Uncharted: Legacy of Thieves – recenzja gry. Jeden z najgorszych remasterów

Gdzie się podziały czasy, kiedy gry wypuszczane na początku generacji konsol nie były remasterami? Kiedyś to było, ale nie mówmy o tym bo to boomerskie, krindżówa i mrozi, essa.

Tą dawką młodzieżowości sygnalizuje wam, że wasz ulubiony redaktor jest na czasie i już śpieszy do was z recenzją Uncharted Kolekcja Dziedzictwo Złodziei w wersji na PS5. Już od czasu PS4 ciągnie się za konsolami moda na wydawanie remasterów chyba wszystkiego, co pojawiło się na poprzedniej generacji sprzętów w ciągu ich żywota. Nie inaczej jest z PlayStation 5. Chociaż w teorii konsola otrzymała jedynie trzy pełnoprawne remastery, to w praktyce jest ich znacznie więcej. Tylko, że po prostu zostały przykryte łatką ulepszenia. Jedne zrealizowane lepiej, drugie nieco gorzej, ale ogólnie bez szału i nawet te 10$ opłaty za aktualizację to momentami za dużo.

Bardzo podobnie jest z odświeżonymi wersjami gier Uncharted 4 i Uncharted Zaginione dziedzictwo. Mimo faktu, że na pudełku gry widnieje napis sugerujący nam, że mamy styczność z pełnoprawnym remasterem, jest to po prostu kolejna płatna opcja odblokowania klatkarzu. W odróżnieniu jednak od wersji reżyserskich Ghost of Tsushima i Death Stranding nie doświadczymy tutaj praktycznie niczego, co sprawiałoby, że warto jest wydać pieniądze na wersję dedykowaną PS5. Twórcy nie wprowadzili żadnych dodatków fabularnych czy chociażby godnej synchronizacji z padem dual sense.

Zobacz również: Ewolucja nas zawiodła, czyli o tym jak gry zatrzymały się w miejscu

Tak naprawdę jedynymi zmianami, jakie dostajemy za cenę pudełkową 219 zł (dla osób nie posiadających gry w wersji na PS4) jest standardowo odblokowany klatkarz i rozdzielczość podbita do 4k. Niestety jednak, jeśli spodziewacie się zestawu natywnego 4K i 60fps jak w łatce do Ghost of Tsushima i Death Stranding to możecie się rozczarować. Deweloperzy zafundowali nam standardowy podział na tryby graficzne z mniej standardowymi dla gier z PS4 wyborami. Mamy tutaj opcje natywnego 4K ze sztywnymi 30 klatkami. 1440p sztucznie podbijane do 4K w 60 fpsach oraz tryb ultra wydajności dedykowany telewizorom wzbogaconym o odświeżane 120hz i HDMI 2.1. W trzeciej opcji gra oferuje rozdzielczość 1080p i 120fpsów.

Uncharted kolekcja dziedzictwo złodziei
Foto. Digital Foundry.

Tyle w teorii. A jak to jest w praktyce? Jedyny tryb, do którego można mieć zastrzeżenia to ultra wydajność, która w tych najcięższych sekwencjach na Madagaskarze potrafi zgubić około 20 klatek. Pozostałe tryby działają solidnie, jednak zastosowane 4K w tej grze budzi kontrowersje. Tak naprawdę, gdybym nie wiedział, że uruchamiam tryb jakości i nie widział różnicy w klatkach, mógłbym spokojnie powiedzieć, że natywne 4K i sztucznie podbita rozdzielczość do 4K różnią się od siebie tak bardzo jak Fiat 500 i Fiat Cinquecento. No niby dwie różne rzeczy, ale w praktyce to różnic nawet ekspert z lupą umie pokazać.

Zobacz również: Kupiłem PlayStation 5, a Sony dalej chce moich pieniędzy – czyli przemyślenia po roku z konsolą

Efekty DualSense również szału nie robią. A przynajmniej jak na standardy poprzednich gier ekskluzywnych wspierających tę funkcję. Myślę, że najprościej i najbardziej dyplomatycznie będzie, jeśli porównam to do haptyki oferowanej w grach multiplatformowych. Niby jest, ale szału nie robi i w sumie to widać, że robione było na szybko i po macoszemu.

Ale żeby nie było, że ciągle tylko krytykuje tę aktualizację i żeby Sony nam cokolwiek jeszcze po tej recenzji wysłało, wypada wspomnieć o plusach. A jednym z nich jest ulepszenie graficzne. Niestety jest tak minimalne, że gdybym nie zestawił ze sobą wersji PS5 i PS4 to bym nie zauważył. Chodzi o minimalnie ostrzejsze tekstury w oddali i jeszcze bardziej ubogo wzbogacone otoczenie oraz zmniejszony poziom rozmycia ruchu, który dla wielu graczy, poza mną oczywiście wypada na plus. To niestety jedyne ulepszenie graficzne na jakie można liczyć, bo nawet rodzaj cieni identyczny jak w wersji na PS4. I mimo ulepszenia pod nową generację konsol dalej pokazują kompromisy rodem z podstawowego modelu PlayStation 4.

Kolejnym plusem jest wsparcie dla dźwięku 3D, który potrafi naprawdę mocno wzbogacić sekwencje akcji jak strzelanina na Madagaskarze. Powiedziałbym, że świetnie wypadają również same gry. Ale niestety oceniam samą aktualizację, więc poza większą ilością klatek plusy nam się kończą.

Uncharted kolekcja dziedzictwo złodziei
Foto. Uncharted Legacy of Thieves PS5 jakość vs wydajność.

Zobacz również: Najlepsze filmy lat 70-tych

Finalnie Uncharted Kolekcja Dziedzictwo Złodziei pod kątem pełnoprawnego remastera jak reklamuje go Sony, można nazwać pełnoprawnym żartem. Jeśli ocenić to pod kątem zwykłej łatki poprawiającej wydajność to też nie jest kolorowo. Zwłaszcza patrząc na to, że poprzednie płatne aktualizacje gier Sony wnosiły więcej niż 60 klatek. I naprawdę spory niesmak pozostawia konieczność płacenia za coś, co chociażby The Las of Us Part II dostało za darmo. Jednak jeśli posiadacie już obie te gry i naprawdę chcecie zagrać w 60 fpsach to możecie śmiało kupować tę aktualizację. Te kilkadziesiąt złotych to nie dużo jak za poprawę komfortu rozgrywki. Szkoda tylko, że Sony coraz częściej wychodzi z takiego założenia i finalnie za coraz więcej darmowych rzeczy musimy płacić.

Plusy

  • Wsparcie dźwięku 3D
  • Mimo wszystko wciąż najlepsza opcja, aby zagrać w Uncharted
  • Odblokowany klatkarz

Ocena

6 / 10

Minusy

  • Brak większych zmian względem oryginalnej wersji
  • Jedna z gorszych płatnych aktualizacji
  • Wprowadzenie fukncji dual sense potraktowane po macoszemu
Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze