Olivia Dean – Messy – recenzja płyty

Jedna z najjaśniejszych wschodzących gwiazd Wielkiej Brytanii właśnie wydała debiutancki album. Olivia Dean ceniona jest za emocjonalne teksty i ujmujące koncerty. Do tej pory artystka wydała trzy EPki, które zostały dobrze przyjęte przez słuchaczy.

Album Messy to połączenie nowoczesnego popu ze spokojną stylistyką soulową. Barwa głosu artystki jest łagodna, ale potrafi zaczarować ciemnym, jazzowym głosem. Wyraźnie słychać u Olivii wpływy gwiazdorskiej BRIT School of Performing Arts, do której w przeszłości uczęszczały także Amy Winehouse, Adele, czy Leona Lewis. The Hardest Part, piosence, którą wydała w 2020 roku, artystka nadaje jej vintage’owej duszy z Memphis. Utwór ten zyskał uznanie odbiorców, świadczy o tym fakt, iż słuchacze odtworzyli go ponad 117 mln razy w serwisach streamingowych.

Zobacz również: Kelly Clarkson – chemistry – recencja płyty

Słowem najlepiej opisującym płytę jest beztroska. Album ten łączy wiele wątków i nastrojów, z atmosferą od sennej po mroczną. Utwór tytułowy Messy jest tego doskonałym przykładem. W porządku, jeśli jest bałagan nuci Dean, a muzyka wywołuje spokój u odbiorcy. Piosenka ta jest jedna z najbardziej lekkich na płycie. I właśnie tak czuje się słuchacz przy Messy – po prostu lekko. Podążając za jej mądrymi słowami, samozwańczy bałagan Olivii Dean to rajd tam i z powrotem. Począwszy od majaczących spotkań w pubowych łazienkach w Ladies Room, przez wolność zakochania się w euforycznym Dive, po ryzyko związane z pójściem na głęboką wodę, pokazane w żartobliwie cudownym Danger.

Zobacz również: Bishop Briggs – When everything went dark – recenzja płyty

W głęboko osobistym Carmen Dean składa hołd swojej babci, która w wieku 18 lat wsiadła na pokład pierwszego samolotu do Wielkiej Brytanii, jako członek pokolenia Windrush. Rodzina ze strony matki Olivii jest bowiem z Jamajki i Gujany. Utwór, będący wyrazem przytłaczającej wdzięczności, pełen jest nagrań głosu jej babci, stalowych bębnów i trąbek zestawionych z subtelną nutą gitary basowej. Pomimo wniesienia radosnej wibracji do większości nagrań, Dean nadal potwierdza, że ​​jest mistrzynią wszechstronności. Nie jestem tak silna, na jaką wyglądam / jestem o wiele bardziej niespokojna, niż się wydaje – przyznaje w Everybody’s Crazy. Utwór przypomina wczesne uduchowione ballady Adele z lat 00. Zaś No Man to, bogata w enigmatyczne sekwencje akordów, połączone z eleganckimi smyczkami, mroczna opowieść o porzuceniu.

Album Messy jest świetną propozycją pop-soulową, która łączy nowoczesność z vintage’owym brzmieniem. Bardzo wyraźnie słychać inspirację starszymi koleżankami z BRIT School of Performing Arts. Debiutancka płyta Olivii Dean jest eklektyczna – połączenie soulu z syntezatorami? To właśnie tu. Co więcej, w dobrym stylu!

Źródło obrazka wyróżniającego: materiały prasowe

Plusy

  • Emocjonalne teksty
  • Eklektyzm muzyczny
  • Szeroki wachlarz emocji

Ocena

8.5 / 10

Minusy

  • Niewielkie zróżnicowanie w dynamice utworów
Katarzyna Mrożek

Umysł ścisły z artystyczną duszą, to połączenie sprawia, że ciężko za nią nadążyć. Ekonomistka, której pasja do muzyki jest tak ogromna, że stała się sposobem na życie. Jej serce przyspiesza, gdy słucha rockowego i alternatywnego grania. Najlepszy sposób na odpoczynek? Trening tańca nowoczesnego.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najpopularniejsze
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze