Promised Land Art Festival już za nami! W dniach 3-6 września w Łodzi odbył się anglojęzyczny festiwal poświęcony w całości różnorakim dziedzinom sztuki. Nie zabrakło warsztatów z malarstwa, rzeźbiarstwa czy wykładów poświęconych branży gamedevowej i filmowej. Na jakie atrakcje mogli jeszcze liczyć uczestnicy Promised Land Art Festival oraz czy cena biletów była adekwatna do poziomu prezentowanej rozrywki? Przekonacie się, czytając tę relację.
Rozpoczynając od samego początku – impreza miała miejsce w budynku EC1, które znane jest z organizowania w nim największych eventów w łódzkiem (m.in. Meet at Rift, Festiwal Szkół Teatralnych czy Light Move Festival). Jest to wprost idealna przestrzeń, by zorganizować tam wydarzenie artystyczne. Ogromne hale zawierają w sobie historię dawnej Łodzi oraz naprzemiennie przeplatają się z nowoczesnym stylem, przez co naprawdę zapierają dech w porównaniu do pozostałych hal wystawienniczych w Polsce.

To właśnie na takich halach mogliśmy wziąć udział w przeróżnych prelekcjach oraz wykładach w języku angielskim. Drugiego września, czyli w trakcie Dnia Otwartego, wszelkie wystąpienia wyjątkowo odbywały się po polsku. Najbardziej spodobał mi się wtedy wykład nt. projektowania dodatków do gier AAA poprowadzony przez quest directora z CD Projekt RED, Pawła Sasko. Jako wierna fanka uniwersum Wiedźmina wiedzę z tego wykładu czerpałam po prostu garściami. Nie co dzień ma się w końcu okazję spotkać na żywo z profesjonalistami z branży.
Zobacz również: Dni Fantastyki 2023 – relacja z konwentu

Możliwość poznania prawdziwych wyjadaczy branży kreatywnej dodawała naprawdę mocnego kopa do wyjątkowości imprezy. A profesjonalistów pojawiło się naprawdę sporo. Przedstawiciele z takich firm jak Blizzard, Lucasfilm, TRIGGER Inc., Platige Image, Guerrilla… oj, długo mogłabym wymieniać, ilu ich tam było. Każdy z nich prezentował jednak coś innego, zróżnicowaną wiedzę i odmienne wartości. Dla przykładu, jeden z występujących concept artystów w trakcie swojego wykładu nie mógł opędzić się od żartów na temat samobójstwa. Publiczność co prawda śmiała się z tego, bowiem irytacja i załamanie to powszechne zjawiska w życiu artystów. Tylko z drugiej strony, ilu z nich straciło jakąkolwiek chęć do tworzenia, gdy po setnym podejściu ich starania zakończyły się kreatywną porażką? Sytuacja zaczyna robić się poważniejsza, gdy sztuka staje się sposobem zarobienia na chleb. Z tego powodu nie zabrakło też wykładów poświęconym artystom freelancerom. Znalazły się również zajęcia dla osób, które dopiero co stawiają swoje pierwsze kroki w pracy kreatywnej.
Zobacz również: Long live the Queens! SIX – recenzja spektaklu
Gdy jednak poczuliśmy się aż nadto napełnieni wiedzą płynąca z wykładów, wówczas mogliśmy odstresować się na warsztatach – malarstwa intuicyjnego, malowania figurek czy rzeźbienia na żywo. Tradycyjni artyści mieli również możliwość podszlifować swoje umiejętności w szybkim szkicowaniu. Na specjalnie wyznaczonym stanowisku mogli oni rysować modeli, którzy zmieniali się każdego dnia. W niedzielę zapozował nam cosplayowy duet, a następnie tancerze oraz atleta. Była to naprawdę fenomenalna okazja do przetestowania nowych technik rysunkowych, sprzętu oraz potrenowania sztuki improwizacji.

Co zwróciło moją uwagę to fakt, że przestrzeń w EC1 przeznaczona pod zorganizowanie Promised Land Art Festival nie była tak wielka, jak przedstawiana jest ona w spotach reklamowych. Mimo wszystko organizatorzy postarali się, aby była ona po brzegi wypełniona atrakcjami. Następną kwestią sporną jest z kolei cena wejściówek na wydarzenie – 2800 złotych za bilet standardowy. Oczywiście w cenie biletu poza wstępem na czterodniowe wydarzenie, otrzymujemy również pakiet gadżetów (m.in. torba bawełniana, koszulka, szkicownik oraz kubek na kawę) jak i również vouchery na jedzenie.
Jestem jak najbardziej świadoma faktu, że sprowadzenie branżowych profesjonalistów zza granicy jest kosztowne. Jest to jednak tak droga impreza, że momentalnie skreśla z udziału w niej mniej zamożnych artystów. Aby pojawić się na PLAF-ie najlepiej jest zacząć oszczędzać pieniądze na wejściówkę już rok wcześniej, zgłosić się jako wolontariusz lub po prostu mieć szczęście. Jako laureatka programu Dziewczyny w grze! miałam przyjemność skorzystać z tej trzeciej opcji. Ogromnie się z tego faktu cieszę, ponieważ to właśnie dzięki tej okazji mogłam napisać powyższą relację.

Obrazek wyróżniający: materiały prasowe// Promised Land Art Festival