Warszawianka – recenzja serialu. Jaki kraj, taki Hank

Dziś swoją premierę miał finał pierwszego polskiego serialu oryginalnego SkyShowtime – Warszawianka. Wyboista historia Franka Czułkowkiego na chwilę się zatrzymuje. Ja natomiast patrzę wstecz na wszystkie perypetie głównego bohatera, starając się jednoznacznie ocenić, czy produkcję można zaszufladkować jako udany projekt, czy raczej jako niewypał. I powiem szczerze – dawno nie miałem tak cholernie mieszanych uczuć. A dlaczego? O tym postaram się wyłuszczyć poniżej.

Głównym bohaterem serialu Warszawianka jest Czuły, a dokładniej Franciszek Czułkowski. Określany jako luzak, buntownik, playboy i łobuz. Człowiek, który sam o sobie mówi, że żyje „poza systemem”. Jego nie obchodzą problemy doczesne, dotykające większości szarych ludzi. Dzień za dniem mija mu na zabawach i przyjemnościach, a prawdziwe bolączki ma głęboko w poważaniu. Franek jest tym „spoko typem”, którego zna pół miasta, zawsze chętny na imprezę, czy wykręcenie jakiegoś numeru. Istna miejska legenda.

Zawodowo jest autorem kilku poczytnych książek, które pokochały miliony Polaków. Jak się jednak okazuje nieco później, napisał je pod pseudonimem i nie każdy wie, kto stoi za ich sukcesem. Na sprzedaży dorobił się pewnej sumy, którą zainwestował w otwarcie znanego baru w centrum o nazwie „Warszawianka”. Prywatnie jest ojcem 12-letniej Niny, której „tak zwaną opiekę” dzieli z jej matką, a swoją byłą dziewczyną, Matyldą. I choć przez pierwsze odcinki poznajemy Franka jako totalnego luzaka, filistra, którego nie obchodzą przyziemne problemy, z czasem zaczyna dościgać go bolesna rzeczywistość, próbująca udowodnić, że nawet on nie jest prawdziwie „wolny”.

Zobacz również: The Crowded Room – recenzja serialu. Tomek i „przyjaciele

Mimo tego, jak zaprezentowany jest główny bohater z początku w żadnym wypadku nie mogę powiedzieć że jest postacią, którą od razu można polubić. Z jednej strony manifestuje ten wewnętrzny bunt, który siedzi w każdym człowieku. Gardzi schematami, w które dało się zamknąć większość otaczających go ludzi. Z drugiej strony jest nikim innym, jak 40-letnim bawidamkiem, który udaje wiecznego młodziaka. Z odcinka na odcinek w wyznawanych przez niego zasadach, służących nam za narrację, widać coraz mniejszą konsekwencję. Franek chce być naprawdę wolny, w pełnym tego słowa znaczeniu i czerpać z życia garściami. Jednocześnie posiada w sobie ogromną dawkę nieuzasadnionego smutku, niczym bohater, który przeżył jakąś tragedię i nie potrafi się otrząsnąć, próbując ciągłą zabawą odciągnąć się od tej traumy. Odpowiedzialni za napisanie postaci chyba z początku nie mogli się zdecydować, czy Franek jest szalenie szczęśliwy, czy tragicznie depresyjny. Sprawia to, że ciężko jakkolwiek odnieść się do tego bohatera.

fot: SkyShowtime

Dodatkowa trudność w polubieniu Franka sprawia, że od samego początku przypomina innego, znanego i kontrowersyjnego buntownika, autora poczytnych książek i bawidamka, który regularnie pakuje się w kłopoty. Nie trzeba bardziej podpowiadać, skoro podobieństwa widoczne są od pierwszych scen. Tamten jednak swoje podboje przez 7 sezonów zaliczał w Los Angeles. Hank Moody z serialu Californication służył jako protoplasta Franka Czułkowskiego i w zasadzie całej historii Warszawianki. Twórcy nawet tych podobieństw nie próbowali ukrywać – zresztą, byłoby to niewykonalne.

Czuły w wielu kwestiach jest bohaterem tak zerżniętym z postaci Hanka, że aż ciężko na to patrzeć. Fani serialu z Davidem Duchovnym z pewnością niejednokrotnie będą czuli jakby coś szczypało ich w oczy. Na szczęście jednak udało się tutaj nie przegiąć totalnie pały, dzięki czemu Czuły nie jest kompletną kalką Hanka. Mamy tutaj kilka elementów odróżniających drastycznie obu panów. Niemniej, niesmak po pierwszych, dobitnych skojarzeniach, zostaje przez dłuższy czas.

Zobacz również: Blue Beetle – recenzja filmu. Superhero Frankenstein

Prawdą jest, że serial z początku potrafił nudzić, trącił schematami, odrzucał pseudo-mędrkującą narracją. Przez to niewiele zachęcało widza do kontynuowania historii. Jednak jest to produkcja, która naprawdę zyskuje z każdym nowym odcinkiem. W kolejnych epizodach luzacki styl Czułego zostaje wystawiony na ciężką próbę, gdy dosięgają go prawdziwe kłopoty, a świat dosłownie zaczyna walić się na głowę. I –  paradoksalnie – im gorzej dzieje się w jego życiu, tym lepiej wypada serial. Dopiero wtedy możemy spróbować wejść w jego buty, obserwując desperacką próbę utrzymania się na powierzchni. Z każdym odcinkiem odkrywamy kolejne elementy jego przeszłości, dzięki czemu łatwiej jest zrozumieć, czemu wybrał życie wiecznego imprezowicza. Ostatnie 3 odcinki są może nie fenomenalne, ale na tle całości zdecydowanie wypadają bardzo udanie.

fot: SkyShowtime

Warszawianka całościowo wyróżnia się także kilkoma innymi elementami. Przede wszystkim rewelacyjną ścieżką dźwiękową, która – chociaż jest zagraniczna – świetnie kreuje klimat wielkiego, przytłaczająco wielkiego miasta. Ten klimat właśnie jest genialnie utrzymany przez calutki sezon. Gdyby nie nużący monolog głównego bohatera, można by się w prawdziwym spokoju cieszyć pięknymi kadrami naszej stolicy nocą.

Zobacz również: Najlepsze polskie seriale

Kolejny plus to niezwykle udane kreacje aktorskie. Począwszy od Borysa Szyca, który z początku nie stwarzał jakiejś głębszej postaci, a jedynie bawił się tą grą. Mogliśmy zobaczyć jedynie ledwo dostrzegalne przebłyski tego, że tam w środku siedzi coś więcej. Z czasem jednak Franek Czułkowski nabrał dużo więcej głębi, przez co i wcielającego się w niego aktora można ocenić z szerszej perspektywy. I werdykt jest jeden – Szyc robi naprawdę super robotę.

fot: kadr z serialu

Dobrze oglądało się na ekranie m.in. Jerzego Skolimowskiego jako Czułkowskiego Seniora. Słynny malarz, znany w całym kraju ze swoich dzieł, całe życie rzucający cień na syna. Skolimowski i Szyc stworzyli bardzo przekonującą, dynamiczną i pełną chemii relację która odsłania różne grzechy przeszłości. Fenomen natomiast rozgrywa się w jednym z ostatnich odcinków, gdy do tej dwójki dołącza Krystyna Janda, w roli znienawidzonej matki Franka. Postać doprawia wcześniej wspomniany duet olbrzymią ilością pieprzu, dzięki czemu wybuchowa scena rodzinnej kolacji sprawiła, że jest to prawdopodobnie najlepszy odcinek całego sezonu. A przynajmniej najbardziej godny zapamiętania.

Zobacz również: Printing Press – przedpremierowa recenzja gry planszowej

Z przyjemnością ogląda się również resztę obsady, zarówno głównej jak i gościnnej. Widzimy między innymi Tomka Włosoka, Krzysztofa Czeczota, Paulinę Gałązkę, Andrzeja Zielińskiego czy Jarosława Boberka. Każda z odgrywanych przez nich postaci ma swoje 5 minut. Czasem nawet mniej, a i tak jest to czas dobrze wykorzystany, bo ich występy zdecydowanie zapadają w pamięć.

Historia sama w sobie również rozwija się interesująco i nieraz potrafi zaskoczyć swoją nieprzewidywalnością. Cieszy mnie tutaj po pierwsze fakt, że Czuły nie jest zawsze pokazany jako „bohater ludzkości”. Widzimy jego blaski i ogromne cienie. Po drugie, autorzy scenariusza nie traktują widzów jak osłów, którym trzeba za każdym razem wyłożyć kawę na ławę. Gdy nadchodzi jakiś zwrot akcji, potrafią nam dać jedynie subtelne sygnały. Opowiadają co się dzieje, nie mówiąc tego wprost. Naprawdę godne docenienia na tle wielu produkcji, które w taką subtelność się „nie bawią”.

Warszawianka
fot: kadr z serialu

Warszawianka jest serialem, którego ocena nie przyszła mi łatwo. Szczerze powiedziawszy, wielokrotnie miałem ochotę go rzucić i nie zagłębiać się w dalsze losy Czułego. Mus sprawił jednak, że odkryłem w tej historii drugie dno, bowiem aby dobrze zrozumieć zarówno serial jak i tę postać, trzeba poznać całość. Serial zyskuje z każdym kolejnym odcinkiem. I tylko kompletne zapoznanie się z opowieścią sprawi, że dostrzeżemy często mocno ukryte zalety produkcji. Szkoda, że pierwsze, średnie wrażenie potrafiło zniechęcić z pewnością niejednego widza do dalszego oglądania. Podsumowując jednak początek i koniec serialu muszę przyznać, że nie jest najgorsza ta Warszawianka. A nawet bywa serialem całkiem niezłym. I w sumie chętnie zobaczyłbym dalszy ciąg tej historii.


Źródło grafiki głównej: SkyShowtime

Plusy

  • Świetne ostatnie odcinki...
  • Fenomenalna obsada na czele z Szycem
  • Bardzo dobra ścieżka dźwiękowa

Ocena

6 / 10

Minusy

  • ... i nuda przez kilka pierwszych odcinków
  • Sztucznie przemądrzałe przemyślenia głównego bohatera
Czarek Szyma

#geek z krwii i kości. Miłośnik filmów, seriali i komiksów. Odwieczny fan Star Wars w każdej formie, na drugim miejscu Marvela i DC Comics. Recenzent i newsman. Poza tym pasjonat wszelakich sztuk walki, co zapoczątkowało oglądanie akcyjniaków w hurtowej ilości. O filmach i serialach hobbystycznie piszę od kilku lat. Ulubione gatunki to (oczywiście) akcja, fantasy, sci-fi, kryminał, nie pogardzę dobrą komedią czy dramatem.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze