Everhood – recenzja gry. Młodszy brat Undertale

Spider-Man 2? Sequel Alana Wake’a? A może nowe Mario czy UFC? Jeśli macie kłopot z wyborem gry, na którą wydacie wasze ciężko zarobione pieniądze, śpieszę z pomocą – zastanówcie się nad produkcją z 2021 roku, mającą właśnie premierę na (w końcu) konsole Sony oraz Microsoftu. Oto Everhood!

Dobrych kilka lat temu, w 2015 roku, na rynek wyszedł mały, niezależny tytuł, który podbił serca graczy na całym świecie – Undertale. Produkcja Tobiego Foxa okazał się wielkim hitem, a jemu samemu otworzyła drzwi do branży. Niespodziewany sukces tej niewielkiej gry spowodował również wysyp undertale’owo-podobnych produkcji. Jedną z tych, na które zdecydowanie warto zwrócić uwagę jest właśnie Everhood. Produkcja ta, idąc w ślady swojego protoplasty, oferuje wszystko to, za co świat pokochał dziecko Foxa. Prosta grafika, stylizowana na klasyczne, 16-bitowe RPG-i, interesująca historia z bogatym lore, masa charakterystycznych postaci, a to wszystko z nutką humoru oraz genialnej muzyki.

Zobacz również: Undertale – Czyli jak porwać tysiące graczy

Everhood rozpoczyna się niezwykle tajemniczo. Bezcielesny głos zwraca się bezpośrednio do gracza, prosząc go o porzucenie człowieczeństwa i zaakceptowanie nieśmiertelności, aby wejść do tytułowej krainy. Po zaakceptowaniu propozycji, przejmujemy kontrolę nad Redem – niemą, drewnianą lalką, która budzi się w trakcie kradzieży jej ramienia przez małego, wąsatego złodzieja. W tym miejscu rozpoczyna się nasza wędrówka po Everhood, a misją Reda będzie odzyskanie skradzionej kończyny.

Jak wspomniałem, gra nie sili się na wymyślną grafikę. Trzeba jednak przyznać, że aby stworzyć interesujący i ciekawy świat w 16 bitach, również potrzeba swego rodzaju kunsztu, a ten u twórców Everhood zdecydowanie obecny jest. Sporo tu interesujących i nieszablonowych pomysłów, bohaterów oraz elementów rozgrywki. Ta, u podstaw, nie różni się za bardzo od kultowego Undertale – ot, chodzimy po świecie, rozwiązujemy zagadki środowiskowe i wchodzimy w interakcje z otoczeniem i napotkanymi postaciami. Są jednak elementy często zaskakujące (jak gokarty) i dość innowacyjne. Tu dochodzimy do tego, czym Everhood się wyróżnia, a mianowicie systemem walki. Jest to mianowicie swego rodzaju mini gra muzyczna, coś jak Guitar Hero połączone z walką w Undertale. Przeciwnik rzuca w naszym kierunku nutki, a my musimy je zgrabnie omijać. Historia starcza na około 3 godziny. Nie jest to wiele, ale mając na uwadze cenę gry (około 60 złotych), jest to naprawdę dobry stosunek na linii cena-jakość.

Zobacz również: Najlepsze gry 2023 roku

Cieszy mnie to, że gra po dwóch latach trafia do szerszego grona graczy i mam nadzieję, że tytuł ten nie zaginie wśród gorących premier października. Oczywiście, nie liczę na to, aby Everhood powtórzyło sukces Undertale, niemniej za produkcję studia Foreign Gnomes trzymam kciuki – ten tytuł po prostu trzeba ograć. Wszystko wskazuje również na to, że twórcy coś tam na Everhood zarobili, gdyż niedawno zapowiedziano sequel, Czuję, że będzie on jeszcze lepszy niż część pierwsza i przy okazji jego premiery, naprawdę będzie można się zastanowić co jest lepsze – Everhood 2 czy Undertale. Obym się nie mylił!

Plusy

  • Bardzo oryginalny system walki...
  • Ciekawy świat przedstawiony, przepełniony humorem, nutką mroku, interesującymi postaciami i fenomenalną muzyką
  • Stosunek ceny do jakości

Ocena

9 / 10

Minusy

  • ... choć niekiedy można dostać oczopląsu
Krzysztof Wdowik

Nie lubi (albo nie umie) mówić zbyt poważnie i zawile o popkulturze. Nie lubi też kierunku, w którym poszedł Hollywood i branża gamingowa. A już na pewno nie lubi pisać o sobie w trzeciej osobie. W ogóle to on mało co lubi.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze