sposób. Death Stranding nie odkrywa przed nami od razu wszystkich swoich kart i po kilku godzinach w grze rodzi się tylko więcej pytań, niżeli odpowiedzi. Każda kolejna cutscenka wywołuje sporą konsternację i wręcz obsesyjną żądzę poznania dalszej historii Ameryki, w której przyszło żyć Samowi Porterowi. Oj tak, świat przedstawiony w Death Stranding to bez wątpienia jeden z oryginalniejszych światów, jakie widziałem gdziekolwiek, kiedykolwiek. Dawno nie doświadczyłem ciekawszego ujęcia postapokalipsy czy po prostu dobrego science-fiction, które wnosiłoby do gatunku tyle świeżego powiewu. A ci bohaterowie! Każda postać jest bardzo wyrazista, ma jakąś głębię i niesie duchowy ciężar. To doprawdy rzadkie ostatnimi czasy, by jakaś gra miała X postaci i każda z nich była dobrze rozpisana i zapadająca w pamięć.

Zobacz również: Resident Evil 2 – recenzja gry. Remake prawie że idealny

death stranding

Nie jest jednak idealnie. Znacie tych naukowców z filmów science-fiction, którzy w pewnym momencie tłumaczą łopatologicznie (niby innym bohaterom, lecz tak naprawdę widzowi) skomplikowany i bogaty w naukową terminologię plan? Dla mnie twarzą takiego naukowca zawsze był Jeff Goldblum. I co by nie mówić o złożonej naturze scenariusza, zbyt wiele w nim momentów, gdzie gracz czuje się jakby na ekranie był właśnie taki Jeff Goldblum. W ogóle mam wrażenie, jakby pod koniec gry ten scenariusz nagle stał się bardzo przewidywalny i prosty. Jego rozwiązanie nie wywołało u mnie opadu szczeny, a raczej dość obojętne „a, ok, spoko”.

Zobacz również: The Dark Pictures: Man Of Medan – recenzja gry. Nowy horror od twórców Until Dawn

Co się tyczy samej rozgrywki, określenie symulator kuriera jest dosyć trafne. Nasz bohater musi dostarczać paczki, przemierzając otwarty świat i pokonując napotkane przeciwności losu. Tak, ta gra zdecydowanie nie jest dla każdego. Jeśli ktoś myślał, że Red Dead Redemption 2 wyznaczyło nowe standardy w rozwleczonej rozgrywce, Death Stranding go z miejsca znokautuje. Najciężej przebrnąć przez samouczek, czyli pierwszych 5-6 godzin gry. Później, stopniowo odblokowują się nowe możliwości, gadżety i funkcje, znacznie urozmaicające grę. Trzon pozostaje jednak bez zmian i gra wciąż będzie skupiać się na dostarczaniu paczek. Czy to misja główna czy poboczna, niemal zawsze skończy się tym, że gdzieś dostarczymy jakąś przesyłkę. Ale, cholera, to jest tak angażujące i wciągające, że trudno się od tego oderwać. Okej, przyznajmy to – Death Stranding to najgorsza gra do oglądania w historii gier ever i nawet Pac-Man jest pod tym względem ciekawszy. Jednocześnie, to jeden z najlepszych tytułów do grania. Żadna produkcja od bardzo dawna mnie tak sobą nie zaabsorbowała. Wczułem się w Sama właściwie natychmiastowo i nawet nie musiałem nieść na plecach worka ziemniaków, żeby go lepiej zrozumieć. Gdy dostałem ciężkie zlecenie, zastanawiałem się czy iść przez teren górzysty, co zajmie więcej czasu czy też przez teren bandytów, tzw. Mułów, co będzie znacznie szybsze, a przy tym znacznie bardziej niebezpieczne. Feeling postaci jest ogromny w tym tytule.

death stranding

Kolejnym aspektem wyróżniającym Death Stranding na tle innych gier, to to jak twórcy zaimplementowali rozgrywkę sieciową. To właśnie ten aspekt Kojima w swoim najnowszym dziecku pokochał chyba najbardziej. Kojarzycie jak w Dark Souls napotykamy często wiadomości pozostawione przez innych graczy? No to tu mamy to samo, tylko w znacznie, znacznie bardziej rozbudowanej formie. Mianowicie nasz kurier ma możliwość stawiania różnorakich budowli i narzędzi – od drabin i zaczepów po mosty i schrony. Załóżmy, że mam do pokonania sporych rozmiarów górę. Co robię? No stawiam drabinę rzecz jasna, a gdy już jestem na górze i muszę zejść po drugiej stronie, to aby się nie zabić, korzystam z zaczepu. I teraz gracze, którzy są podłączeni do sieci, będą mogli skorzystać w tym miejscu z pozostawionych przeze mnie pomocy w postaci rzeczonej drabiny i zaczepu. System ten daje sporo frajdy, nadaje światu przedstawionemu życia, a przy tym znacznie ułatwia i urozmaica naszą misję. Jest on też bardzo zgrabnie i dobrze pomyślany. Oczywiście, nie spotkamy na swej drodze innych Samów Porterów, a algorytm nie pozwoli na zaśmiecenie świata konstrukcjami każdego pojedynczego gracza, o nie. Korzystając z konstrukcji innych graczy, zaciskamy z nimi więź (tzw. Bridge Link), co przekłada się na większą ilość ich contentu w naszym świecie gry. Możemy też wysyłać lajki (zwiększają prestiż gracza) kurierom, którzy ułatwili nam w ten sposób życie. Podczas mojej przygody z Death Stranding słynąłem wśród innych kurierów z budowania dróg, co przełożyło się na kilkadziesiąt tysięcy lajków, a co za tym idzie rozwój niektórych umiejętności Sama. Ja zaś zawiązałem kilka kurierskich więzi z graczami, którzy budowali przede wszystkim schrony oraz tyrolki. Jak się okazało w trakcie rozgrywki, nie ma nic lepszego dla kuriera, niż dobrze rozmieszczona tyrolka…

Zobacz również: Red Dead Redemption 2 – recenzja gry. Kandydat do miana gry generacji

Death stranding

Nigdy nie podejrzewałem, że gra o byciu kurierem i roznoszeniu paczek tak mnie zafascynuje. Pewnie gdyby grę wydała inna firma, efekt byłby zgoła odmienny. Już widzę DLC z możliwością pominięcia niektórych zleceń, dla przykładu. Jednakże zrobił to nikt inny, jak Hideo Kojima. Przez spory okres czasu mego gamingowego życia bagatelizowałem jego personę. Po Death Stranding się to zmieniło – lepiej późno niż wcale, można rzec. Hideo Kojima swoim najnowszym tytułem udowadnia, czemu jego nazwisko tyle znaczy wśród graczy i twórców. Pokazuje przy tym wszystkim niedowiarkom, że jego pomysły nie ograniczają się wyłącznie do Metal Gear SolidDeath Stranding to nowy rozdział w branży gier. Rozdział, który zapewne podzieli zarówno recenzentów jak i samych graczy. Ale na pewno przejdzie do historii jako jeden a najbardziej oryginalnych tytułów w historii branży gier.

Plusy

  • To wciąż wyjątkowe doświadczenie...
  • Bogaty update w dobrej cenie

Ocena

8.5 / 10

Minusy

  • ... cierpiące na te same, scenariuszowe bolączki co dwa lata temu
  • Brakuje mi co-opa!
Krzysztof Wdowik

Nie lubi (albo nie umie) mówić zbyt poważnie i zawile o popkulturze. Nie lubi też kierunku, w którym poszedł Hollywood i branża gamingowa. A już na pewno nie lubi pisać o sobie w trzeciej osobie. W ogóle to on mało co lubi.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze