Dziś nastał smutny dzień dla fanów kina. W wieku 67 lat zmarł bowiem Ray Liotta. Wiadomość ta będzie druzgocąca w szczególności dla fanów Martina Scorsese. Bowiem ten wybitny aktor zagrał w jednym z jego najlepszych filmów, czyli Chłopcy z ferajny z 1990 roku.
Ray Liotta to jeden z najlepszych aktorów przełomu lat 80. i 90. Hollywood pierwszy raz doceniło jego kunszt w roku 1986 za sprawą filmu Dzika namiętność. Po tym jego kariera nabrała tylko rozpędu. Już 4 lata później przyszło mu zagrać u wybitnego już wtedy reżysera Martina Scorsese. Chłopcy z ferajny okazali się być dla niego drzwiami do galerii sław Hollywood. I przez wszystkie te lata miał okazję pokazać, jakim wachlarzem umiejętności dysponuje. Hannibal, Historia Małżeńska, czy Blow. Dziś świat stracił świetnego aktora.
Zobacz również: Spider-Man – dlaczego filmowe interpretacje są tak dobre?
Wedle doniesień serwisu Deadline, Liotta zmarł spokojnie we śnie, na Dominikanie. Kręcił tam jeden ze swoich filmów, Dangerous Waters. Opuścił córkę Kirsten oraz Jacy Nittolo, swoją narzeczoną, z którą miał się ożenić. Na ten moment nie podano jednak innych informacji na temat okoliczności śmierci aktora, jak i jego roli we wspomnianym filmie.
Prócz Dangerous Waters, w produkcji były również April 29, 1992, The Substance, Cocaine Bear oraz El Tonto. Prace na planie tego ostatniego zostały już zakończone, więc przyjdzie nam jeszcze zobaczyć aktora w jednej, pożegnalnej roli.