Filmowe „Ja jestem Groot” usłyszeliśmy pierwszy raz 8 lat temu, a bohater zrzeszył fanów. Czy „miniserial” podołał? Ta recenzja Wam odpowie.
Recenzja Ja jestem Groot będzie taka jak ta krótkometrażówka – krótka, ale konkretna. Baby Groot to zgodnie z nazwą jeszcze dziecko. Zaczyna poznawać otoczenie i świat. Dużo go zaskakuje, denerwuje, martwi i bawi. W pięciu różnych odcinkach poznajemy wraz z nim kolejne zakamarki galaktyki i życia w krótkiej i zabawnej formie. Tym razem otrzymujemy realistyczną animację. Widać, że jest ona nieco gorszej jakości niż CGI w Strażnikach Galaktyki, ale mimo to pasuje ona do historii. Jest czymś na kształt cutscenek w nieco lepszych wizualnie grach.
Przygody uroczego drzewka to typ jednej z tych przerywnikowych animacji typu Sówka, bądź Bernard. Zabawna, z puentą i na swój sposób urocza. Każdy odcinek oferuje nam inną sferę uczuciową bohatera, przeciągając nas przez jego różne przebłyski z „dzieciństwa”. Taka perspektywa maleństwa, dla którego osiągnięciem czegokolwiek są chociażby pierwsze kroki z momentu poprawia nastrój i nieco przypomina o tym, żeby cieszyć się z cóż…małych rzeczy.
Zobacz również: Rick i Morty. Długo i Szczęśliwie – recenzja komiksu
Groot taki właśnie jest. Świat dookoła jest pełen niebezpieczeństw, ale jego to nie obchodzi. Wszędzie zwęszy okazję do rozwoju i zabawy. To przypomina dziecięce lata, gdzie wszystko było jeszcze widziane przez różowe niewinne okulary, co wywołuje nie tyle co uśmiech na twarzy, ale także przypływ nostalgii. Małe drzewko podkreśla i piętnuje za co kochają go fani i tę esencję dobra dostajemy. Klimatem wyglądało to miejscami jak odcinek z jogurtem z Love, Death, Robots, oczywiście mocno ugrzeczniony i skierowany do młodszej widowni. Mimo to sezon pierwszy z pewnością znajdzie fanów każdej kategorii wiekowej.
Niestety, uważam że te pięć krótkich shortów to jednak zdecydowanie za mało aby wykorzystać w pełni potencjał jaki ta postać niesie. Mimo świetnej zabawy jego charakterem i ukazaniem rozwoju, sądzę, że twórcy mogli pójść o krok dalej, prezentując chociażby więcej morałów, czy nawet nieco klimatu muzycznego ze Strażników Galaktyki. Niemniej te niecałe 15 minut seansu było cudną zabawą i nie obraziłbym się, gdyby takie treści były przerywnikiem w codziennej telewizji. Mam nadzieję, że recenzja Ja jestem Groot zachęci Was do sprawdzenia tej krótkiej, ale jakże miłej animacji.