Gaslit – recenzja serialu. Watergate, ale z innej strony

Produkcji opowiadających o polityce USA i jej mrocznych momentach mamy na pęczki. Ilość historycznych seriali i filmów może sprawić, że łatwo wpaść w pętlę powtarzalności. Przez to, a raczej dzięki temu twórcy starają się sięgać po mniej znane wątki znanych historii, żeby dopowiedzieć coś, co wcześniej pominięto, lub nadać opowieści odmienny charakter niż zazwyczaj. Nie zawsze jednak obie te metody się sprawdzają. W przypadku Gaslit posłużono się tym pierwszym sposobem. Mamy tu spojrzenie na otoczkę afery Watergate nieco innymi oczami. A zatem – poznajcie Marthę i Johna Mitchellów.

Z jednej strony afera Watergate nie jest czymś, co niegdyś w amerykańskim kinie było dość popularne. Z drugiej jednak jest to temat na tyle znany, że poruszenie tego tematu od innej strony to świetny ruch. Gaslit nie tyle przytacza kulisy całej sprawy, co raczej traktuje aferę podsłuchową jako tło innych problemów. Prezentuje nam nowych bohaterów oraz oddziaływanie brudnej polityki na prywatne życie ludzi związanych mniej lub bardziej z całą sprawą.

Fabuła zaczyna się w 1972 roku, w niemal kulminacyjnym momencie kampanii prezydenckiej Richarda Nixona, który stara się o reelekcję. Szef jego specjalnego Komitetu ds. Reelekcji – John Mitchell – mimo przewagi sondażowej prezydenta, dalej próbuje znaleźć punkty, w których mógłby powiększyć siłę polityka. Razem ze swoją ekipą ludzi bezgranicznie lojalnych Nixonowi, rozważają różne scenariusze, jak zbombardować jego politycznych przeciwników. I tak z czasem John poznaje Gordona Liddy’ego, byłego agenta FBI, osobowość niezwykle specyficzną, w całym tego słowa znaczeniu. Liddy wraz z Howardem Huntem opracowuje plan podłożenia podsłuchu w siedzibie demokratów. Hydraulicy Nixona przez czystą głupotę wpadają jednak w ręce władz i tak cała akcja wychodzi na światło dzienne. Od tego momentu widzimy, jak próby wygaszenia sprawy wpływają na życie poszczególnych osób.

Zobacz również: Sukcesja – recenzja serialu. Zejść ze sceny niepokonanym

I tu dochodzimy do twarzy całej produkcji i jednej z głównych bohaterek Gaslit, czyli Marthy Mitchell. Żona szefa komitetu Nixona, osoba publiczna, która swoją przebojowością oraz głośno wyrażanymi poglądami staje się nie tylko zadrą w tyłku własnego męża, ale także osobą niewygodną dla samego prezydenta. Martha w wykonaniu Julii Roberts jest nieziemsko autentyczna. Od pierwszych momentów można uwierzyć w jej przebojowość i pewność siebie. Co prawda jej wątek z biegiem fabuły troszeczkę zaciera się na tle innych postaci. Jednak każde pojawienie się jej na ekranie przypomina o tym, jak ważna dla całego kontekstu jest ta bohaterka.

Gaslit
fot: kadr z serialu

Historia prezentowana w serialu bardzo szybko idzie naprzód, a właściwie przechodzi do kulminacyjnego momentu, czyli nieudanej akcji podsłuchowej. W momencie ujęcia ludzi pośrednio odpowiedzialnych za operację i nagłośnienia sprawy w mediach informacyjnych dochodzi do dramatycznego momentu słynnego uwięzienia Marthy w pokoju hotelowym przez osobę z początku podającą się za członka ochrony, który finalnie okazuje się brutalnym „człowiekiem prezydenta”. Moment ten jest przełomowy dla całej charakterystyki postaci, ponieważ widać ewolucję i wewnętrzną zmianę w jej nastawieniu. To samo można powiedzieć o niezwykle dynamicznej relacji między nią i jej mężem. Roberts i zmieniony prawie nie do poznania Sean Penn stwarzają bardzo świetny duet, który aż kipi od chemii i również ewoluuje. Jest to jedna z tych relacji, którą pamięta się na długo.

Zobacz również: Citadel – recenzja serialu. A na co mi to potrzebne?

Oczywiście nie jest to jedyny przykład aktorstwa, które w tym serialu stoi na naprawdę wysokim poziomie. Mimo wielu pochwał dla Julii Roberts najbardziej w tej produkcji bezdyskusyjnie błyszczy Shea Whigam, którego kreacja Gordona Liddy’ego, skąd inąd do bólu przesadzona i skarykaturzowana, jest wprost fenomenalna. Od początku czuć raz to ciarki na plecach, raz kipiącą żenadę bijącą od postaci. Whigam nie jest aktorem, który wcześniej miał swoją perełkę a aktorskim portfolio, natomiast wraz ze swoją kreacją w Gaslit z pewnością się to zmieni. Dostrzeże to każdy, kto obejrzy odcinki z jego udziałem. Świetnie na ekranie radzi sobie również Dan Stevens, który co prawda już wcześniej pokazał swój talent. W tej produkcji udowadnia po raz kolejny, że na ekranie radzi sobie wprost świetnie, Stworzył niezwykle wiarygodną postać, którą bardzo łatwo polubić.

Gaslit
fot: kadr z serialu

Coś co nadaje prawdziwej autentyczności bohaterom oraz sprawia, że lepiej się z nimi utożsamiamy, to wpływ, jaki wywiera na nich polityka rządu. Zarówno relacja Mitchellów, jak i pogoń za karierą Johna Deana stają się kajdanami, która stawiają ich często w sytuacji bez dobrego wyjścia. Samo Watergate, choć jest mocniej wyeksponowane w dalszej części serialu, ustępuje miejsca ukazaniu psychiki i wewnętrznych zmagań różnych postaci. To jak wydarzenia oddziałują na ich prywatne życie jest ukazane w bardzo dobry autentyczny i sposób. Fabuła świetnie łączy więc dwa te motywy – polityki i relacji międzyludzkich.

Zobacz również: Najlepsze seriale 2022 roku

Fabuła, jak na serial o takiej tematyce jest dość…spokojna. Nie powiedziałbym, że obecna jest tu nuda, w żadnym wypadku. Prezentowane wydarzenia są naprawdę ciekawie i serial potrafi wciągnąć. Jednak przyzwyczaiłem się, że w tego typu produkcjach jest znacznie więcej dramatyzmu i napięcia, które nie tylko wciąga, ale też łapie za gardło. Tymczasem zamiast być wciśniętym w fotel, przez tę historię się płynie. Jedyna taka sytuacja, w której mocno podkreślony był dramat postaci to wspomniane uwięzienie Marthy. Pozostała część ma względnie lekki wydźwięk. Nie wiem do końca jestem w stanie stwierdzić, czy jest to minus, czy nie. Spokojniejsze prowadzenie historii może faktycznie być logiczniejszym zabiegiem, niż wymuszona powaga i niepotrzebne stawianie sprawy na ostrzu noża. Jest to dla mnie coś nowego. Mimo „niedoboru napięcia” historia wciąż potrafi być interesująca, dzięki czemu dobrze się to ogląda.

Gaslit
fot: Entertainment Weekly

Gaslit to jedna z tych produkcji, która ma wiele dobrych stron, niewiele złych, a mimo wszystkich zalet czegoś jej brakuje. Tego czegoś, co wywołałoby efekt „WOW”. Historia jest ciekawa, głównie przez pokazanie odmiennego spojrzenia na znaną wszystkim sprawę, ale także zgrabnie poprowadzonej historii i dobrze napisanemu scenariuszowi. Mamy tu również wiele świetnych kreacji aktorskich, które przykuwają uwagę i stanowią potężny filar serialu.


Źródło grafiki głównej: kadr z serialu/ Starz

Plusy

  • Ciekawa fabuła, mimo bardzo znanego wątku w historii USA
  • Świetnie napisani i zagrani bohaterowie, w szczególności Ci drugoplanowi

Ocena

7.5 / 10

Minusy

  • Przez serial się "płynie"; mało jest tu dramatyzmu, który mocniej oddziaływałby na widza
Czarek Szyma

#geek z krwii i kości. Miłośnik filmów, seriali i komiksów. Odwieczny fan Star Wars w każdej formie, na drugim miejscu Marvela i DC Comics. Recenzent i newsman. Poza tym pasjonat wszelakich sztuk walki, co zapoczątkowało oglądanie akcyjniaków w hurtowej ilości. O filmach i serialach hobbystycznie piszę od kilku lat. Ulubione gatunki to (oczywiście) akcja, fantasy, sci-fi, kryminał, nie pogardzę dobrą komedią czy dramatem.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze