Drake – For All The Dogs – recenzja płyty

For All The Dogs to był album owiany tajemnicą. Nie pomagał w tym sam Drake, który zamiast budować napięcie kolejnymi singlami, budował aurę nostalgii oraz sentymentu.

Ósmy solowy krążek kanadyjskiego rapera miał się ukazać pierwotnie 22 września. Jednakże, jak sam zainteresowany stwierdził, stanął przed dylematem: albo odwołać koncerty, by dokończyć album, albo wydać go przed ostatnim koncertem. Padło na to drugie i niedawno świat świętował debiut najnowszej płyty Drake’a For All The Dogs, który ma być zwiastunem dłuższego twórczego odpoczynku artysty.

Zobacz również: Drake, 21 Savage – Her Loss – recenzja płyty

Trzeba przyznać, że przed planowanym urlopem raper zaprezentował kawał albumu. Nie chodzi to jednak o jakość a ilość przygotowanego materiału. Na For All The Dogs składa się aż 23 utwory, których odsłuch zajmie ponad 1 godzinę i 20 minut, co może odstraszyć nawet największych fanów Kanadyjczyka. Jeśli jednak to nie odtrąci słuchacza, to wkradająca się tu nuda jak najbardziej. Dużo tu melancholijnych, nostalgicznych, melodyjnych utworów, w których artysta sobie podśpiewuje na autotune i idzie w znane przez niego rejony emo-rapu, czy alternatywnego R&B. Sam Drake momentami sprawia wrażenie zmęczonego własnym głosem. Przez to wszystko For All The Dogs brzmi jak sztucznie nadmuchany twór, który mógłby się zamknąć w 6/7 solidnych a momentami dobrych utworów.

Takimi bez wątpienia są otwierające Virginia Beach, czy promujące premierę krążka 8am in Charlotte. Prawdziwą jednak bombą, ratującą poniekąd ten album, jest First Person Shooter, w którym usłyszeliśmy zwrotkę J.Cole. Widziałem nawet opinię, że amerykański raper swoją jedną wstawką przyćmił wszystkie teksty Drake’a na albumie. Takiej konkluzji bym się nie podjął. Choć muszę przyznać, że sprezentowane tu tekst oraz flow pokazują, że Cole na feacie w ostatnich miesiącach jest gwarantem jakości i sukcesu. Jednakże to nie jest jedyny udany gościnny występ. Na plus zasługuje angielski kolega Kanadyjczyka, czyli 21 Savage w Callin For YouYeat w IDGAF, czy królująca SZA w Slime You Out. Niestety mający być na tym albumie główną postacią Drake blednie w blasku swoich zaproszonych gości.

Zobacz również: LP – Love Lines – recenzja płyty

Album For All The Dogs Drake’a to długi i nostalgiczny projekt, składający się z 23 utworów. Choć zawiera kilka solidnych i dobrych utworów, ogólnie sprawia wrażenie sztucznie przedłużanego. Drake momentami przekłada swoje zmęczenie na słuchacza poprzez autotune. Jednakże album ma swoje momenty, jakimi są występy zaproszonych tu gości. Mimo poważnych wad album znajdziemy plusy, ale nawet one nie ocalą ostatecznego odbioru muzycznej produkcji. Panie Drake, decyzja o urlopie jak najbardziej słuszna.

Źródło obrazka wyróżniającego: materiały prasowe


postaw nam kawę

Wesprzyj nas klikając w grafikę lub link https://buycoffee.to/popkulturowcy

Plusy

  • Zaproszeni goście

Ocena

4 / 10

Minusy

  • Znudzony i zmęczony Drake
  • Wkradająca się nuda
Krystian Błazikowski

Cichy wielbiciel popkultury. Pisanie zawsze było cichym marzeniem, które mogę zacząć spełniać. Na co dzień wielki fan Marvela, fantasy oraz horroru. Całość miłości do filmu domyka kino azjatyckie.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze