Flavor Girls – recenzja komiksu. Czarodziejki prosto z drzewa

Moi drodzy – księżyc jest już passe. Teraz zamiast Sailor Moon mamy… Sailor Tree! No, a tak właściwie to Flavor Girls, ale zamysł wciąż podobny.

Flavor Girls wprowadza czytelników w historię tytułowej grupy nastoletnich Strażniczek Świętych Owoców. Ich misją jest ochrona Ziemi przed kosmicznymi najeźdźcami, Agarthianami, chcącymi wybić wszelkie życie na planecie. Dotychczas wojowniczek z nadprzyrodzonymi zdolnościami były trzy: Naoko, przywódczyni grupy władająca Smoczym Owocem, Camille z mocą granatu oraz V, której symbolem jest karczoch. Teraz jednak do składu dołącza Sara – młoda pisarka, która zyskuje moc ananasa podczas pierwszego od dawna ataku obcych. Czy nowa członkini poradzi sobie w roli obrończyni Ziemi i pomoże pozostałym pozbyć się najeźdźcy? Cóż, z pewnością będzie próbować, ale przed nią wciąż długa droga, by stać się prawdziwą wojowniczką.

Zobacz również: Krok po kroku – recenzja komiksu. Niema powieść graficzna

Smakowe Dziewczęta (o rany, jak dobrze, że Nagle! Comics nie tłumaczyło tej nazwy w komiksie) to oczywiste nawiązanie do Czarodziejek z Księżyca – i nikt się z tym nie kryje, wspomniano o nich nawet na okładce. Osobiście jednak urodziłam się trochę za późno, by załapać się na ich największą popularność i jakoś nigdy nie było mi z tą serią po drodze, więc nie mam jak jej bardziej szczegółowo porównać do Flavor Girls. Graficznie na pewno jest trochę podobne; z konceptem magicznych strojów, lasek i przemian – nawet bardziej niż trochę. Fabularnie jednak nie mam jak ich ze sobą zestawić. Recenzję piszę więc z perspektywy kogoś nieskalanego Sailor Moon ani żadną podobną franczyzą (za wyjątkiem nowej She-Ry, bo to też się chyba liczy). W tej kwestii jestem niemal kompletnie tabula rasa.

To wyjaśniwszy, przejdźmy do omówienia fabuły. Pierwszy tom komiksu skupia się na wprowadzeniu Sary w kuluary życia Strażniczek. Ananasowa wojowniczka musi zrozumieć swoją nową rolę, odkryć zyskane wraz z nią moce oraz przejść stosowny trening, by mieć szansę w boju z wrogimi Agarthianami. Jak dotychczas idzie jej to jednak dość topornie, co zauważalnie zniechęca dziewczynę – ale wciąż nie na tyle, by się poddać. W międzyczasie zaś ich wróg rośnie w siłę i wykrada jedną z relikwii utrzymujących źródło mocy Świętych Owoców (oraz wszelkiego życia na planecie) w ukryciu. Sytuacja robi się naprawdę nieciekawa; jeśli Strażniczki nie zaczną działać, Ziemia długo nie przetrwa.

Zobacz również: Parker, tom 1 – recenzja komiksu. John Wick w stylu noir

Flavor Girls ma dosyć prostą fabułę – i chyba niewiele więcej mam o niej do powiedzenia. Mnie osobiście niezbyt porwała, aczkolwiek nie była też zniechęcająca; ot, przeciętna i tyle. Trzyma się kupy, ale niczym nowym nie zaskakuje. Klimat za to – to już inna sprawa, przynajmniej na początku. Wstęp do tego tomu miał fantastyczną, tajemniczą atmosferę z nieznanym zagrożeniem wiszącym w powietrzu. Autor wprawdzie niestety szybko spuścił z tonu i dał postaciom wyluzować, aczkolwiek nawet za ten krótki moment świetnej podbudowy należy mu się plus. Oby w przyszłości było takich więcej.

Chyba największym plusem – poza grafiką, ale o tym później – są za to postacie. Ponownie, ich charakterów nie zaprojektowano wprawdzie w żaden odkrywczy sposób, ale wciąż udało się poprowadzić wszystkie Strażniczki tak, by czytelnik poczuł do nich sympatię. Naoko to wyrozumiała, doświadczona liderka z długim stażem; Camille – niefrasobliwa, czasem głupiutka, ale urocza kumpelka „do rany przyłóż”, z kolei Sara – ambitna amatorka mająca swoje wzloty i upadki. No i oczywiście jest jeszcze V, moja osobista ulubienica. Twardzielka-outsiderka to już tak przemielony trop, że szkoda gadać, ale wciąż z uporem maniaka daję się na niego złapać. Strasznie mnie kręcą tego typu bohaterki, jeśli są przynajmniej w miarę dobrze napisane. A V jak dotychczas wydaje się do takowych należeć, nawet mimo iż wielu informacji o niej wciąż nie ujawniono. Krótko mówiąc, dałam się nią kupić. Znowu. I wiecie co? Niczego nie żałuję.

Zobacz również: Z całej pety – recenzja komiksu. Kto powiedział, że wrestling nie może być cool?

Z kwestii dotyczących bardziej fabuły niż technikaliów mam jeszcze dwa nieduże minusy do odhaczenia. Pierwszym z nich są żarty zamieszczone w komiksie. Totalnie do mnie nie trafiły. To taki najbardziej typowy pseudo-japoński humor, jaki tylko istnieje – jeśli ktoś obejrzał w życiu chociaż ze dwa anime albo przeczytał dwie mangi, to zna go już na pamięć. Ja akurat widziałam i jednego, i drugiego trochę więcej niż po dwa, a że ten sam kawał powtórzony po raz dziesiąty nie jest już tak samo śmieszny, chyba nie muszę tłumaczyć.

Drugi z minusów stanowi z kolei swego rodzaju dysonans – komiks ma sporo, ale jednocześnie wciąż za mało ekspozycji. Sara to nowy nabytek Strażniczek, więc wszystko po kolei trzeba jej tłumaczyć. Mimo tego jednak pominięto kilka kluczowych kwestii, które mnie by na przykład całkiem interesowały – chociażby to, skąd się wzięło to całe magiczne drzewo i jego relikwie oraz na jakiej podstawie wybiera swoje obrończynie. Brakuje mi jakiejś większej mitologii stojącej za tym wszystkim. Na razie wprowadzono dopiero jej część, ale bardziej na zasadzie „istnieje to, to i to” niż wyjaśniania, dlaczego jest, tak jak jest. Osobiście odczuwam pod tym kątem pewien niedosyt (w negatywnym tego słowa znaczeniu).

Zobacz również: Paradise Kiss – tom 2 – recenzja mangi

Do omówienia została nam jeszcze ostatnia, ale nie najmniej ważna kwestia – grafika. Flavor Girls ma dość prostą, ale schludną kreskę inspirowaną japońskimi mangami. W połączeniu z różnorodnymi, głównie pastelowymi barwami prezentuje się ona naprawdę ładnie. Niestety nie mam jak zaprezentować przykładowych paneli na poparcie swojego stanowiska (nie udało mi się ich zdobyć w dobrej rozdzielczości), ale okładka widoczna na końcu recenzji dość dobrze oddaje charakter reszty. Nie wiem, jak Wam, ale mnie przypadła ona do gustu.

Podsumowując, Flavor Girls to bardzo przyjemna rozrywka z ładną kreską, sympatycznymi bohaterkami i niestety bardzo wtórnym poczuciem humoru. Czy fani Sailor Moon będą zadowoleni, tak jak obiecuje okładka? Myślę, że tak. Koncept jest podobny, a wykonanie dobre. Nie perfekcyjne, ale wciąż porządne. Nawet nie gustując w japońskich czarodziejkach, dałam się przekonać i znalazłam w tym komiksie miejsce dla siebie. Koneserom tego typu contentu więc pewnie spodoba się on jeszcze bardziej.


Flavor Girls okładka

Autor: Loïc Locatelli-Kournwsky, Angel de Santiago
Tłumaczenie: Elżbieta Janota
Wydawca: Nagle! Comics
Premiera: 14 czerwca 2023 r.
Oprawa: e-book
Stron: 176
Cena: 86,90 zł


ŚLEDŹ NAS NA IG
https://instagram.com/popkulturowcy.pl

Powyższa recenzja powstała we współpracy z Nagle! Comics
Grafika główna: materiały prasowe – kolaż

Plusy

  • Bardzo klimatyczny początek
  • V to crush
  • Prosta, ale ładna oprawa graficzna

Ocena

7 / 10

Minusy

  • Humor do mnie nie trafił
  • Dużo nadprzyrodzonych elementów, które wypadałoby trochę wytłumaczyć, ale wciąż tego jeszcze nie zrobiono
Patrycja Grylicka

Fanka Far Cry 5 oraz książek Stephena Kinga. Zna się na wszystkim po trochu i na niczym konkretnie, ale robi, co może, żeby w końcu to zmienić i się trochę ustatkować.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze