Chrzciny – recenzja filmu. Powtarzalny mariaż patologii i martyrologii.

Chrzciny to historia do bólu już oklepana i przerobiona na każdą możliwą modłe w polskim kinie. Ot, mamy przed sobą rodzinę z problemami, które są przed nami powoli obnażane. W historię wprowadza nas matka rodziny Marianna świetnie grana przez Katarzynę Figurę.

Marianna to gorliwa katoliczka co fabuła filmu Chrzciny stara się nam pokazać na każdym kroku. Dodatkowo z każdego zakątka scenerii spogląda na nas Matka Boska. Martyrologia w tym seansie jest zatem naprawdę mocna. Główna historia prowadzi nas powoli do tytułowej ceremonii. Jednak nie jest to takie proste, bowiem zostaje ogłoszony stan wojenny. Fakt ten Marianna jednak pilnie ukrywa przed resztą familli.

Zobacz również: Listy do M. 5 – recenzja filmu. Dupa. Sałata

Po kolei przedstawiane są nam kolejne postaci, a następnie ich konflikty, bolączki i żale. Śledzi się to jak bardzo szablonowego przedstawiciela kina obyczajowego. Nie stanowi to jednak problemu, aż do momentu gdy dociera do nas, że Chrzciny nie mają poza tym kompletnie nic do zaoferowania. Po prostu wychodzi z tego produkcja, w swojej formie niezwykle telewizyjna. Czyli w gruncie rzeczy pozbawiona jakichkolwiek ambicji. Aktorzy, fundujący nam fenomenalne występy, najzwyczajniej w świecie się tu marnują.

Chrzciny to film, któremu naprawdę niewiele zabrakło, aby zapisać się złotymi zgłoskami na liście filmów bliskich sercom Polaków. Niestety parę kwestii tu zwyczajnie zawiodło. Poza miałkością fabuły, której pozwolę sobie tu w całości nie przytaczać, co by nie odbierać wam choćby okruchów zabawy, zawiodło kilka innych aspektów. Mnie osobiście bardzo przytłoczył montaż, bo z jednej strony miałem silne poczucie, że seans mi się dłuży i zabiera mi naprawdę dużo czasu. Z drugiej zaś trudno nie odnieść wrażenia, że na pewne wątki zabrakło przestrzeni.

Zobacz również: Katedra – recenzja filmu. Święty czy szaleniec?

Chrzciny
Fot. Chrzciny

Finalnie wyszedł film, który nie zachwyca, a co wyjątkowo przykre, mógłby. Mamy świetnych bohaterów z szczególnym uznaniem dla Katarzyny Figury w roli Marianny, a także Macieja Musiałowskiego wcielającego się w Tolo. Postać tego młodego aktora to dla mnie szczególnie jasny punkt filmu. Mamy bowiem chaotycznego młodzieniaszka, szalonego niczym Joker, galopujący chaos, niepowstrzymaną siłę natury. Świetnie kontrastuje z postacią Figury i obnaża obłudę jej życiowej filozofii.

Podsumowując, istnieje duża szansa, że gdy podczas świątecznej zmiany kanałów trafisz na film Chrzciny w telewizji, obejrzysz go do końca. Zapomnisz pewnie o nim do końca dnia, co ma pewnie swoje plusy, bo każdy kolejny seans będzie miał w sobie tę kapkę świeżości. Sprawdzić warto, chociaż nie mam pewności, czy w kinie, czy dopiero w telewizji lub na VOD. Szkoda filmu, mogło być znacznie lepiej, a wyszło z grubsza poprawnie, z błędami technicznymi. Bez rewolucji aczkolwiek z miejscami naprawdę oszałamiającym aktorstwem. Przyznając ocenę według not szkolnych przyznałbym 4 z plusem, boli tylko, że skala jest od 1 do 10.

Plusy

  • Fenomenalna Katarzyna Figura
  • Bohaterów da się polubić
  • Naprawdę niewiele zabrakło abyśmy otrzymali film kultowy

Ocena

4.5 / 10

Minusy

  • Z Chłopomachii, przeszliśmy w PRL-omachię
  • Historia opowiedziana sto razy
  • Tempo kuleje, chaotyczny montaż
Tymoteusz Łysiak

Entuzjasta popkultury, który najpewniej zamiast kolejnego "Obywatela Kane" wolałby w kinie więcej produkcji w stylu "Toksycznego mściciela". Fan dziwności, horroru, praktycznych efektów, kociarz, psiarz i miłośnik ludzi. W grach lubujący się w satysfakcjonującym gameplay'u. Życie teatrem absurdu.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze