Mafia Mamma – przedpremierowa recenzja filmu. Godmother?

Mafia Mamma to komediowy hołd dla filmów o włoskich rodzinach mafijnych. Kiedy krzesło głowy rodziny pustoszeje, musi się pojawić nowy szef. Co się stanie, kiedy będzie to zmęczona życiem amerykanka, która środowiska mafii nie zna nawet z kultowych filmów? Ten film sprawia, że pewna trylogia z mojej kupki wstydu jest jeszcze bardziej wstydliwa…

Tytułowa Mafia Mamma to czterdziestoletnia Kristin, która wyhamowała ze swoim życiem. Syn wyjechał na studia, faceci w pracy nie traktują jej poważnie, a dom byłby całkowicie pusty, gdyby nie kochanka jej męża. Kiedy kobieta dostaje z Włoch wiadomość o śmierci dziadka, którego ledwie kojarzy, zamierza wykorzystać okazję. Po odbębnieniu pogrzebu zwiedzi kraj swojego pochodzenia i zrobi sobie wakacje od życia – najlepiej z jakimś przystojnym Włochem u boku. Plany zakłóca odkrycie, że dziadek zamiast winnicy prowadził potężny biznes mafijny, który teraz należy do niej. Postawiona pod ścianą z powodu swojego nazwiska, kobieta zgadza się na pojedyncze negocjacje z konkurencyjną rodziną.

Zobacz również: Kochanica króla – recenzja filmu. Królewski (?) powrót Johnny’ego Deppa

Motyw niezorientowanej świeżynki w nowym środowisku to raczej domena fantastyki, ale tutaj też świetnie się sprawdza. Toni Colette w roli Kristin jest królową komizmu sytuacyjnego. Patrząc na jej mimikę twarzy można łatwo uwierzyć, że nie istnieje druga postać bardziej niedobrana do pozycji na czele mafii. Wszystkiemu winna jest urocza nieporadność i splot przypadków, z którego nie sposób się wydostać. Oderwanie bohaterki od rzeczywistości, pomyłki i nieintencjonalne umacnianie pozycji są przezabawne. Wisienką na torcie jest jej pragnienie romansu z jakimś przystojnym Włochem, które ma wypisane na twarzy jak stereotypowa uczestniczka Erasmusa.

Mafia Mamma
Fot. Kadr z filmu

Komicznych postaci nie brakuje do tego stopnia, że nie mogę wybrać faworytów. Na pierwszy ogień pójdą dwaj ochroniarze, dorywczy przewodnicy po mafijnej rzeczywistości, którzy są typowymi postaciami comic relief. Kiedy bohaterka tłumaczy, że jest zagubiona w ciemności, jeden zapala lampę… i ich funkcja staje się jasna. Świetnie wypada też Eduardo Scarpetta w roli Fabrizio marzącego o przewodzeniu rodzinie. Impulsywny i chaotyczny zawsze znajduje się blisko centrum akcji, a czasem wyrwie mu się jakieś niepożądane słówko. Balans zapewnia Monica Bellucci w roli chłodnej i opanowanej Bianci.

Zobacz również: Szybcy i Wściekli 10 – recenzja filmu. Niedzielno-obiadowe kino akcji

Wszystko jest naszprycowane referencjami do trylogii Ojca Chrzestnego. Czasem wychodzi subtelnie, jak temat muzyczny czy całowanie pierścienia. Przeważnie jednak z ekranu sypią się nazwiska bohaterów klasyka. Główna bohaterka filmów nie oglądała (ani ja, stąd pewien dystans), co powoduje oburzenie całej przestępczej rodziny. Niezależnie od znajomości tekstu źródłowego, można poczuć pewien przesyt. Plus wszystko jest rozwodnione iście Marvelowym humorem – mam przed oczami Bruce’a Bannera rozbijającego się o most, bo Hulk się obraził…Połączenie jest dość specyficzne i trzeba do niego podejść z lekkim przymrużeniem oka, żeby odpowiednio zagrało.

Mafia Mamma
Fot. Kadr z filmu

Niestety im dalej w film, tym bardziej widoczne są pewne niedociągnięcia. Mamy tu feministyczny wydźwięk w patetycznych zdaniach, że mężczyzna nie nadaje wartości kobiecie. Ale bohaterka prowadzi mafię przejętą po dziadku, czy też rozpaczliwie szuka gorących Włochów w swojej okolicy. Trochę hipokryzja? Ponadto oba potężne rody mafijne liczą w porywach do siedmiu osób, z czego połowa to lekkie przygłupy. Ocieramy się o granicę zbyt dużej komediowości. Momentami czuć najmniejszą linię oporu i trochę szkoda, bo pierwsza połowa filmu ma ogromny potencjał.

Zobacz również: Strange way of life – recenzja filmu. Western w wydaniu Almodovara

Mafia Mamma to lżejsze wydanie filmów mafijnych. Komediowo rozrzedzona opowieść wciąż pokazuje świat mafii, pełen świetnych bohaterów i ładnych włoskich pejzaży. Rodzina przestępców, choć zabawna, wciąż ma swoje za uszami. Sala kinowa wybuchała śmiechem i nie bez powodu. Warto się temu wszystkiemu przyjrzeć – premiera kinowa już 26 maja.

Obrazek główny: KGET.com

Plakat: Materiał promocyjny. 

Plusy

  • Świetny komizm sytuacyjny
  • Charyzmatyczni bohaterowie, szczególnie postać Toni Collette
  • Motyw nieporadnego bohatera w nowym środowisku

Ocena

7.5 / 10

Minusy

  • Lekki przesyt Ojcem Chrzestnym
  • Druga połowa i naciąganie historii aż do finału
Anna Baluta

Dużo czyta, a jeszcze więcej ogląda, a na dodatek o tym pisze. Zwiedza światy fantasy i lubi kultowe sitcomy. Między serialami studiuje i poznaje amerykańską kulturę i popkulturę.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze