W ostatnich latach rolnicze symulatory rozkwitły. Po sukcesie Stardew Valley, Fae Farm to najnowsza, głośna odsłona gatunku, szczycąca się cudaczną krainą, uroczymi postaciami i bogactwem rzeczy do zrobienia przez wszystkie cztery pory roku. Mój czas spędzony w świecie Astorii był przyjemną przygodą, pomimo pewnych – nazwijmy to – rys na szkle.
Nasz bohater decyduje się rozpocząć nowe życie na działce w Astorii, zwartej społeczności wyspiarskiej pełnej barwnych, przyjaznych postaci. Te natomiast nad wyraz lubią zlecać nam mini-questy, stanowiące swoisty samouczek gry. Niektóre obejmują używanie nawozu, inne zakup i rejestrację zwierząt Chickoo i Cottontail (kurczaki i hybrydy królika z owcą), a jeszcze inne łowienie ryb na wszystkie możliwe sposoby w grze. Samouczek, choć długi, rzeczywiście się przydaje i klarownie objaśnia wszelkie mechaniki gry.
Zobacz również: Animal Crossing: New Horizons – recenzja gry. Relaksujący tytuł na trudne czasy
Być może najlepszą rzeczą, jaką można powiedzieć o Fae Farm, jest to, że dostarcza funu. Ci, którzy znają ten gatunek, poczują się tu jak ryba w wodzie. Gra pozwala dość szybko rozpocząć uprawę roli i eksplorację lochów wypełnionych wrogami, dzięki czemu gracz wyrusza w samodzielną podróż przy minimalnym prowadzeniu za rękę. Fae Farm wykonuje również bardzo dobrą robotę, wprowadzając pewne ułatwienia dla grającego. Moim ulubionym takim usprawnieniem jest to, że gra automatycznie wybiera narzędzia potrzebne do zbierania danych zasobów.
Jeśli graliście w Animal Crossing czy wspomniane Stardew Valley, wiecie mniej więcej czego się spodziewać. Rozgrywka jest bardzo relaksująca i nie ma w niej absolutnie nic, co powodowałoby szybsze bicie serca lub stres. Walka jest dość prosta i łatwa do opanowania. Chcesz robić misje poboczne? Rób je do woli, a jeśli chcesz po prostu iść na plażę i łowić ryby – proszę bardzo! W kwestii stylistyki, produkcja stawia na uroczy i zabawny ton. Spójrzcie zresztą tylko na te postacie! Świat jest kolorowy i każdy fragment Astorii jest tematycznie spójny. Ścieżka dźwiękowa to uspokajająca mieszanka instrumentów dętych, smyczkowych, fortepianu, gongów i cichych dźwięków natury, która jest przyjemna. Nie wyróżnia się niczym nadzwyczajnym, ale, hej, w takiej grze chyba właśnie o to chodziło
Zobacz również: Najlepsze gry 2023 roku
Moim największym zarzutem wobec Fae Farm jest to, że twórcy nie zrobili wystarczająco dużo, aby odróżnić się od swoich konkurentów. Podczas mojej przygody z grą odniosłam silne wrażenie, że zespół deweloperów postanowił stworzyć konkurenta dla Stardew Valley, a ostatecznie stworzył grę zbyt do niej podobną. Fani SV mogą uznać wprowadzenie do Fae Farm za bardzo znajome. Stworzona przez nas postać otrzymuje zaproszenie do odległej i odosobnionej krainy, otrzymuje dużą działkę, która pozostawała w dużej mierze ignorowana przez długi czas, mały dom i zestaw narzędzi od burmistrza z zachętą do założenia farmy. Tak właśnie wygląda otwarcie obu gier. Podobieństw jest znacznie więcej, ale to moim zdaniem najbardziej rażące.
Zobacz również: Najlepsze polskie gry
Kolejnym problemem jest wydajność tego tytułu. Przejście od ekranu tytułowego do gry zajmuje pełne pięćdziesiąt sekund. Ekrany ładowania są na tyle rzadkie, że można je przeoczyć, ale czas oczekiwania na rozgrywkę jest irytujący. Okazjonalne zacinanie i zawieszanie się gry to standard. Całe szczęście, że walka nie jest zbyt skomplikowana, bo w przeciwnym razie kilka razy te zacięcia mogłyby mi naprawdę uprzykrzyć życie…
Fae Farm to gra, w której twórcy z powodzeniem usprawnili bardziej żmudne elementy rolnictwa, prac domowych, przemierzania lochów, wykonywania zadań i eksploracji, dzięki czemu gracz może szybko zanurzyć się w funkcjach i znaleźć swój rytm życia. Niemniej, nie możemy zapomnieć o tym, że jest to wciąż tylko klon hitowego Stardew Valley, mający ogromne problemy z wydajnością. Cóż mogę więcej powiedzieć – miła, sympatyczna i relaksująca, ale raczej wyłącznie dla fanów gatunku!
