Minionki: Wejście Gru – (trochę spóźniona) recenzja filmu. To samo po raz piąty

Minionki: Wejście Gru to kolejne dzieło Illumination. Jest to już piąty film o małych żółtych kapsułkach wywołujących uśmiech. Seria powróciła prawie prawie po pięciu latach do kin i można się zastanawiać… Czy Minionki wciąż śmieszą? Czy jest to powrót udany? Odpowiedź na pierwsze pytanie jest taka jak na drugie.

Minionki po wielu milionach lat znalaZŁY (w końcu szukają Tego Złego) wystarczającego niegodziwca, któremu mogą służyć. Po przygodzie ze Scarlet O’Haracz trafiły na bohatera oryginalnej serii – Gru, który pragnie dołączyć do grupy złoczyńców o nazwie „Straszliwa Szóstka” – takie tam Dark Avengers. A jest ku temu możliwość, bo ostatni członek – Wściekły Kułak – został odsunięty z grupy poprzez niedobrowolne spadek z samolotu. Gru chce dołączyć. Wściekła szóstka wyśmiewa go. Gru kradnie ich największą zdobycz. Oni chcą ją odzyskać. Wściekły Kułak robi to samo i to w sumie tyle. Nie dzieje się tu nic ciekawego, nie ma żadnych zwrotów fabularnych. Kompletnie nic. Wszystko jest do przewidzenia. Minionki robią swoje minionkowe wygibasy, by ratować Gru. Dla uspokojenia fanów lub zdenerwowania przeciwników (są tacy?) – humor poprzednich części jest tutaj zachowany.

Zobacz również: Piętno – recenzja książki. Czysty czy Brudny?

Żaden z bohaterów nie jest na tyle interesujący, aby poświęcać mu większą uwagę. Minionki, których głównymi reprezentacją są Bob, Kevin i Stuart robią co mogą by rozbawić. Ci rozumieją, że nadają się do tego czego się nadają, a nie tego, czego się od nich oczekuje. Gru docenia Minionki i ich wkład w ratowania mu życia. Są to morały, które sprawdzają się w filmie animowanym i założę się, że niejedna osoba zrobi Oooohhh, how sweet!. Brakuje mi tu ciekawszego głównego bohatera albo ciekawszych antagonistów. Największą kreatywność widać w imionach postaci, jednak to zdecydowania ze mało, by chwalić twórców. Brakuje tutaj przede wszystkim bardziej emocjonalnych scen, wydarzeń które zapamiętamy na dłużej. Praktycznie cały czas tempo filmu jest takie samo. Śmiech-akcja-śmiech-akcja-brak śmiechu. Ten schemat jest bardzo nudny. Nie mogłem się doczekać aż wyjdę wreszcie z kina.

Zobacz równieżNajlepsze bajki Disneya

Umiejscowienie akcji to jedna z niewielu rzeczy, które mogę pochwalić. Klimat w stylu przełomu lat 60-tych i 70-tych w Stanach Zjednoczonych jest dobrze zaprezentowany. San Francisco, sklepy z płytami, hipisi, bujne fryzury – jest tu wszystko co miłośnicy tego typu stylu pokochają. Szkoda, że poza designem nie zrobiono z tym nic więcej. Wynalazki jakich używają bohaterowie nie są bardziej oderwane od tych, które pojawiają się w latach 2010+. Ponownie, wielka szkoda. Brakowało jakiegoś większego szaleństwa we wszystkim, przez co cały film wygląda jakby był wypuszczony na siłę. A przecież aż się prosi, żeby wykorzystać broń opartą na całej tej kulturze, odwoływaniu się do wydarzeń z tamtych lat, nieraz bardziej dojrzalszych żartów, które zrozumieją tylko starsi widzowie.

Zobacz równieżNajlepsze filmy animowane dla dzieci

Minionki: Wejście GruOsobny wątek trzeba przeznaczyć dla polskiego dystrybutora, które nie ułatwia w odnalezieniu się w chronologii owej serii. Minionki: Wejście Gru to sequel Minionków, które są prequelem pierwszego filmu – Jak ukraść Księżyc oraz ich sequeli: Minionki rozrabiają oraz Gru, Dru i Minionki. Ehh… Jednakże ta część chociaż odrobinę łączy serie Minions oraz Despicable me. Nikt nie spodziewał się, że seria o żółtych kapsułkach osiągnie takie rezultaty, więc o ile tłumaczenie pierwszej części jako Jak ukraść księżyc ma jeszcze sens to w dalszych starano się nawiązać do tytułowych Minionków. Dla osób, które nie sprawdzą kolejności oglądania może być ciężko odnaleźć się w tym całym bałaganie przygotowanym przez polskiego dystrybutora.

Zobacz równieżJak zostałem Samurajem – recenzja filmu

W wyniku końcowym Minionki: Wejście Gru to film, który ma zarobić na siebie. Nie jest ani szczególnie dobry, ani szczególnie zły. Fanów raczej zadowoli, rodzice z dziećmi i tak pójdą, bo to kolejny raz ta sama rozrywka, którą można było znaleźć w poprzednich filmach tej serii. Ci, którym nie siadły pierwsze filmy – w tym nie znajdą żadnego argumentu, żeby się przekonać. W wyniku czego Minionki: Wejście Gru jest filmem, który nie ma większego pomysłu na siebie, ale jednocześnie nie jest szczególnie zły. Pokazuje pewne sceny dzięki którym wiadomo jak Gru poznał się ze swoim wynalazcom, czy też początki konfliktu z bohaterem pierwszej części, jednak jest tego za mało, by film mógł bronić się sam. Wielka szkoda, że nie zdecydowano się wykazać większą kreatywnością. Poprzedni film przynajmniej próbował szukać własnej tożsamości. Ten niestety tego nie robi. Ot, zwykły średni film.

Plusy

  • To te same dobre Minionki co wcześniej
  • Klimat lat 60-tych i 70-tych

Ocena

5 / 10

Minusy

  • To te same złe Minionki co wcześniej
  • Fabuła
Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze