KNEDLOVE – Knedlive – recenzja płyty

Knedlive to pierwszy album duetu KNEDLOVE. Krakowska para artystów pojawia się na polskiej scenie muzycznej i jest to debiut zdecydowanie warty uwagi. Czy zespół wyróżnia się na tyle, żeby nie zniknąć wśród innych początkujących artystów? Tak – i nie tylko miłością do knedli. 

Duet KNEDLOVE tworzą Eliza Sicińska i Kacper Chmura. Artyści mają już doświadczenie z występowaniem na scenie i sukcesy wokalne, mimo że KNEDLOVE jest młodym zespołem. Pierwszy koncert duetu pod oficjalną nazwą odbył się w lipcu zeszłego roku i na dodatek był koncertem spontanicznym. Knedlive więc płytą świeżą pod względem istnienia zespołu. Jest też powiewiem świeżości wśród polskich artystów.

Zobacz również: Męskie Granie 2022 – recenzja płyty

KNEDLOVE
KNEDLOVE podczas koncertu

Knedlive zawiera jedynie 8 utworów – co wydaje się mało, dopóki nie włączy się pierwszego z nich. Płytę otwiera Pod powiekami, które jest też pierwszym utworem na kanale zespołu. Łagodne dźwięki momentalnie wprowadzają słuchacza w zasłuchanie, przy czym nie są to żadne smęty. Wokal Elizy Sicińskiej i gitara Kacpra Chmury świetnie się łączą, a przy okazji tworzą nastrój, który będzie nam towarzyszył przez całą płytę. Łagodny i spokojny wokal, któremu towarzyszy mocniejsze brzmienie gitary, rozwija się przyjemnie wraz z każdą kolejną piosenką.

Zobacz również: Metro Boomin – Heroes & Villians – recenzja płyty

Wokal i gitara to nie jedyne dobre połączenie w albumie. Pojawiają się na nim utwory po polsku i po angielsku, za czym idzie pewna swoboda wyrażania myśli. Przy wielu polskich twórcach okazyjnie śpiewających po angielsku można wyczuć pragnienie, by kiedyś przebić się gdzieś dalej – a póki co zasygnalizować brak bariery językowej. KNEDLOVE zachowuje językowy balans i prędzej przywodzi na myśl swobodę tworzenia. Dzięki temu połączenie języków wypada bardzo naturalnie i przyczynia się do dynamiki albumu.

KNEDLOVE
Eliza Sicińska i Kacper Chmura

Intrygujące brzmienie bierze się z połączenia bluesa i jazzu. Spokojny ton kojarzy się z relaksem lub powolnym tańcem w barze. Klimat chwyta słuchacza i nie wypuszcza aż do końca. Nie nudzi ani nie dłuży nawet fanom żywszej muzyki. Nie pojawia się tutaj monotonia, a spójne tony sprawiają, że album mija nie wiadomo kiedy. Warto też wsłuchać się w niebanalne teksty, które sprzyjają refleksjom. Pojawiają się też świetnie wykonane covery, takie jak If I Go, I’m Going Alana Isakova. Covery tak dobrze wpasowują się w klimat płyty, że na pierwszy rzut oka można przegapić obce pochodzenie.

Zobacz również: MOUNT WESTMORE – Snoop, Cube, 40, $hort – recenzja płyty

Przyznaję, że Knedlive puściłam kilkakrotnie i nawet zapętlenie nie sprawdziło, że się znudziłam. To wyjątkowo udany debiut i możemy tylko mieć nadzieję, że nadejdą kolejne albumy. Wyczuwam perełkę, która nieśmiało wtacza się na polską scenę. Czekam więc cierpliwie na więcej wszystkiego – więcej wokalu, więcej gitary, więcej KNEDLOVE.

Obrazek główny: KNEDLOVE, Facebook.

Plusy

  • Warstwa muzyczna
  • Fenomenalna gitara
  • Wspólne brzmienie gitary i wokalu

Ocena

9 / 10

Minusy

  • Stosunkowo niewiele utworów
Anna Baluta

Dużo czyta, a jeszcze więcej ogląda, a na dodatek o tym pisze. Zwiedza światy fantasy i lubi kultowe sitcomy. Między serialami studiuje i poznaje amerykańską kulturę i popkulturę.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze