Debiut. Ten niewątpliwie jest w stanie otworzyć pewne drzwi, bądź bezpowrotnie je zamknąć. Tym trudniejsze zdaje się więc skonstruowanie swojego pierwszego pełnoprawnego dzieła. I przed takim wyzwaniem stanął Tomasz Habowski, reżyserując Piosenki o miłości. Pozostało odpowiedzieć na pytanie, czy artysta ten pozostanie na językach, czy też usunie się w cień.
Co by nie mówić o jakości pewnych dzieł, tworzenie samo w sobie jest zadaniem trudnym. Albowiem wielokrotnie na drodze do samorealizacji staje nam ogrom przeciwności losu. I nie znam biografii Tomasza Habowskiego. Nie wiem, czy proces kreatywny, jaki zaistniał przy tworzeniu jego debiutanckiego filmu, był usłany różami, czy wręcz przeciwnie. Jednak jedno jest pewne. Piosenki o miłości to produkcja, która na barki bierze opowiedzenie o realizacji siebie, spełnieniu oczekiwań, które stawiamy sami sobie. Jednak czy przesłanie to zostało odpowiednio przekazane?
Zobacz również: Prezent od losu – recenzja filmu. Netflixowa wtopa czy soczysty thriller?
Nałóg palenia papierosów staje się przyczyną burzliwej historii pełnej miłości, nienawiści i ambicji. Albowiem to właśnie podczas wyjścia na dymek, główny bohater Robert Jaroszyński odnajduje swoją muzę, Alicję. Od razu wpada mu w ucho zadziwiający głos dziewczyny i oczarowany brzmieniem postanawia zaryzykować i umówić się z młodą kobietą na randkę. Ta, choć na początku niechętna, zgadza się na spotkanie z nieznajomym.
Od tamtej pory los obojga młodych ludzi zostaje ze sobą spleciony. Jednak by ich relacja przetrwała, będą musieli zmierzyć się z własnymi demonami, które będą przeszkadzać im w byciu najlepszą wersją siebie. Czy uda im się przeskoczyć te emocjonalne ściany, czy też zatracą się we własnych problemach, gubiąc siebie nawzajem?
Zobacz również: Inni ludzie – recenzja filmu. Trudne sprawy
Projekty takie jak te najczęściej trzymane są na barkach aktorów. I w tym przypadku zdaje się nie być inaczej. Nie znaczy to jednak, iż to wada tejże produkcji, gdyż jest wręcz przeciwnie. Albowiem aktorsko Piosenki o miłości to prawdziwa uczta, po której widz nie będzie chciał zostawić najmniejszego okruszka.
Tomasz Włosok to prawdziwy mistrz w swoim fachu, który ma przed sobą świetlaną karierę. W jego wykonaniu Robert jest postacią autentyczną, pełną życia, niezwykle charyzmatyczną, aczkolwiek osobliwą. Jednocześnie bohater ten posiada wiele odcieni szarości, które aktor ten w bezbłędnym wykonaniu pokazał widzom. Już dla tej jednej roli warto wybrać się do kina i zatopić w ogromnym talencie Włosoka. Miał do pokazania tak dużo emocji, a jednak na każdą miał swój własny sposób, dzięki czemu Robert staje się jeszcze bardziej autentyczny i wielowymiarowy, niż to wygląda na papierze scenariusza.
Na pochwałę zasługuje również Justyna Święs. Nie tylko pokazała swój jakże ogromny talent wokalny, ale i ujawniła drugi, czyli ten aktorski. Trzeba przyznać, że solidnie przyłożyła się do swojej roli i pokazała, na co ją stać. Jej postać mimo bycia wycofaną i nieśmiałą, skrywa w sobie wiele emocji. I te Święs przedstawiła w taki sposób, że wierzymy w jej ekranowe rozterki całym sercem.
Trudno nie wspomnieć również o jakże dobrym występie Andrzeja Grabowskiego. Warto od czasu do czasu przypomnieć sobie, że to po prostu kapitalny aktor z niesamowitym talentem, czego i w tym filmie nie ukrywa. Rola zadufanego w sobie aktora, którego gwiazda już dawno przygasła daje sporo do myślenia i jest przykładem jak nie wychowywać swoich dzieci.
Zobacz również: Najgorszy człowiek na świecie – recenzja filmu. Ach, to życie...
Historia, co trzeba jasno przyznać, nie jest niczym odkrywczym. Ot uzdolniony muzycznie mężczyzna, który ma szansę być kimś więcej, spotyka na swojej drodze muzę. Ta nadaje nowy sens jego życiu, jednak za sprawą głupich i często samolubnych decyzji, obydwoje wpadają w bardzo toksyczne i dysfunkcyjne jezioro uczuć.
I choć melodię tę słyszałem setki razy, tak Piosenki o miłości dodają jej swoiste brzmienie. Tytuł ten nie ukrywa swojej prostoty, czyniąc z niej swój atut. To bardzo szczera i ciepła historia, która być może nie jest odkrywcza, ale stara się być najlepszą wersją siebie. Taką, która zapada w pamięć za sprawą emocji nią niesionych. W dodatku scenariusz pełen jest niczym nieskrępowanych nawiązań do polskiego internetu. Dzięki temu widz zaznajomiony z obecną kulturą sieciową będzie czuł się jak w domu. Film ten jest doskonałym przykładem jak tworzyć szczere postaci. Skoro chcemy napisać kogoś autentycznego, to sprawmy, by lubił i śmiał się z tego, co my. Niech czuje i myśli to, co my. A reszta przyjdzie sama. I tenże potencjał w tej produkcji został wykorzystany.
Co prawda są momenty (szczególne związane z jedną postacią w filmie), które scenariuszowo kuleją. Czasem nie do końca wiadomo, dlaczego dzieją się rzeczy, które mają miejsce. Produkcja momentami wręcz prosi się o mocniejsze zarysowanie pewnych motywacji i powódek działań. Są to jednak sprawy mało istotne, na które można przymknąć oko. Gdyż mimo wszystko Piosenki o miłości są dziełem kompletnym.
Zobacz również: To nie wypanda -recenzja filmu. Idealna animacja na wspólny seans rodzica z dzieckiem
Ciężko jednoznacznie stwierdzić, czy Piosenki o miłości są bardziej musicalem, czy też dramatem. Albowiem mamy tu do czynienia z gatunkiem, który trudno na pierwszy rzut oka określić. Taki miszmasz na szczęście spina się w jedną integralną całość. Najbardziej sprawiedliwym chyba będzie stwierdzenie, iż to dramat z naleciałościami musicalowymi.
A jednak aranżacja muzyczna okazuje się tu być lepsza niż w niejednej, czy to scenicznej, czy kinowej melofarsie. Piosenki, które wykonuje Justyna Święs, zapadają w pamięć i zostają w niej na dłużej. Są pełne emocji, cudownie wykonane, jednocześnie nowoczesne i świetnie zaaranżowane. Melomani po seansie nie będą wręcz mieli prawa, na co narzekać. To muzyczny bufet, w którym każdy znajdzie coś dla siebie.
Jednak prawdziwe podłoże kreatywności kryje się w nietuzinkowych zdjęciach. Choć film ten w większości jest czarno-biały, tak są momenty, gdzie konwencja ta zostaje przełamana. Gdy mamy do czynienia z nagraniami zrobionymi telefonem, naszym oczom ukazują się prawdziwe kolory. Ba! Sama ścieżka dźwiękowa w tych momentach ewidentnie pochodzi z urządzeń przenośnych. Tak mała rzecz, a jak niesamowicie bawi. Aż prosi się o więcej tego typu produkcji, gdzie autor ma pomysł na zdjęcia, które jednocześnie są czymś ciekawym i tworzą pewien realizm świata, zbliżając nas do ekranowych bohaterów.
Zobacz również: Cyrano – Recenzja filmu. Czy słowa mogą kochać?
Dzieło Tomasza Habowskiego to zdecydowanie udany debiut. To produkcja bardzo oryginalna, mimo swojego mało oryginalnego podłoża. Jest w niej dużo serca, szczerości i pasji. Ta historia o miłości i własnych ambicjach naprawdę porusza. Gutek Film jak zwykle dystrybuuje godne obejrzenia dzieło, które, miejmy nadzieję, zapisze się w kartach historii jako jeden z wielu sukcesów reżysera.
Według innych redaktorów...
Kamil Kołodziejczyk
16 kwietnia 2022“Mała rzecz, a cieszy” – zgodnie z tym, co głodnemu na myśli, możemy pomyśleć “that’s what she said”, albo “o, to ten tekst z reklamy”. Ale Piosenki o miłości to właśnie taki film. Mały, skromny, choć najbardziej spasuje tu określenie “intymny”.
Niestety w tej małości jest bardzo sugestywny i przewidywalny. Po każdej fajnej scenie spodziewamy się kontrastu i spierniczenia tego, co dobrego było w scenie poprzedniej. No i przeważnie właśnie tak to tu bywa. Świat, jaki tu dostajemy, jest tak bliski, jak daleki, tak znany, jak niechciany głębszego poznania. U mnie do wyróżnienia mamy dwie role. Pierwsza to debiutancka duża rola Justyny Święs, zagraną dokładnie tak, jak jej filmowa postać powinna wyglądać. Druga to Andrzej Grabowski na miarę Andrzeja Grabowskiego. Nie jest to żadna patopostać, do jakiej nas niestety ostatnio przyzwyczaił. Tutaj to wielki artysta w całej swojej okazałości. Trochę stereotypowy, może przerysowany, ze zbyt wielkim ego, sprowadzający całe swoje otoczenie do parteru. Ale bardzo wiarygodny.
No i w końcu. Taką czarnobiałość filmu to ja rozumiem. Gdzie nie narzuca nam interpretacji, nie mówi: “Patrzcie! Ten film jest czarno-biały, jak coś wypierzemy z kolorów, to musi to być ważne, poważne, a wy, plebejscy widzowie, musicie to brać na serio!”. Poważni krytycy często się na to łapią. Ale ja ani poważny, ani krytyk. Piosenki o miłości na szczęście są napisane innymi nutami.
7