Znachor – recenzja filmu. Klasyka napisana na nowo

Nowy Znachor od Netflixa to film, który pozytywnie mnie zaskoczył. Bałam się, że na drodze do mojej obiektywnej oceny stanie ogromny sentyment do klasyka z 1981 roku, jednak tak się nie wydarzyło. Nie czuję potrzeby robienia analizy porównawczej, ponieważ film Michała Gazdy to jedna z lepszych polskich produkcji obyczajowych, jakie widziałam w ostatnich latach. 

Niełatwo jest opowiedzieć na nowo historię, którą zna prawie każdy, kto w ciągu ostatnich lat włączył telewizor w świąteczne dni. Pierwsze pogłoski o powstawaniu nowej adaptacji były dla wielu nie do przyjęcia. Znachor jednak powstał i pozytywnie zaskakuje. Nie jest to ta sama opowieść, co jest dużym atutem filmu. Historia opowiedziana jest na nowo w sposób przystępny dla dzisiejszego widza. I chociaż nie jestem fanką pewnych rozwiązań scenariuszowych, to film jako całość podobał mi się bardzo.

Znachor Netflix
źródło: materiały prasowe Netflix

Zobacz również: Zielona granica – recenzja filmu. Człowiek człowiekowi...?

Film rozpoczyna się dość długim prologiem, w którym poznajemy głównego bohatera opowieści. Profesor Rafał Wilczur jest znanym chirurgiem, który odznacza się chęcią bezinteresownej pomocy potrzebującym ludziom. Pokazane są jego relacje z współpracownikami w klinice oraz kulisy życia rodzinnego. Uważam jednak, że prolog wyeksponował zbyt wiele wątków w złym momencie filmu. Rozumiem chęć przybliżenia widzowi bohatera, podkreślenia jego najważniejszych cech i zarysowania przeszłości, ale twórcy zrobili to w dość bezpośredniej formie. Czułam jakby reżyser pokazywał mi palcem konkretne elementy do zapamiętania na przyszłość. Wolałabym, gdyby fragment ten miał więcej niedopowiedzeń, na których rozwiązanie czekalibyśmy w późniejszych momentach filmu.

Pierwszy akt filmu rozpoczynają ujęcia malowniczej polskiej wsi i wprowadzenie bohatera na nowo po 15 latach. Doświadczył on amnezji wskutek urazu głowy. Nie zna on swojej swojej przeszłości oraz nie pamięta imienia, ani nazwiska. Nie opuściła go jednak używana przez lata intuicja chirurgiczna, z której znany był w całym kraju. Podczas swojej tułaczki po Polsce trafia na właścicielkę młyna, Zofię (Anna Szymańczyk), która w zamian za pomoc zaprasza go do domu i zatrudnia u siebie w gospodarstwie. W ten sposób trafia do Radoliszek.

Zobacz również: Wyprawa do El Dorado: Demony dżungli – recenzja dodatku do gry planszowej

znachor netflix
źródło: materiały prasowe Netflix

Leszek Lichota świetnie zagrał powierzoną mu rolę. Jego postać jest pełna determinacji w pomaganiu drugiemu człowiekowi, ale też zagubiona i zatroskana. To bohater z krwi i kości. Uwierzyłam w jego drogę oraz w decyzje, które podejmował. Doceniam, że scenarzyści napisali dla niego dobre zakończenie w kontekście relacji miłosnych.

Bałam się, że wątek romantyczny, który rozgrywa się między Marysią, a hrabią Leszkiem będzie bardzo płytki w tym filmie. Jednak w miarę jego rozwijania się na ekranie coraz bardziej lubiłam tę parę. Na początku sądziłam, że Ignacy Liss nie pasuje do roli, w której został obsadzony. Jednak jego postać została poprowadzona w taki sposób, że szybko stwierdziłam, iż decyzja castingowa została podjęta świadomie i prawidłowo. Lubię też wielowymiarowość postaci Marysi (Maria Kowalska). Ma ona swoje cele, do których konsekwentnie dąży ciężką pracą oraz wyrzeczeniami. Mimo lat, w których rozgrywa się akcja filmu, wątek romantyczny jest całkiem nowoczesny i z pewnością spodoba się współczesnemu odbiorcy.

Zobacz również: Kajko i Kokosz – Złota Kolekcja, tom 6 – recenzja komiksu

Coś za co należy wyróżnić ten film to piękne kadry, kolory i beztroskie ujęcia polskiej wsi. Jest on po prostu pięknie nakręcony. Kilka scen było niesamowitych pod względem wizualnym, ale często też ujmujących w swojej prostocie. Film był również bardzo żywy, a na drugim planie wiele się działo. Piękna muzyka dopełnia całość. Usłyszymy kilka ludycznych utworów, które nadają klimat całokształtowi.

znachor netflix
źródło: materiały prasowe Netflix

Mój jedyny większy zarzut do tego filmu, to przejście między trzecim aktem, a epilogiem. Końcówka filmu nie potrafi podtrzymać właściwego napięcia. Wątki zdają się nie być dokończone, albo zostają potraktowane bardzo pobieżnie. To jedyny moment, w którym chcę sobie pozwolić na porównanie do interpretacji Jerzego Hoffmana. W jego wersji na sali sądowej wstrzymujemy oddech razem z bohaterami, gdy z ust Piotra Fronczewskiego wybrzmiewają najważniejsze słowa w scenariuszu. W Znachorze Netflixa kluczowy moment historii zostaje rozwiązany w ogólnym chaosie na ekranie. Było to zdecydowanie zbyt szybkie i niedokładne zakończenie filmu.

Myślę, że film w reżyserii Michała Gazdy to adaptacja Znachora na miarę współczesnego odbiorcy. Ponadczasowa opowieść została odświeżona w dobrym smaku. To porządne kino obyczajowe z barwnymi postaciami, pięknymi zdjęciami oraz ludycznością w tle. Pozycja ta powinna usatysfakcjonować zarówno widza, który nie zna fabuły, jak również fana oryginalnej powieści i najbardziej znanej adaptacji filmowej. Jest to polska propozycja na Netflixie, z której możemy być dumni.

obrazek wyróżniający: materiały prasowe Netflix


SHOUT AT THE DEVIL
https://www.instagram.com/popkulturowcy.pl/

Plusy

  • Piękny wizualnie film
  • Doskonałe role Leszka Lichoty i Anny Szymańczyk
  • Środkowe akty filmu

Ocena

7 / 10

Minusy

  • Chaotyczne zakończenie bez odpowiedniej dynamiki
  • Zbyt rozciągnięty i dosadny prolog
Monika Antoniak

Zawodowa binge-watcherka, nałogowa graczka w planszówki i profesjonalna widzka teatralna. Bywalczyni Warszawskich kin studyjnych, spektakli muzycznych i klimatycznych kawiarni. Te ostatnie odwiedza, aby czytać książki ze stosu z podpisem „nieprzeczytane”, który cały czas rośnie w niewyjaśnionych okolicznościach. Chciałaby zwiedzić świat z plecakiem i bez planu.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze