Świat mnie nie pokona – recenzja serialu. Spore rozczarowanie

Animacje radzą sobie bardzo dobrze. Dopiero co mieliśmy w kinach Spider-Man: Poprzez Multiwersum, a teraz serial Świat mnie nie pokona. Oto dalsza historia włoskiego twórcy komiksów Zero i jego zmagań ze swoim sumieniem oraz zmieniającym się światem. Wysokie oceny pierwszego sezonu i uznanie widzów nie wzięły się znikąd, więc oczekiwania były duże Czy i tym razem dostaliśmy równie dobrą produkcję?


O co biega?


Oderwij wzdłuż linii była dla mnie  największym objawieniem od czasów Jezusa. Obejrzałem ten serial trzy razy i czekałem na więcej. Główny bohater i jego przemyślenia niczym Joe Goldberg z You. Jednak tutaj to takie problemy dnia codziennego dla introwertyków oraz praktykujących overthinking. Chwaliłem ten serial za bycie godnym następcą kultowego BoJacka Horsemana. W Świat mnie nie pokona Zerocalcare ruszył naprzód. Problemy pierwszego sezonu już za nim. Teraz czekają go wywiady w telewizji, przygotowanie filmu animowanego oraz walka z prokrastynacją. Tą sielankę zaburzają miejscowe dresy, którzy mają problem z imigrantami oraz każdym, kto nie spełnia ich kryteriów normy społecznej. To serial Netflixa, więc wiadomo po czyjej stronie stoi Zero. Ten, jednak początkowo nie chce się mieszać do nie swoich spraw, lecz gdy pojawia się jego dawny przyjaciel Cesare, to zaczyna się angażować.

kadr z Oderwij wzdłuż linii

Zobacz również: Flash – recenzja filmu. Efekt puszki pomidorów


Polityka, everywhere!


Największym problemem Świat mnie nie pokona jest postawienie na wątek polityczny niż osobisty. W pierwszym sezonie kluczową rolę odgrywała Alice – niedoszła miłości Zero. Serial, który był pełen humoru, przez ostatnie dwa odcinki zmienił tonację i nagle zamiast płakać ze śmiechu, płakałem ze smutku. Był to moment niczym śmierć Mufasy w Królu Lwie. Świat mnie nie pokona, stawia na problemy z imigrantami we Włoszech. Myślałem, że to będzie tylko jakiś poboczny wątek, ale pomyliłem się. Wszystko kręci się wokół imigrantów oraz ludzi, którzy chcą się ich pozbyć (tzw. Naziści).  Tych reprezentuje Cesare, któremu Zero stara się przemówić do rozumu, jednak niewiele to daje. Nie kupuję go jako wrażliwego człowieka z trudną przeszłością. Niby twórcy starają się rozwinąć tę postać i pokazać jako wrażliwą, lecz całkowicie to nie wychodzi. Ciekawe byłoby spojrzenie na tych złych z ludzkiej strony, a tak to czułem się, jak podczas oglądania filmu Kryptonim Polska. Nie chcę więcej tego uczucia.

Cesare bije kogoś

Zobacz również: Oppenheimer. Triumf i tragedia ojca bomby atomowej – recenzja książki. Historia Prometeusza


Postacie wciąż w formie


Nowych postaci, nie licząc Cesare nie ma. A co słychać u pozostałych? Zero wciąż zastanawia się nad wszystkim, co go otacza i jeśli jego introwertyczne przemyślenia w pierwszej serii była dla Ciebie zaletą, to tutaj jest tak samo dobrze. Ciągłe przebijanie czwartej ściany, historyczne porównania i metafory tworzą ten wyjątkowy klimat, za który pokochałem Ten serial. Sumienie w postaci pancernika powraca i znów wytyka Zero jego błędy oraz daje porady życiowe. Secco wciąż ma wszystko w dupie i chce iść na lody, a Sarah przestała być ostoją spokoju. Ma ona swój moment, gdzie rozlicza się ze swoim życiem i jest on jednym z najlepszych momentów tego sezonu. Dla tego odcinka warto obejrzeć Ten serial.

Zero i Pancernik szukają sensu, Świat mnie nie pokona


Jesteś Stylish!


Warstwa audiowizualna jest taka sama jak w pierwszym sezonie. Ponownie jest to jazda bez trzymanki, choć park rozrywki trochę się zmienił. Oglądanie tego serialu jest przyjemne, choć czasem się dłuży. Odcinki w poprzednim sezonie trwały do 20 minut. Teraz trwają prawie 30. Można powiedzieć, że to tylko 10 minut, ale jest to problem, zwłaszcza że animacja oraz montaż są bardzo szybkie. Pod koniec odcinka nie pamiętam już jak się rozpoczął. Komiksowa kreska wciąż pasuje idealnie do formy tej zwariowanej komedii, a spojrzenie Zero na świat jest na tyle unikatowe, że ciężko znaleźć podobne produkcje. Dla Polaków wadą może być brak dubbingu w naszym rodzimym języku, bo w poprzednim sezonie był.

Zobacz również: Flavor Girls – recenzja komiksu. Czarodziejki prosto z drzewa


5/10 Not Great, not terrible


Mimo fajnego stylu oraz kilku cudownych momentów to mogę tylko napisać Wielka Szkoda. Poprzedni sezon był czymś odkrywczym i niezwykłym w swojej formie. Teraz formuła była już mi znana, więc moje zaskoczenie musiało być mniejsze, jednak, to czego nie odżałuję to fabuła. Zmiana środka ciężkości w postaci uchodźców moim zdaniem szkodzi. Mamy wątek śledztwa, który jest strasznie głupi. Opowieść stała się mniej osobista, a stała się  kolejną produkcją skupiającą się na uchodźcach i ich trudnym życiu. Szkoda, że na tym skupił się cały sezon.

Plusy

  • Humor wciąż jest dobry
  • postać Sarah
  • unikatowy styl

Ocena

5 / 10

Minusy

  • zmiana tonacji serialu
  • odcinki są za długie
  • brak polskiego dubbingu
Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze