Tony Stark – Iron Man. Tom 1 – recenzja. Nie taki znowu ‘fresh’

Marvel Fresh nie jest tym, czym powinien. Po którymś z kolei komiksie tej serii zaczynam mieć wrażenie, że jako fan Marvela lubię to uniwersum i trzymam się go kurczowo tylko ze względu na filmy i seriale. Jeden z najnowszych dzieci tego runu, tym razem skupiająca się na Iron Manie niestety nie odwraca tej sytuacji. Pokładałem w Tonym duże nadzieje, ale i on nie udźwignął ciężaru serii.

Historia ukazana w Tony Stark. Iron Man kontynuuje wątki z eventu Civil War II. Także od razu ostrzegam, że jak ktoś sięga po ten komiks jako stand-alone’ową opowieść, może się nieco zawieść. Nie ma tych odniesień zbyt dużo, więc połapanie się w bieżących wydarzeniach nie sprawi problemu. Raczej wspominki bohatera i jego przemyślenia mocno są zakorzenione we wspomnianej historii. Na tyle mocno jednak, że choć pobieżnie, trzeba wiedzieć, co się tam wydarzyło.

Zobacz również: Sandman, tom 3: Kraina Snów – recenzja komiksu. Mieszanka abstrakcji

Tony Stark. Iron Man. Tom 1
Fot. Strona z komiksu Tony Stark. Iron Man. Tom 1/Marvel

Ciężko streścić, o czym opowiada ten komiks, bo historia pędzi. A na dobrą sprawę przy jednoczesnym zawrotnym tempie na niczym konkretnym się nie skupia. Samego Tony’ego spotykamy w trakcie zarządzania i rozwijania firmy Stark Unlimited. Werbuje on nowego pracownika, by pomógł mu w relacjach ludzi ze sztuczną inteligencją. Tak w skrócie. Dużym skrócie. Bo szczegóły nie są tu zbyt ważne. A nawet gdyby były, to są tak diabelnie mało intrygujące, że gdyby projekt Starka wyłożony był na kilka stron, bez straty można by je było przerzucić bez zapoznawania się z nimi.

Wydarzenia przeskakują z wątku na wątek, pojawiają się nowi/starzy bohaterowie, oryginalne przygody, świeże zagrożenia. Ale aż strach pomyśleć, jak ta historia nie intryguje. Jest tak skonstruowana, że zamiast wciągać czytelnika, odrzuca go na kilometr. Kilkukrotne podchodzenie do komiksu nie odmienia sytuacji. Czyta się to ciężko, zmagania głównego bohatera są dziwaczne, wydarzenia infantylne do bólu, nieraz po prostu chaotyczne.

Zobacz również: Ubisoft szykuje dużą imprezę?

Iron Man. Tom 1
Fot. Strona z komiksu Tony Stark. Iron Man. Tom 1/Marvel

Jedyne co w tym komiksie wyszło na plus to główny bohater. Tony Stark standardowo dźwiga na swoich barkach ciężar nieudanej historii. Trzeba przyznać, że nieważne, który komiks przyjdzie nam czytać, dopiero po skończonej lekturze naprawdę doceniamy, jaką robotę odwalił Robert Downey Jr. wcielając się w Iron Mana.

Wiem, że nie o nim jest ten tekst, ale trzeba to przytoczyć. Tony Stark wielką postacią jest i z tym nie można się kłócić. Nawet jak chwilami bywa nieco bezpłciowy, to jego charyzma wylewa się z kart komiksu. Gorzej, że poza charyzmą ujawniają się też głupotki, i cukierkowo serduszkowe elementy romantyczne. Ja wiem, że Marvel to jednak bardziej entuzjastyczny klimat niż krwawe DC, ale nie pogardziłbym w tej historii odrobiną mroku i powagi. Tak dla czystej równowagi.

Zobacz również: Wujek Sknerus i Kaczor Donald, tom 9 i 10 – recenzja komiksu. Ależ to była przygoda!

ron Man. Tom 1
Fot. Strona z komiksu Tony Stark. Iron Man. Tom 1/Marvel

Nie można odmówić jednak ogromu akcji. Jak wspomniałem, akcja goni na złamanie karku, także nie ma chwili odpoczynku. A akurat tutaj by się przydał. Bo patrzenie na migdalenie się Starka i Hope nie uznaję za przerwę. Na każdym kroku czuć, że w tej historii czegoś brakuje. Dodatkowym minusem, do którego muszę się przyczepić, jest grafika. Fabuła opierająca swój trzon na motywie rzeczywistości rozszerzonej powinna mieć jednak to coś, co wciska w fotel i ułatwia zapoznanie się z tą technologią.

Tymczasem komiks ten przyprawia czytelnika o ból głowy za każdym razem, gdy rysownicy przedstawiają nam to nieszczęsne AR. Rysunki nie są ładne. Nie wiem, czy można bardziej zjechać powieść graficzną, niż powiedzieć, że „rysunki są do bani”. Ale trzeba to powiedzieć wprost. O ile wszystkie wydarzenia w świecie rzeczywistym dają radę, to wspomniany świat komputerowy to istny dramat.

Zobacz również: The Amazing Spider-Man, tom 1-3; recenzja komiksu. Status quo wraca jak bumernag

Podsumowując niepochlebne rozważania, muszę przyznać, że na komiksie Tony Stark. Iron Man bardzo się zawiodłem. Nie czytałem ostatnio niczego wybitnego spod szyldu Marvela, a ten tytuł wydał mi się czymś, co mnie nie mogło zawieść. No bo w końcu to Iron Man. Te historie są dobre, ten bohater był i jest świetny. Co więc poszło nie tak? Ciężko powiedzieć. Mam jednak wrażenie, że popełniono jakiś systemowy błąd przy samym przygotowywaniu tego komiksu.

Kompletny brak klimatu, ogólne przesłodzenie, pędząca w zasadzie donikąd akcja i pseudo intelektualne rozważania robo-bohaterów próbujące nawiązać do kultowego Blade Runnera sprawiły, że oczy mi się wywracają, jak tylko przypominam sobie o tej lekturze. Miało być pięknie, a wyszło… jak zazwyczaj wychodzi z Marvelem od niestety dłuższego już czasu.  Freshu — NIE robisz tego dobrze…

Plusy

  • Główny bohater - niezawodny jak zawsze
  • Lekki klimat...

Ocena

3 / 10

Minusy

  • Kompletnie nieporywająca fabuła
  • ...aż do przesady
  • Kiepska kreska w głównym wątku
Czarek Szyma

#geek z krwii i kości. Miłośnik filmów, seriali i komiksów. Odwieczny fan Star Wars w każdej formie, na drugim miejscu Marvela i DC Comics. Recenzent i newsman. Poza tym pasjonat wszelakich sztuk walki, co zapoczątkowało oglądanie akcyjniaków w hurtowej ilości. O filmach i serialach hobbystycznie piszę od kilku lat. Ulubione gatunki to (oczywiście) akcja, fantasy, sci-fi, kryminał, nie pogardzę dobrą komedią czy dramatem.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze