Nie cudzołóż i nie kradnij – recenzja filmu. Czy wystarczy przykazań na jeden dobry film?

Nie cudzołóż i nie kradnij to film szczególny. Z kategorii tych, do których zaliczyłbym Wszyscy moi przyjaciele nie żyją czy chociażby tegoroczną Apokawixę, czyli po prostu kolejny z kinowych eksperymentów na rodzimym rynku.

Szedłem na seans totalnie niechętnie, spodziewając się typowej polskiej komedii z lekkim wjazdem na religię katolicką po to, by w tani sposób wywołać szok. To, co ukazało się moim oczom w kinie, przeskoczyło moje oczekiwania. Film jest jak cyrkowy akrobata pokonujący płonące koło na tygrysie nad basenem z ławicą piranii. Narracja z Pulp Fiction, montaż muzyczny w stylu Edgara Wrighta, polskie kino biblioexploatation, doprawione jeszcze równie soczystym humorem z lokalnym charakterkiem, a to wszystko podszyte kryzysem wiary w Boga.

Nie cudzołóż i nie kradnij

Film wprowadza nas sceną wyrwaną z końcowej części historii. Starsza pani pod uliczną kapliczką trafia na kurierską furgonetkę. W środku śpi ksiądz na miejscu kierowcy, młody facet jako pasażer. Z tyłu trupy i torebka z pieniędzmi. Babcia zabiera bagaż i trach! Dostajemy czołówkę rodem z serialu True Detective. Szaleństwo i osłupienie widza. Następnie pojawia się cytat z Księgi Wyjścia. Czy to widmo Patryka Vegi? – pomyślałem. Prześmiewczo zażartowałem  z Polskiego Tarantino i przekornie odbiło mi się to czkawką. W istocie to jest właśnie to co od filmu Nie cudzołóż i nie kradnij dostałem.

Zobacz również: Menu – recenzja filmu. Sala pełna smakoszy

Nie cudzołóż i nie kradnij funduje specyficzne przeżycie. Atakuje widza zhiperbolizowaną sceną seksu głównego bohatera, Patryka Michalskiego, z bohaterką Julii Wieniawy Sandrą, przebraną w strój aniołka. Kilka minut później funduje nam scenę śmierci jednej z postaci, której reżyserii nie powstydziłby się Zack Snyder. Ilość zwolnionego tempa, efekciarstwa. Film jest polany stylizowanym sosem, a mimo to główne danie w tym wszystkim nie ginie, w przeciwieństwie do wielu postaci na ekranie. Bawiłem się lepiej niż powinienem. Tak to czuję.

Nie cudzołóż i nie kradnij

Historia podzielona na etiudy, w niechronologicznej kolejności przecięte przykazaniami Dekalogu. Forma metakomentarza na temat kwestii wiary i samego jej kryzysu w Polsce. Chyba moje największe zaskoczenie tego roku, a przynajmniej z lokalnego rynku. Chociaż wybaczam ten mylący marketing, bo na pewno w taki sposób przyciągną więcej niedzielnych widzów. Bardzo bym chciał aby ten film swoje zarobił. Ciekawy projekt warty zobaczenia w kinie.

Zobacz również: Kraina Snów – recenzja filmu. Zamknij oczy

Nie cudzołóż i nie kradnij to dzieło do którego z miłą chęcią będę wracał, jak tylko pojawi się na VOD. Na spinoffy w tym uniwersum pokroju polskiego Johna Wicka z nutką dramatu i Tomaszem Kotem w roli głównej o tytule Szanuj ojca swego i matkę swoją i nie zabijaj, albo polską interpretację Od zmierzchu do świtu w tym przypadku Pamiętajcie aby dzień święty święcić. Jak ktoś ma ochotę spróbować polskiej kinematografii w nietypowym wydaniu, zalecam się wgryźć w ten kawałek popkulturowego „Murzynka”.

Plusy

  • Autorzy czują pulp i kino eksploatacji, albo obejrzeli chociaż trochę Tarantino i potrafili to ładnie przełożyć,
  • Ksiądz rządzi
  • Ten film się naprawdę dobrze śledzi pomimo świadomości następujących wydarzeń

Ocena

9.5 / 10

Minusy

  • Traci tempo na chwilę przed końcówką, ale sam finał oddaje <3
Tymoteusz Łysiak

Entuzjasta popkultury, który najpewniej zamiast kolejnego "Obywatela Kane" wolałby w kinie więcej produkcji w stylu "Toksycznego mściciela". Fan dziwności, horroru, praktycznych efektów, kociarz, psiarz i miłośnik ludzi. W grach lubujący się w satysfakcjonującym gameplay'u. Życie teatrem absurdu.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze