Projekt Adam – recenzja filmu. Ryan Reynolds jako Ryan Reynolds – i znów, cholera, wyszło

Mam szczerą nadzieję, że nie zawiodę się na dalszych produkcjach Shawna Levy’ego i Ryana Reynoldsa. Projekt Adam jest ich drugim udanym – nomen omen – projektem po Free Guyu. I mówię to nie tyle z uśmiechem na ustach, co też z małym zdziwieniem.

Umówmy się filmów i seriali o podróżach w czasie dostajemy naprawdę, naprawdę sporo, a konwencja Projekt Adam niewiele odbiega od klasyków. Ba, śmiem się nawet pokusić o stwierdzenie, że czerpie garściami z chociażby Powrotu do Przyszłości II (też dojrzeliście easter egg nawiązujący do twin pines mall na szyldzie motelu?). W każdym razie, fabuła prezentuje się bardzo znajomo. Adam jest nastolatkiem, który po śmierci ojca próbuje razem z matką zmagać się ze związaną z tym traumą i przy okazji przeżyć nękania rówieśników w szkole. Nieoczekiwanie, nieopodal jego domu rozbija się… On sam, 28 lat starszy. Okazuje się, że obydwóm protagonistom i ich bliskim grozi niebezpieczeństwo i tylko zapobiegnięcie pewnych wydarzeń związanych z tajemniczym Projektem Adam może uchronić ich od zbliżającej się katastrofy. W tym momencie rodzi się pytanie: czym film z tak znaną wszystkim konwencją wyróżnia się na tyle, że nie utonął w gąszczu filmów klasy B o tej samej tematyce? Odpowiedź jest prosta – ma serducho i nie traktuje widza jak idiotę (choć nie zapominajmy, że to film sci-fi i trzeba mieć dystans do niektórych fabularnych rozwiązań).

Zobacz również: Szkoła dla elity – recenzja 5 sezonu. Brudne gierki

Shawn Levy bardzo dobrze czuje się w rodzinnych komediach/filmach akcji z motywem przygody. No i super, niech działa dalej, podoba mi się jak nawiązuje do klasyków, tworząc coś, co jednocześnie nie jest ich profanacją. Nie zrozumcie mnie źle, Projekt Adam nie jest żadnym filmowym odkryciem roku, nie sięga do Free Guya, ale ma wiele wspólnych cech, którym oba filmy mogą zawdzięczać swój sukces. Forma netflixowa na pewno miała wpływ na sposób opowiadania historii, ale nie przeszkodziło to w dostarczeniu widzom czegoś, po czym nie czuć, że zmarnowaliśmy czas. Domknięcie wątków niektórych postaci niejedno oko potrafi zeszklić i cieszę się, że scenarzyści nie postanowili wcisnąć nam na siłę laurkowych do granic możliwości zakończeń, tylko zachować pewien ciężar i konsekwencje tragedii w historii głównego bohatera. Mimo oczywistych fabularnych nagięć i traktowania praw fizyki z przymrużeniem oka, jesteśmy w stanie zaangażować się w historię bohaterów i kibicować zarówno im, jak i ich dalszym losom. Szczególnie że głównego bohatera podano nam w dwóch wersjach.

Zobacz również: Najlepsze seriale Netflixaprojekt adam

Chyba nikt się nie obrazi, kiedy powiem, że zarówno Walker Scobell jak i Ryan Reynolds grają po prostu Ryana Reynoldsa. Tak, ten film to kolejna cegiełka w portfolio tego drugiego, gdzie możemy oglądać zabawne, nieco dziwne żarty czy powiedzonka połączone z twardym, badassowym charakterem. Niektórych może męczyć ta konwencja, co jest absolutnie zrozumiałe, ale uważam, że ton tej historii idealnie wpasowuje się w to co otrzymaliśmy od naszego odtwórcy Deadpoola. Uważam, że Ryan, jak i Walker w świetny sposób potrafią grać komediowo, skrywając w sobie cierpienie. Z resztą wątek ten dość wyraźnie wybrzmiewa w filmie, co dobrze zakreśla postacie i ich motywacje. Morał tej historii opiera się nie tylko na pogodzeniu się ze swoją przeszłością, ale także o wierze w przyszłość i nie uciekaniu od niej i samego siebie. To wyjątkowa podróż do dziecka ukrytego w głębi nas.

Zobacz również: Free Guy – recenzja filmu.

Oczywiście nie byłoby dzieci bez rodziców. Zarówno Jennifer Garner, jak i Mark Ruffalo budują rodzinną i ciepłą atmosferę na ekranie. Może to efekt sympatii i shippingu tych dwojga przez Dziś 13, jutro 30 (które, nota bene, też w konwencji specjalnie nie odbiegało), ale nie zmienia to faktu, że ta dwójka nawet drobnymi gestami, czy mimiką potrafią wywołać wzruszenie i sympatię. Historia rodziny Reedów bardzo szybko angażuje widza i zapuszcza kotwicę do rodzinnych wspomnień i uczuć do bliskich nam osób. A skoro mowa o bliskich osobach, warto dodać też parę słów o trzecioplanowej Zoe Saldanie, która w swoim czasie ekranowym (wynoszącym z, bo ja wiem, 4 minuty?) również podbija emocjonalną stawkę historii i nie jest zbędnym elementem fabularnym, tylko kolejną składową filmowej układanki, w realistyczny sposób przedstawiającą romantyczną więź z protagonistą (tym starszym, oczywiście).

PROJEKT ADAM
Fot. Kadr z filmu

Nieco marniej wypada z kolei czarny charakter. Oczywiście rozumiem podejście scenarzystów i próbę zakreślenia backgroundu „tej złej”, choć uważam, że zostało to dość mocno spłycone, mimo że czasu na to nie było tak mało. Myślę, że parę scen można by zastąpić czymś poświęconym na pogłębienie motywacji antagonistki, aby nie wyglądało to tak bardzo zero-jedynkowo jak w rezultacie wyszło. Taki zabieg mógłby dodać nieco dynamizmu, co zlikwidowałoby uczucie dłużyzny, którą raz w niewielkim stopniu odczułem. Ciężko nawet wypowiedzieć mi się o tym co sądzę o grze aktorskiej Catherine Keener. Mimo duplikacji jej roli na dwie wersje czasowe, scenarzyści nie dali jej zbyt wielkiego pola do popisu, w przeciwieństwie do „tych dobrych”. Po prostu dobrze gra tę złą… I to tyle. Szkoda, ale miejmy na uwadze, że to jednak prosty film familijny na niedzielny obiadek. Mając to w świadomości, o wiele łatwiej wybaczyć twórcom różne niedociągnięcia, a wątek Sorian mimo wszystko pasuje do morału, który opisałem wyżej. Myślę, że nie byłbym tak łaskawy, gdyby nie emocjonalny ładunek jaki niesie ta opowieść, a rozwój postaci, ich relacje i rozwój to coś, co zdecydowanie trzyma ten film.

Zobacz również: Przegląd filmowy Netflix 2022

Oczywiście w filmie sci-fi nie można pominąć elementów CGI. Prezentują się tu w przyzwoity sposób. Nie są to wyżyny efektów specjalnych, ale w żadnym momencie nie czułem, że coś mnie razi w oczy. Wszystko zostało dobrze zaprojektowane i działa razem z aktorami. Podobnie sceny akcji nakręcono w zaskakująco dobry sposób, a Reed wymachujący pseudo mieczem świetlnym to bardzo udanie nakręcona sekwencja.

PROJEKT ADAM
Fot. Kadr z filmu
Podsumowując, Projekt Adam to udana mieszanka kina przygody z motywem podróży w czasie. Abstrahując od tematyki, historia ukazana na ekranie jest bardzo autentyczna i chwyta za serce, co sprawia, że na wszelkie błędy łatwo jest przymknąć oko, a widzowie mogą odpiąć pasy bezpieczeństwa i zwyczajnie dobrze się bawić przy lekkiej formie jaką prezentuje ta produkcja.
P.S. Tak, czekam na Percy’ego Jacksona z Walkerem Scobellem w roli głównej. Myślę, że chłopak pokazał, że potrafi się odnaleźć w akcyjnej, familijnej konwencji. Trzymamy kciuki!

Plusy

  • Dynamika między postaciami
  • Łatwo się zaangażować w historię
  • Prosta i lekka, ale nie nudna forma

Ocena

7.5 / 10

Minusy

  • Antagonistka
  • W pewnym momencie się dłużył
Jakub Kwiatkowski

Grafik i ilustrator, który stara się z tego żyć. Jak to w życiu studenta, bywa różnie, więc z miłości do popkultury przekładam też swoje wrażenia na teksty.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze