Proces diabła – recenzja filmu. Opętanie czy zwykły przekręt?

Chociaż można mieć wiele zastrzeżeń do Netflixa, to nie ulega wątpliwości, że produkcje dokumentalne typu true crime są zawsze na wysokim poziomie. Trochę inaczej jest z Procesem diabła, który poza wątkiem kryminalnym sięga także po tematykę opętania. Nie każdy fan kryminalnych opowieści odnajdzie się w tej produkcji.

Proces diabła przedstawia historię głośnego morderstwa z Connecticut. Arne Cheyenne Johnson, 16 lutego 1981 w Brookfield, zamordował mężczyznę. Był to pierwszy i jedyny przypadek w USA, w którym „opętanie przez demona” stało się oficjalną linią obrony. Chris Holt, reżyser i scenarzysta, w swoim filmie posiłkował się wywiadami z bohaterami tych wydarzeń, oryginalnymi zdjęciami oraz nagraniami audio oraz rekonstrukcją zdarzeń.

Zobacz również: Duchy w Wenecji – recenzja filmu. Nie dali Poirot przejść na emeryturę

Kadr z filmu Proces diabła.
Kadr z filmu Proces diabła.

W Procesie diabła jest wszystko. Zaczyna się od przeszywającej opowieści Davida Glatzela, który twierdzi, że został opętany w wieku 11 lat. Jego historię potwierdza jeden z braci oraz Arne Cheyenne Johnson. Rekonstrukcja, odgrywana przez aktorów, przerywana jest autentycznymi zdjęciami oraz nagraniami głosowymi, na których David wywiera co najmniej niepokojące wrażenie. Akcja zaczyna nabierać tempa, kiedy przestraszona rodzina zwraca się o pomoc do najsławniejszych demonologów w historii – małżeństwa Warrenów. Fani horrorów na pewno kojarzą Eda i Lorainne z serii Obecność. Warto tu również zaznaczyć, że mężczyzna był przez długi czas jedynym świeckim demonologiem zatwierdzonym przez Watykan. Historię opętania Davida, poza poznanymi wcześniej postaciami, dopełnia wnuk Warrenów.

David Glatzel jest jednak tylko pozornie głównym bohaterem tej opowieści. W trakcie egzorcyzmów odprawianych przez księży w kościele oraz w obecności Warrenów, Arne Cheyenne Johnson wykrzykuje, żeby demon zostawił chłopca, a wziął jego samego w zamian. David zostaje ocalony, ale świadkowie zastrzegają, że było to bezmyślne posunięcie. Jak łatwo się domyślić, demon powrócił i według opowieści Arne Cheyenne Johnsona opętał go, po czym jego rękoma zadźgał mężczyznę. Od tego momentu stajemy się świadkami procesu. Ciekawego pod tym względem, że nigdy wcześniej nikt nie wykorzystał domniemanego opętania jako linii obrony.

Zobacz również: Zakonnica 2 – recenzja filmu. Odgrzewany Valak

Wielkim plusem Procesu diabła jest pojawienie się w drugiej części filmu drugiego brata Davida. Mężczyzna kwestionuje opętania, które dotknęły jego rodzinę. Otwarcie twierdzi, że praca Warrenów była czystym przekrętem, na którym dużo zarobili (wydali książkę o wydarzeniach z Connecticut). Podaje również w wątpliwość poczytalność swojej rodziny, a zwłaszcza matki. Przytacza wiele przykładów inscenizacji wydarzeń przez wywieranie wpływu na dzieci, a także stawia poważne zarzuty przeciwko swojej rodzicielce.

Proces diabła jest zbudowany jak typowy dokument true crime. Jednak twórcy posiadali bardzo ograniczoną ilość oryginalnych zdjęć z rzekomego opętania. W związku z tym na ekranie ciągle przewijało się kilka tych samych fotografii. Dużo zarzucić można również aktorskim rekonstrukcjom. Wiadomo, że nie jest to mocna strona dokumentów typu true crime, ale tutaj wypadają naprawdę blado.

Zobacz również: Mów do Mnie – recenzja filmu. Mów do Ręki

Kadr z filmu Proces diabła.
Kadr z filmu Proces diabła.

Mówiąc szczerze, gdyby nie pojawił się bohater negujący historię „opętanych”, Proces diabła byłby nie do obejrzenia. Opowieść skupia się na najmniej ciekawych aspektach sprawy. Zdecydowanie lepiej byłoby pokazać więcej procesu. Wydarzenie, które było niczym innym jak zwykłym przekrętem, sprawiło, że rodzina początkowo podzieliła się na dwa wrogie obozy. Finalnie nikt z nikim już nie rozmawia. Może, gdyby reżyser zdecydował się skonfrontować ze sobą skłóconą rodzinę, mogłoby wyjść z tego coś naprawdę wyjątkowego.

Źródło obrazka głównego: materiały prasowe Netflix.

https://buycoffee.to/popkulturowcy
Postaw nam kawę wpisując link: https://buycoffee.to/popkulturowcy
Lub klikając w grafikę

Plusy

  • Nieoczekiwanie pojawienie się ostatniego bohatera - drugiego brata, który neguje całą historię

Ocena

5 / 10

Minusy

  • Fatalne rekonstrukcje aktorskie
  • Momentami wieje nudą
Katarzyna Jarczak

Tiara przydzieliła ją do Slytherinu. Kocha kino skandynawskie, a w szczególności duńskie. Do tego stopnia, że postanowiła się nauczyć tego języka. Jej celem jest przeczytanie manifestu Dogme 95 w oryginale. Dzień bez obejrzenia filmu lub odcinka serialu uważa za stracony. Uwielbia festiwale filmowe. Uprawia pole dance, a od niedawna gra na perkusji. W wolnych chwilach czyta książki.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze