Julien Baker, Phoebe Bridgers i Lucy Dacus – poza karierami solowymi tworzą zespół boygenius. Po EPce nadszedł wreszcie czas na album studyjny. Pierwsza płyta boygenius The Record pojawiła się dzisiaj – jak wypada? Całkiem nieźle.
Zespół boygenius powstał nieco przypadkowo z trzech oddzielnych artystek, które media uparcie zestawiały jako kobiety rocka. Czytając o tym, jak różne były ich brzmienia, nabrałam sceptycyzmu co do płyty. Rzeczywiście na The Record wyraźnie słychać, która wokalista dominuje w którym utworze. Trzy nurty są łatwe do odróżnienia przede wszystkim przez dynamikę utworów. Można wręcz odnieść wrażenie, że jedna z artystek odpowiada za spokojniejsze kawałki, druga za bardziej rockowe i gitarowe, a trzecia za gitarowe, ale bardziej akustyczne. Czy to źle?
Zobacz również: Daria ze Śląska – Tu była – recenzja przedpremierowa płyty
Mimo tak widocznych różnic, cała płyta boygenius The Record jest przyjemna i spójna. Ma co prawda momenty gwałtownych przeskoków, ale działa to raczej na korzyść całego albumu. Podobną funkcję pełnią tutaj unikatowe głosy artystek. Szczególnie wybija się barwa Lucy Dacus – jej niższy, mocny głos łatwo wybija się na pierwszy plan. Moje ulubione momenty to właśnie te, kiedy Lucy Dacus tym spokojnym, mocnym głosem przeklina lub stawia poważne zarzuty. Taką piosenką jest na przykład utwór Emily, I’m Sorry, w którym słowa „she called me a f*cking liar” padają z pełnym spokojem.
The Record jest dla mnie płytą na letnie wieczory. Jest coś takiego w klimacie tego albumu – delikatność czy może gitarowe brzmienie, które działa uspokajająco. Przyczynia się to do ciekawego kontrastu z tekstami, które mówią o trudnej miłości czy złych relacjach. Jeżeli wsłuchamy się w teksty, to radośnie brzmiące utwory nagle nabierają innego znaczenia. Utwór True Blue przywołuje „that one time that we don’t talk about” i niesie ze sobą jakiś ciężar, który nie wybrzmiewa w muzyce.
Zobacz również: 6LACK – Since I Have A Lover – recenzja płyty
Podsumowując, boygenius wydało dość ciekawy album. The Record to płyta przyjemna i lekka, jeżeli skupimy się wyłącznie na różnych brzmieniach gitarowych i harmonijnych głosach wokalistek. Można też sięgnąć głębiej w teksty i cieszyć się głębszym poziomem. I choć przeskoki między dominującymi artystkami mogą wydać się mało zgrabne, to ostatecznie składa się to w jeden dobrze brzmiący album.