The Backstage – The Backstage (Studio Lublin) – recenzja płyty

Włączając minialbum The Backstage (Studio Lublin), nie miałam żadnych oczekiwań. Zazwyczaj z odkrywaniem nowej muzyki wiąże się przyjemny dreszcz emocji. Spodoba się i zostanie na dłużej czy raczej gdzieś nam umknie? Tymczasem w życiu nie słyszałam o zespole The Backstage – a szkoda. 

The Backstage to młody zespół, który właśnie wypuścił epkę w ramach projektu Studio Lublin. Epka – czy też Extended Play – to minialbum, który ma na celu wypromować zespół. Płyta The Backstage (Studio Lublin) zawiera więc jedynie trzy utwory i ma za zadanie przedstawić słuchaczom zespół, jego styl i brzmienie. W przypadku The Backstage rzeczywiście jest kogo przedstawiać.

Zobacz również: Soundtrack Avatar: Istota wody – Recenzja płyty

Zespół liczy czterech członków, którzy stanowią bardzo udane zestawienie. Wokal i gitara basowa Mateusza Kulczyńskiego najbardziej rzucają się w ucho – jak to zwykle z wokalami. Michał Bednarz, który gra na gitarach elektrycznej i klasycznej, również daje popis umiejętności. Harmonię brzmienia dopełniają Jakub Kawalerski (perkusja) oraz Michał Andrzejewski (instrumenty klawiszowe), którzy również wpisują się w kategorię „młodzi-zdolni”.

The Backstage
Fot. Materiał prasowy

Choć The Backstage (Studio Lublin) trwa jedynie piętnaście minut, to momentalnie wpada w ucho. Żaden z członków zespołu nie jest przesłonięty wokalem czy tekstem. Można się wsłuchać po kolei w każdy instrument, skupiając się na oddzielnych liniach melodycznych – a jednocześnie nie stracić harmonii, którą zespół osiąga. To smakowity kąsek dla słuchaczy, którzy lubią mieć w piosenkach ulubiony moment. Zależnie, na którym instrumencie się skupimy, możemy wychwycić naprawdę piękne sekwencje. Całkowity efekt nic nie traci na takim przerzucaniu uwagi, co najwyżej jeszcze zyskuje podziw słuchaczy.

Zobacz również: KNEDLOVE – Knedlive – recenzja płyty

The Backstage
Fot. Materiał prasowy

Wyraźnie czuć spokój i pewność siebie zespołu. Nie doszukamy się tutaj żadnych zachwiań głosu, wątpliwości czy śladu stresu, których można by się spodziewać po zespole z niedużym doświadczeniem. The Backstage jednak zdecydowanie nie chowa się za sceną, ale zdaje się do niej przynależeć. Swoboda, z jaką poszczególni członkowie ze sobą współgrają, rzuca się w uszy. Można wręcz odnieść wrażenie, że zespół na scenie gości od wielu lat i wszyscy powinniśmy już dawno o nim usłyszeć. Właściwie nie jest to tak dalekie od prawdy, bo The Backstage publikowało pierwsze utwory już cztery lata temu.Wisienką na torcie tej świetnie zgranej warstwy muzycznej są autorskie teksty piosenek. Krótki czas trwania inaczej wpływa na skupienie słuchaczy, a zgrabny przekaz sam się prześlizguje. Przemyślenia zespołu są intrygujące i świetnie podane. Każda z trzech piosenek oferuje słuchaczom coś nieco innego – zarówno w tekście, jak w brzmieniu. The Backstage daleko od monotonii, a każdy utwór wychodzi zespołowi lekko i przyjemnie.

Zobacz też: 2115 – Rodzinny Biznes – recenzja płyty

The Backstage ma na koncie więcej utworów niż trzy pochodzące z epki The Backstage (Studio Lublin), jest więc co zgłębiać. Spodziewam się też kolejnych smaczków muzycznych z każdym kolejnym przesłuchaniem płyty. Lekkość i zgranie zespołu są tak widoczne, że możemy się tylko zastanawiać jakie perełki wynikną z tego w przyszłości. Jeżeli ktoś jeszcze nie słyszał o The Backstage, to powiem przewrotnie – szkoda ich przegapić.

Obrazek główny: Materiał prasowy.

Plusy

  • Zgranie poszczególnych członków zespołu
  • Warstwa muzyczna, w której można wyróżnić poszczególne instrumenty
  • Niebanalne teksty

Ocena

8 / 10

Minusy

  • Zostawia nienasyconego słuchacza
Anna Baluta

Dużo czyta, a jeszcze więcej ogląda, a na dodatek o tym pisze. Zwiedza światy fantasy i lubi kultowe sitcomy. Między serialami studiuje i poznaje amerykańską kulturę i popkulturę.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze