Podwójny z frytkami w reżyserii Pawła Pacześniaka to ostatni spektakl Teatru Dramatycznego im. Gustawa Holoubka w Warszawie w sezonie 2022/2023 zatytułowanym Reaktywacja. Przedstawienie, które zamiast gorącego burgera przypomina odgrzewany kotlet.
Czy Podwójny z frytkami Jana Czaplińskiego może nam powiedzieć coś nowego o konsekwencjach kapitalizmu? Symbolem i punktem granicznym, odcinającym smutny czas czas diety PRL-owskiej ma być otwarcie 17 czerwca 1992 r. pierwszej restauracji amerykańskiej sieci McDonalds w Polsce. Na scenie obecni są wszyscy najważniejsi bohaterowie tamtej historycznej chwili – Adam Michnik, Agnieszka Osiecka, Kazimierz Górski, sprytnie wybrani spośród publiczności siedzącej przy restauracyjnych stolikach. Widzowie już od samego wejścia są zresztą wciągani w akcję przez dziennikarkę Polskiej Telewizji – Marzenę Błysk (Agata Rozmycia) – sondującą zbierający się tłum.

Wreszcie dochodzi do najbardziej oczekiwanej chwili. Uroczystego i dziejowego przecięcia wstęgi dokonuje sam Jacek Kuroń (fenomenalna rola Katarzyny Herman). I tak jak sam powiedział w tamtym momencie, że „mógłby przecinać tę wstęgę kilka razy dziennie”, oglądamy tę chwilę odgrywaną raz za razem ze wszystkimi jej przepowiadanymi konsekwencjami i obawami.
Zobacz również: Arka i ego – recenzja. Raj bez happy endu
„Polskie czerwce, ach te polskie czerwce.” Czerwiec 1992 roku został przyrównany do innych znamiennych czerwców w polskiej historii. Narodowa walka o wyjście spod płaszczyka komunizmu osiąga swoje apogeum w momencie zapanowania kapitalizmu. Tak bardzo jednak zapędziliśmy się w pogoni za Zachodem, że nie zauważyliśmy kiedy konsumpcjonizm zaczął gonić nas. Wesoły klaun z szyldów i symbol imperium amerykańskiego, staje się bogiem. Jego wierni wyznawcy hołdują filozofii afirmacji sukcesu ponad wszystko. Żyją w zakłamaniu i zaślepieniu tym co nowe, bogate, zachwycające.

Z zewnątrz wszystko jest lukrowane, idealne i wyjątkowe. Ludzie poszukują autentyczności i wyjątkowości w masowej produkcji dóbr i usług. Wszystko musi być identyczne, pod linijkę, według regulaminu. Nie możesz być w stanie odróżnić podróbki od oryginału. Ludzie nie odnoszący sukcesów są sami sobie winni. Porażka w tym słowniku nie istnieje. A ten bóg nie jest miłosierny i przebaczający. Steruje społeczeństwem jak wszechwładny szef w korpo. On każe marzyć, pożądać i pragnąć, a gdy nie jesteśmy już w stanie biec – zjada, przeżuwa i wydała swoje dzieci. I biegnie dalej, tylko bez nas. To rozpędzona karuzela, która nie przestaje się kręcić.
Zobacz również: Alicji Kraina Czarów – recenzja. Zaklęta w czasie
Podwójny z frytkami jest bardzo atrakcyjnym spektaklem. Począwszy od świetnej i pomysłowej scenografii Łukasza Mleczaka i kostiumów Zoyi Wygnańskiej po bardzo przyjazne i zachęcające do interakcji angażowanie publiczności. Zespół aktorski zaprezentował się wspaniale. Katarzyna Herman przeobraziła się nie do poznania w Jacka Kuronia. W mistrzowski sposób oddała jego postawę, krok i głos. Drugą kreacją wartą wspomnienia jest klaun w wykonaniu Konrada Szymańskiego. Już samo poruszanie się na wrotkach w czasie całego spektaklu wraz z małymi akrobacjami wzbudza podziw. Do tego zbudował postać, która niezauważalnie przeobraża się. Z pajacowatej, nieco irytującej, ale niegroźnej maskotki, powoli wysuwając się na pierwszy plan, zaczyna przerażać, niczym klaun z horrorów. Do tego mamy kilka pozostałych postaci, które barwnie odzwierciedlają lata 90. No i kto by się nie skusił na darmowe frytki.

Tylko szkoda, że te frytki były zimne. Serwowanie przestrogi przed konsumpcjonizmem w czasie, gdy żyjemy z jego konsekwencjami już czwartą dekadę, nie jest niczym odkrywczym. Co więcej, dzisiejszy konsumpcjonizm jest już zupełnie inny. Coraz bardziej świadomy konsument stara się wymknąć globalnemu systemowi. Ruchy eko, zero- i less-waste, recyklingu ubrań, mebli, DIY, jadłodzielnie, grupy w social mediach, gdzie ludzie oddają za darmo nieużywany, ale jeszcze sprawny sprzęt agd – to wszystko jest świadectwem podjęcia rękawicy w tym pojedynku Dawida z Goliatem. Coraz więcej, zwłaszcza po pandemii, mówi się również o przewartościowaniu i zmianie systemu pracy, dbaniu o work-life balance.
Zobacz również: Rewia – recenzja spektaklu. Show na zgrabnych nóżkach
Rynek jednak nie jest głupi i rykoszetem wracają do nas te piękne idee w zmonetyzowanej formie. Bo teraz, żeby być eko muszę wymienić połowę swojego kuchennego sprzętu, by odpowiadały standardom z Instagrama i Pinteresta. I tutaj dopiero zaczyna się ciekawe pole do eksploracji i dywagacji. Czy pojedynczy Dawidowie mają szansę w starciu z super-Goliatem? Czy giganci, na których presja społeczna wymusiła wprowadzenie zmian w produkcji i jakości dóbr i usług, potrafią się tak naprawdę zmienić? Jakie miejsce w tym systemie zajmuje produkcja teatralna?

Choć sama nie mogę pamiętać czasów otwarcia pierwszej w Polsce restauracji McDonald’s, patrząc na reakcje starszej części warszawskiej publiczności Podwójnego z frytkami, myślę, że spektakl włączył w nich pewną dozę sentymentu. Ten sam motyw można wyczytać rownież z programu do spektaklu, przywołującego archiwalne relacje prasy oraz opis kolorowych zdjęć z otwarcia. Dla tych, którzy jednak nie mają takiego emocjonalnego przywiązania do tamtych czasów, spektakl może się ograniczyć do bardzo ciekawie opakowanego historycznego i informacyjnego przesłania.
Zdjęcie wyróżniające: Karolina Jóźwiak
Najgorsza sztuka teatralna na jakiej byłem w życiu. Okropna kpina z inteligencji widzą. Scenariusz beznadziejny.. Nie udany próby krytyki kapitalizmu poprzez podkreślenie, że liczą się przede wszystkim pożądania, którymi, zgodnie z życzeniem dużych marek, mamy się kierować. Scenariusz wraz z reżyserią w sposób ewidentny nawiązują do beznadziejnej filozofii postmodernizmu według której, logika nie istnieje. Sam scenariusz głęboko nie liniowy, nie logiczny. Sztuka męcząca. Dosłownie chcieliśmy wyjść z sztuki w połowie. Masakrycznie źle przygotowana sztuka, wydawać by się mogło ciekawego tematu jakim jest początek kapitalizmu w Polsce. Przesiąknięta lewicową ideologią.. Podkreślająca jakim według autora złem jest kapitalizm, szerzej globalizacja.. Brakowało tylko na koniec komunistycznego sierpa i młota..