Tiny Tina’s Wonderlands – recenzja. Fajna gra, ale…

Mało rzeczy w tym roku interesowało mnie równie mocno, jak premiera Tiny Tina’s Wonderlands. W ciągu ostatnich miesięcy doczekaliśmy się wielu ciekawszych tytułów, a wiele bardziej interesujących gier jeszcze przed nami. Jednak Borderlands zawsze będzie miało wyjątkowe miejsce w sercach graczy. I mam wrażenie, że właśnie z tego powodu twórcy przestali się w jakikolwiek sposób starać.

A przynajmniej takie można odnieść wrażenie, oceniając Tiny Tina’s Wonderlands. W pewnych grach fabuła nie ma kompletnego znaczenia i jest tylko po to, aby wytłumaczyć, czemu strzelamy do pewnych osób. Nie inaczej jest w tej produkcji. Tytułowa Mała Tina zaprosiła do swojej jaskini grupę znajomych, aby rozegrać sesje RPG w Bunker & Badasses. Historia zabiera nas w świat fantasy, w którym potężne zaklęcia oraz wymyślna broń palna walczą ze sobą o miano najlepszego narzędzia destrukcji. Główny wątek skupia się na pokonaniu złego smoczego władcy, który znowu zagraża krainie cudów. Próżno tu szukać niesamowicie głębokich postaci i szokujących zwrotów akcji. W zasadzie jedyną wartą uwagi rzeczą jeśli chodzi o historię, są dialogi między postaciami, które często w zabawny sposób łamią czwartą ścianę.

Na pochwałę zasługuje przede wszystkim dobór aktorów, którzy użyczyli swojego głosu postaciom w grze. Ashly Burch w roli Tiny Tiny czy Andy Samberg jako siedzący z nami przy sesji Valentine sprawiają, że zbieranie śmieci w looter shooterze jeszcze nigdy nie było tak dobrą zabawą.

Zobacz również: Tony Stark – Iron Man. Tom 1 – recenzja. Nie taki znowu ‘fresh’

Przejdźmy do najważniejszej rzeczy, czyli rozgrywki. Pod tym względem gra prezentuje się co najmniej ciekawie. Twórcy postanowili zabrać serię w kierunku pełnoprawnego RPG, dając nam do wyboru sześć klas postaci. Grać możemy między innymi magiem, paladynem czy nekromantą. Każda z klas ma swoje unikalne umiejętności aktywne i pasywne. Dla przykładu, jeśli wybierzemy profesję Spellshot, czyli maga, będziemy mogli w trakcie walki rzucić na przeciwnika czar polimorfii, który kochają wszyscy gracze League of Legends. Natomiast jeśli zdecydujemy się na klasę Graveborn, czyli nekromanty, będziemy mogli być niewrażliwi na obrażenia przez krótki czas w momencie otrzymania śmiertelnych obrażeń, kiedy ta umiejętność będzie aktywna. A dodatkowo pozwoli nam ona na zadawanie zwiększonych obrażeń.

Tiny Tina's Wonderlands
Foto. Opis klas Tiny Tina’s Wonderlands.

Pod względem balansu klas gra wypada całkiem dobrze, ponieważ nie uświadczymy tu czegoś takiego jak jedyny słuszny build, który najbardziej ułatwia rozgrywkę. Każda ścieżka postaci jest odpowiednio zróżnicowana i ma swój unikalny styl. Niestety gracz może korzystać jedynie z dwóch umiejętności w jednym czasie, z czego jedną zawsze będzie ta unikatowa. Drugie miejsce na zaklęcia jest przeznaczone na zwoje czarów, które znajdziemy podczas swojej przygody, więc tu mamy dowolność w wyborze między zaklęciami zniszczenia. Trzeba przyznać, że dzięki wprowadzeniu magii do formuły Borderlands nieraz można zauważyć podobieństwa względem mechaniki do takich gier jak Overwatch. Nie powiedziałbym, że to coś złego. Sprawdziło się to zaskakująco dobrze i jestem mocno zaskoczony, że twórcy nie wzbogacili gry o pełnoprawny tryb PVP.

Zobacz również: Ghostwire: Tokyo – Recenzja gry. Uwierz w ducha

Prócz czarów deweloperzy zafundowali nam pełnoprawne drzewko umiejętności, rozbudowany kreator postaci i jak na RPG z prawdziwego zdarzenia przystało, punkty statystyk. Niestety rozwój postaci nie należy do najbardziej ambitnych projektów i dość powiedzieć, że prezentuje się przeciętnie. Wraz z postępem ulepszanie drzewka przełoży się na szybkość przeładowywania broni, zwiększy obrażenia pasywne od statusów czy po prostu pozwoli nam przyzwać zwierzaka podczas walki. Mimo faktu, że drzewko umiejętności nie zalicza się do najbardziej rozbudowanych, to wciąż praktycznie wszystkie pasywne perki, które zdobędziemy prędzej czy później bardzo przydadzą się w grze. A przypomnę, że to rzadkość w dzisiejszych grach, patrzę na was CD Projekt Red.

Tiny Tina's Wonderlands
Foto. Tiny Tina’s Wonderlands.

Wart wspomnienia według mnie jest też kreator postaci, który pozwala nam nie tylko stworzyć najdziwniej wyglądającą postać, jaka nam przyjdzie do głowy, ale też możemy w znacznym stopniu zadecydować jakim głosem będzie mówić. Prócz gotowych szablonów głosów możemy wybrać jego wysokość. Dzięki czemu nasza postać może brzmieć jak dostojny bas Krzysztofa Krawczyka lub po prostu jak stereotypowy piskliwy goblin.

Zobacz również: Sandman, tom 4: Pora Mgieł – recenzja komiksu

I to w zasadzie tyle jeśli chodzi o plusy tej gry. Jak już mówiłem na początku, twórcy serii chyba już dawno odpuścili sobie wszelkie starania. Widać to nie tylko po tym, że Tiny Tina’s Wonderlands to recykling silnika z Borderlands. To w zasadzie ta sama gra tylko z innym klimatem. Dla niektórych fanów serii może być to plusem, jednak nie ukrywajmy, że pewne aspekty mogą wręcz zirytować, kiedy spojrzymy na cenę produkcji. I nie mówię tu o aspekcie wizualnym, który swoją drogą w 2022 roku jest nie do pomyślenia, ale przede wszystkim o przeciwnikach i mapach.

Znaczna część oponentów, których spotkamy podczas naszej przygody to w zasadzie chamski recykling postaci z poprzednich części. Wszystkie cyklopy, zombie czy trolle oraz niektórzy bossowie to ci sami przeciwnicy, których poznaliśmy w poprzednich częściach. Kolejną irytującą rzeczą jest powtarzalność map. Podczas swojej rozgrywki przypadki, kiedy lokacja się nie powtórzyła lub po prostu nie była nieznacznie zmodyfikowaną wersją poprzedniej mapy, mogłem policzyć na palcach jednej ręki. Jeśli o samą grafikę i wydajność gry chodzi, to powiem tylko tyle, że obie rzeczy stoją na poziomie niezależnego tytułu we wczesnym dostępnie ze Steama.

Tiny Tina's Wonderlands
Foto. Tiny Tina’s Wonderlands.

Zobacz również: Piosenki o miłości – recenzja filmu. Nutka uczuć

Gra na konsolach nowej generacji oferuje tryb rozdzielczości i wydajności. Różnica między innymi polega na tym, że w tym pierwszym zagramy w 60 kl./s i natywnym 4K. Natomiast w tym drugim możemy liczyć na 120 kl./s przy rozdzielczości 1080p. Delikatnie mówiąc, żaden z tych trybów nie jest zadowalający, ponieważ niezależnie od wszystkiego gra potrafi momentami spaść do 30-40 kl./s. Dzieje się to głównie, kiedy chcemy podnieść wypadające z przeciwników przedmioty, które jakimś cudem dużo bardziej obciążają sprzęt niż ciągłe wybuchy i masa wrogów. Prócz absurdalnych problemów z wydajnością gra negatywnie zaskakuje nas swoją warstwą wizualną, która niekiedy prezentuje się gorzej niż w poprzednich częściach.

https://www.youtube.com/watch?v=0-RAqyHU48M

Nie chodzi tu o kreskówkową stylistykę, a o braki w detalach i kompetencjach deweloperów, które ten styl maskuje. Braki podstawowych odbić, efektów pogodowych czy chociażby momentami nieistniejąca sztuczna inteligencja i cienie sprawiają, że obraża mnie sama myśl o cenie tej gry. Tiny Tina’s Wonderlands to tytuł bardzo specyficzny, który prawie na pewno spodoba się fanom serii Borderlands. Jednak osoby niezaznajomione z klimatem serii mogą się od niego mocno odbić. Na ten moment, jeśli nie jesteście zagorzałymi fanami franczyzy, czy po prostu szanujecie swoje pieniądze, polecam poczekać, aż gra mocno zejdzie z ceny. Na tle swojej konkurencji nie jest jej po prostu warta. W końcu, po co płacić za recykling poprzednich części prawie 300 zł skoro Borderlands 3 kupimy dużo taniej?

Plusy

  • Świetny voice acting
  • Zróżnicowanie klas postaci

Ocena

6 / 10

Minusy

  • To w zasadzie Borderlands 3 tylko, że dużo droższe
  • Powtarzalne lokacje
Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze