GTA Online – Los Santos Drug Wars – recenzja. Mówiłem już, czym jest szaleństwo?

Zimowe DLC do GTA Online w końcu wylądowało na wszystkich platformach. Czy jednak Los Santos Drug Wars jest czymś, na co warto było czekać? A może to jedno, wielkie rozczarowanie?

Mówiłem ci już, na czym polega szaleństwo? Szaleństwo to ciągłe robienie tej samej, pierdolonej czynności w nadziei, że coś się zmieni. To jest chore. (…) Szybko zacząłem dostrzegać to wszędzie, gdzie spojrzałem. Wszędzie wokół pierdolone czubki robią ciągle dokładnie to samo, w kółko i na okrągło. Myślą sobie: „Tym razem będzie inaczej. Nie, nie. Proszę! Tym razem będzie inaczej”.

– Vaas Montenegro, Far Cry 3

Rockstar przyzwyczaił swoich fanów do dwóch DLC rocznie – jedno mniejsze zawsze ma premierę w lecie, a to większe, rzekomo lepsze – w zimę. W tym roku dostaliśmy Criminal Enterprises z toną usprawnień QoL (Quality of Life), mini fabułą, w której podejmujemy się próby rozwikłania zagadki szybujących cen paliwa (jakby w świecie GTA miało to jakiekolwiek znaczenie) oraz standardowo kilkunastoma nowymi samochodami.

Niestety fabuła totalnie nie porywała. Ot sześć misji w stylu jedź tu, zabij, wróć do punktu A. Cieszyły natomiast zmiany QoL, które pokazały, że Rockstar czasami potrafi posłuchać fanów. Mimo wszystko gracze z utęsknieniem czekali na zimowy dodatek. Los Santos Drug Wars, czyli drugie tegoroczne DLC, miało być tym lepszym, większym. Ba, podzielono nawet historię zawartą w dodatku na dwie części. Szkoda tylko, że całość jest jednym wielkim rozczarowaniem.

Zobacz również: Kobieta na dachu – recenzja filmu. Joker na emeryturze?

W Los Santos Drug Wars poznajemy Daxa i jego gang, który przyjechał do LS na zaproszenie Wade’a znanego z fabularnej części GTA V. Trupa, bo tak każą na siebie wołać, zajmuje dawne włości należące do Trevora i momentalnie zaczyna wojnę z gangiem The Lost (który to już raz?). Na prośbę Rona, kolejnego kompana Trevora z fabuły, przyjeżdżamy do hrabstwa Blaine, aby pomóc Daxowi. Bez zbędnych pytań (przecież nasza postać nie umie w tej grze mówić, co mnie coraz bardziej zaczyna denerwować), wkraczamy do akcji.

Pierwsza misja w nowym dodatku to standardowe jedź tu – zabij x – odzyskaj pojazd – wróć do punktu A. Mimo tego powtarzalnego schematu, grało się tą misję całkiem przyjemnie. Cutscenki w tej misji były całkiem przyjemne. No, może trochę cringe’owe, ale ponieważ każde przerywniki w Online cieszą, nie marudzę. Po tym wszystkim myślałem, że dostanę coś naprawdę fajnego.


Idź sobie pojeździć, postrzelać, czy coś


NIE! NIE, NIE, GRACZU ONLINE! DLA PANA JEST TYLKO ROBIENIE TYCH SAMYCH MISJI CAŁY CZAS.

Tak, dokładnie. Los Santos Drug Wars jest jednym wielkim zapychaczem. Każda jedna misja, może poza jedną (o której za chwilkę), to jedno wielkie kopiuj wklej. Jedź tu – zabij x – wróć do punktu A. Są tu także misje żywcem wyciągnięte z oryginalnej historii; chociażby pierwsza czy ostatnia misja to kalki wyjęte prosto z fabularnej części GTA V. Nie mam nic przeciwko recyklingowi assetów, w końcu wszystkie DLC do GTA Online są darmowe. Ale ile można? Naprawdę, ile można? Cayo Perico i The Contract pokazały, że da się zrobić coś nowego w tej grze. Ale Los Santos Drug Wars jest po prostu jednym wielkim zapychaczem.

Zobacz również: Demon Slayer: Mugen Train – recenzja filmu. Mocno spóźniona zabawa dla fanów

Dobra, nazywanie go „wielkim” to chyba jednak drobna przesada. Dostaliśmy w końcu jedynie, UWAGA, sześć misji – tyle samo co w Criminal Enterprises, który miał być mniejszym dodatkiem. Do tego pięć nowych samochodów w pierwszym dniu, kolejny biznes i to tyle. Cały dodatek można skończyć w półtorej godziny. Osobiście sprawdziłem.

Porozmawiajmy jednak o słoniu w składzie porcelany, jakim jest czwarta misja w tym dodatku. Gonimy w niej za królikiem, gadamy z furasem i jeździmy motocyklem po wodzie. Nie, nie żartuje. Grając w tę misję, miałem wrażenie, że ktoś się pokapował, że w DLC brakuje jeszcze trochę treści, więc skleił jakiegoś tripa na kwasie na poczekaniu. Ewentualnie to jacyś stażyści dostali trochę swobody i zjarali kilka POTĘŻNYCH gibonów przed zrobieniem tej misji. Po co? Dlaczego? Ta misja nie pasuje do niczego, nie ma żadnego wpływu na rozwój fabuły. Jest tu tylko po to, by być, żeby gracz przez chwilę się pośmiał. Tylko że ja osobiście siedziałem przed monitorem raczej zażenowany.


Chyba pora już na GTA VI


Jako fan Rockstara i wieloletni gracz GTA Online jestem potężnie zawiedziony. Los Santos Drug Wars to po prostu zapychacz. Nie ma w nim nic odkrywczego. Nic co by porwało i cieszyło, chociaż na chwilę. Fabuła jest kiepska, cutscenek jak kot napłakał, nowe samochody są popsute, a co fajniejsze – poukrywane. Moim jedynym wytłumaczeniem takiego stanu rzeczy jest to, że cała ekipa R* pracuje nad GTA VI i potrzebne są wszystkie ręce na pokładzie, więc niewiele ich zostało do DLC.

Jako fan Rockstara martwię się także coraz bardziej o fabułę nowego GTA VI, bo patrząc na poziom tego, co odwala się w Online, nie można być pozytywnie nastawionym. Aha, a nagroda za wykonanie Heist Challenge, jest ukryta za drip feedem, także trochę sobie na nią poczekamy. C’mon Rockstar!

Plusy

  • Na nowej generacji konsol Rockstar w końcu dodał ray-tracing. Warto to docenić
  • Nowe modele samochodów są niebywale wręcz szczegółowe

Ocena

3 / 10

Minusy

  • Powtarzalność, powtarzalność, powtarzalność
  • Samochody dodane w tym DLC są popsute. Rockstar z jednego z najszybszych samochodów na świecie, zrobił pudełko wolniejsze od Mustanga
  • Czwarta misja, którą jakiś stażysta zlepił na poczekaniu
Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze