Trupia Otucha – recenzja książki

Wyobraź sobie świat, w którym twój umysł jest tylko zabawką – taką, którą można się bawić według kaprysu użytkownika. Wyobraź sobie świat, w którym ktoś może cię po prostu dotknąć i od razu być w stanie kontrolować twoje działania – zmuszając cię do popełniania okropnych czynów, a ty jesteś całkowicie niezdolny do powstrzymania tego. Ten stan podobny do transu to mindrape i jest przerażającym tematem powieści Dana Simmonsa, Trupia Otucha.

Trupia Otucha rozpoczyna się w obozie koncentracyjnym w Chełmnie w 1942 roku. Saul Laski jest tylko chłopcem szukającym sposobu na przetrwanie Holokaustu. To właśnie wtedy po raz pierwszy doświadcza mindrape. Staje się pionkiem w grze w szachy – dosłownie. Oberst wykorzystuje więźniów w najbardziej brutalnej grze w szachy, jaką można sobie wyobrazić. Kiedy dwie figury się spotykają, śmierć jest nieuchronna – albo poprzez morderstwo, albo samobójstwo – przez cały czas, gdy ci, którzy mają Zdolności, kontrolują umysły „grających kawałków”.

Zobacz również: Najlepsze książki Vespera

Ostatecznie Saul ucieka i prowadzi życie psychiatry w Ameryce, gdzie spotyka córkę ofiary zamordowanej w wyniku tych samych, niewypowiedzianych czynów, których Saul był świadkiem 40 lat wcześniej. Dzielą się swoimi historiami i zdają sobie sprawę, że więcej osób posiada zdolność do mindrape’u. Są gotowi zaryzykować życie, aby pozbyć się tych przerażających ludzi, którzy potencjalnie mogą być w centrum całego zła na świecie.

Na pierwszy rzut oka Trupia Otucha jest intrygująca. Horror, suspens, wampiry umysłu, wszystko to brzmi jak idealne składniki świetnej książki typu siedź z latarką, aż się skończy. Ale – niestety – nie do końca tak jest. Jest to stosunkowo przewidywalna, ponad 1000-stronicowa epopeja, która ma momenty napięcia, ale ostatecznie nie dowozi pełni satysfakcji. Po pierwsze – geriatryczni złoczyńcy. Szczerze mówiąc, trudno jest bać się małej staruszki, która ledwo zipie. Co ciekawe, jej osłabiony stan fizyczny w jakiś sposób wzmacnia jej Zdolność, co samo w sobie powinno być bardziej przerażające… Ale nie jest. Bohaterowie tej historii są sympatyczni i ogólnie dobrze rozwinięci, ale im również brakuje iskry, która sprawiłaby, że czytelnicy naprawdę się nimi przejmą. Najciekawszą postacią jest Tony Harod, który w zasadzie zmienia się w trakcie całej historii od złego użytkownika, który popełnia niewyobrażalne zbrodnie na kobietach, do mężczyzny, który się zakochuje i ostatecznie wydaje się nawracać. Głębia charakteru Haroda jest potrzebna wszystkim postaciom.

Zobacz również: A jeśli jesteśmy złoczyńcami – recenzja książki. E tu, Brute?

Powieść jest również podzielona na rozdziały z punktu widzenia trzeciej osoby i rozdziały w pierwszej osobie, w których Melanie (zła staruszka) opowiada, co się dzieje. Niestety zbyt często ta sama scena jest interpretowana w dwóch różnych rozdziałach. Często jest to bardzo skuteczne, ale po tylu rozdziałach powtórzeń staje się to nużące, a czytelnik zaczyna odrywać się od lektury. Właściwie to rozdziały Melanie są najciekawsze i dodają najwięcej wglądu w fabułę. Wreszcie, fabuła jest fascynująca, ale ze względu na długość i dużo back stories, gubi się gdzieś w okolicach połowy. Dan Simmons trafił na perełkę, kiedy rozwijał pomysły obecne w Trupiej Otusze, ale zdecydowanie wymagała ona dokładniejszego wypolerowania – ogołocić kilka warstw (powiedzmy 300-400 stron) i miałby idealny kamień.

Plusy

  • Bohaterom rzeczywiście można kibicować...
  • Potrafi trzymać w napięciu
  • Standard u Vespera - wspaniałe, piękne wydanie!

Ocena

7.5 / 10

Minusy

  • ... choć niektórym brakuje iskry
  • Zdecydowanie za długa
Filip Szafran

Fan Batmana. Lubi Popkulturę więc o niej pisze

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze