W muzyce zawsze szukam przede wszystkim emocji, które można wyrazić na różne sposoby. Czasem okazuje się, że w bardzo minimalistycznej formie, może od nich aż kipieć. Tak jest na albumie Latarnika Marianna, w której w rolach głównych występują Artysta, stuletni fortepian Steinway & Sons, taśma analogowa… i tytułowa Marianna.
Pod pseudonimem Latarnika kryje się Marek Pędziwiatr, lider popularnego EABS, znany także z projektu Błoto czy zespołu Pauliny Przybysz. Wspomniany przed chwilą zespół EABS to tuzy nowoczesnego jazzu, którzy zachwycili melomanów interpretacjami Komedy, Sun Ra czy „słowiańską” płytą Slavic Spirits. Muzyka kolektywu wyszła daleko poza ramy gatunku, bo obecność w mediach, na festiwalach czy nagrodach świadczy, że Pędziwiatr i koledzy to obecnie gwiazdy polskiej muzyki alternatywnej.
Zobacz również: Jack White – Fear Of The Dawn – recenzja płyty
Sam Latarnik dał się tam poznać jako maestro syntezatorów, czego skutkiem jest to, że jest on na froncie wszystkich tych projektów. Jednak jego solowa płyta jest zgoła inna. Akurat słowo ‘solowa’ ma tu znaczenie dosłowne, bo otrzymujemy dziewięć autorskich kompozycji zagranych tylko i wyłącznie na fortepian. Muzyki, choć o zmiennym tempie, to jako całość nastrojowej, kameralnej, nostalgicznej. Latarnik zachodzi w rejony bardzo popularnej, nie tylko w Polsce, Hani Rani.
Zobacz również: Red Hot Chili Peppers – Unlimited Love – recenzja płyty
Tytułowa Marianna to prababcia Pędziwiatra, a płyta jest concept albumem, przedstawiającym jej życie, zaczynające się u schyłku XIX wieku, przez wojny, po rozkwit poprzedniego stulecia. Zaskakujące, ze to tylko (sic!) muzyka instrumentalna, a słuchający poszczególnych utworów, oczami wyobraźni, obcujemy z bohaterką.
Tekst, który właśnie czytasz, został złożony do publikacji w wigilię Wielkiego Piątku Wielkanocy, co było z mojej strony celowe. Nie ważne kto w co wierzy, to zawsze czas zadumy, wyciszenia. Marianna jest idealna na ten okres. Okazuje się, że współczesna muzyka klasyczna ma w sobie wiele uroku i piękna, a Marianna zainspirowała mnie do tego, by w przyszłości częściej przedstawiać wam recenzje płyt także tego nurtu. Jak najbardziej polecam.