The Dark Pictures Anthology: House of Ashes – recenzja gry. Ani ziębi, ani grzeje

Pierwszy sezon The Dark Pictures Anthology, czyli projektu od Suppermasive Games, studia najbardziej znanego z Until Dawn, zbliża się ku końcowi.

Po średnim Man of Medan i tragicznym Little Hope, dostajemy House of Ashes. I przyznaję, że po pierwszych zajawkach recenzowanej tu gry, byłem nastawiony dość sceptycznie. Choć po drugiej odsłonie serii gorzej być raczej nie mogło, ciężko było mi sobie wyobrazić, by twórcy przebili i tak niewygórowany poziom Man of Medan. Ponownie – to nie była ani dobra, ani też zła gra. Ot, średniaczek z momentami. House of Ashes natomiast – patrzę na fabułę. Horror z wojskowymi? Meeeeeh….

Zobacz również: Popkulturowy przegląd miesiąca – najciekawsze premiery filmów, gier i komiksów listopada

A tu niespodzianka! Jak się okazało, największym plusem (jedynym?) House of Ashes są właśnie ci wojskowi. Mam wrażenie, że po raz pierwszy scenarzyści Dark Pictures naprawdę przyłożyli się do napisania postaci, dzięki czemu można je szybko polubić. Więcej – kibicować im i się do nich przywiązać, z uwagą śledzić każdy dialog i zastanawiać się nad skutkami podjętych przez nas decyzji. Wiecie, aby to czasem Bożenka nie umarła, a Karolek nie pokłócił się zbytnio z Jacusiem.

Za to sama historia… Nie wiem. W ogóle grając w tę antologię, mam nieodparte wrażenie, że Supermassive Games osiągnęło szczyt swych kreatywnych możliwości przy wspomnianym Until Dawn, a teraz jest już tylko odcinanie kuponów. Historiom w The Dark Pictures czegoś po prostu brakuje. Bo wszystkie trzy pomysły – statek widmo, opuszczone miasteczko i podziemia wypełnione wampirami – brzmią na papierze wprost idealnie na tego typu grę. I wszystkie w pewnym momencie gdzieś się załamują. W przypadku House of Ashes mamy te nieszczęsne, końcowe 20 minut, gdzie bohaterowie nagle zaczynają się zachowywać jak kompletnie inne osoby, a fabularne twisty są za przeproszeniem z dupki wyjęte.

Zobacz również: Czy przygodówki point and click to dziś gatunek wymarły?

Również dochodzi do tego sam aspekt rozgrywki. Dziwiłem się, że Sony od tak puściło ze swych korporacyjnych szponów i Supermassive Games i Quantic Dream. Ale to chyba nie była zła decyzja. Interaktywne przygodówki w formie prezentowanej nam od dobrych 15 lat, powoli zaczynają się przejadać. A mówię to ja – największy fan gatunku. House of Ashes wykorzystuje wszystko to, co było już i w poprzednich odsłonach antologii i w samym Until Dawn. Cholera, nawet niektóre sceny wydają mi się żywcem przekopiowane z poprzednich gier.

house of ashes

Co więc mam wam powiedzieć o trzeciej części cyklu The Dark Pictures Anthology? Średniawa. Niby robi krok w przód względem poprzedniczek, bo w końcu prezentuje fajnych i ciekawych bohaterów, ale jednocześnie i w tył, bo sporo tutaj niedoróbek i błędów technicznych. Sama formuła również może powoli zacząć nużyć. Polecam tylko dla prawdziwych maniaków – w innym wypadku lepiej sobie odłożyć na… No cóż, cokolwiek innego.

Plusy

  • Bohaterowie, którym się kibicuje

Ocena

5.5 / 10

Minusy

  • Końcówe 20 minut to jest cyrk na kółkach
  • Błędy i niedoróbki techniczne
  • Formuła powoli zaczyna nudzić
Krzysztof Wdowik

Nie lubi (albo nie umie) mówić zbyt poważnie i zawile o popkulturze. Nie lubi też kierunku, w którym poszedł Hollywood i branża gamingowa. A już na pewno nie lubi pisać o sobie w trzeciej osobie. W ogóle to on mało co lubi.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze