Kobieta, którą jestem – recenzja książki. Znamiona naszych czasów

Na autobiografię Britney Spear czekały miliony fanów na całym świecie. Księżniczka popu, uznawana za ikonę popkultury, zaledwie od listopada 2021 roku jest zwolniona z kurateli. Na jej temat powstały dziesiątki filmów dokumentalnych, jednak dopiero w swojej książce mogła opowiedzieć o swoim życiu własnymi słowami.

Kobieta, którą jestem jest lekturą trudną. Nie pamiętam już, kiedy czułam się tak przygnębiona w trakcie czytania. Wiele z sytuacji, które Britney opisuje w książce, pamiętam z dzieciństwa. Newsy i artykuły w legendarnym magazynie Bravo nigdy nie zostawiały na wokalistce suchej nitki. Cały świat się śmiał, kiedy księżniczka popu ogoliła się na łyso. Wszyscy drwili, że sława uderzyła jej do głowy. Wyśmiewano jej przyjaźń z Paris Hilton. Oskarżono ją o złamanie serca złotego chłopca Ameryki – Justina Timberlake’a. Zaskakujące jest to, jak długo Britney się na to godziła. Próbowała tłumaczyć się w mediach, ale za każdym razem odwracano kota ogonem. Zawsze ona była winna.

Zobacz również: Teoria wielkiego podrywu. Za kulisami serialu, który pokochały miliony – recenzja książki

Fot. Kevin Mazur / WireImage
Fot. Kevin Mazur / WireImage

Nie wiem na ile jest to pomysł polskiego tłumacza, a na ile zdolności literackie Britney, ale książka została napisana w specyficzny sposób. Zdania są krótkie, często infantylne. Momentami miałam wrażenie, jakbym czytała pamiętnik małej dziewczynki. Artystka potrafi się rozpisywać całymi stronami na temat spacerów po lesie, śpiewu czy tańca. Jednak kiedy dochodzi do tematów trudnych, przechodzi przez nie niczym burza. Zupełnie jakby chciała to z siebie wyrzucić jak najszybciej, a potem przejść już do kolejnego etapu opowieści. W Kobiecie, którą jestem przeplatają się historie o marzeniach małej dziewczynki. O jej międzynarodowej karierze i sławie, ale także o bólu i cierpieniu skrywanych przez wiele lat. Britney również często wraca do osób, które najbardziej ją skrzywdziły.

Książka stała się łakomym kąskiem dla portali plotkarskich. Te od razu wychwyciły najbardziej kontrowersyjne wątki. Zdrada Justina Timberlake’a, aborcja czy fakt, że Britney nie pozwalano przez wiele lat zjeść chociażby kawałeczka czekolady albo jednej frytki. Te smaczki nie są jednak najważniejszym punktem odniesienia w jej autobiografii. Kobieta, którą jestem to znamiona naszych czasów. Szczerze i brutalnie pokazuje rzeczywistość młodej dziewczyny, która wołała o pomoc. Nikt nie słuchał, nie reagował, a jedynym, co Britney otrzymała w zamian, byli prześladujący ją na każdym kroku paparazzi. Moim zdaniem nie ma lepszego przykładu, niż historia księżniczki popu, która ukazuje, jak bardzo zmieniło się postrzeganie różnych rzeczy w perspektywie zaledwie kilkunastu lat.

Zobacz również: Krew i księżyc – recenzja książki. W cieniu katedry

Nastoletnia Britney była traktowana jak święta dziewica Ameryki. Idealny przykład dla dzieci. Kazano być jej niewinną, a równocześnie uważano ją za obiekt seksualny poprzez dwuznaczne sesje zdjęciowe, kuse kostiumy czy kocie ruchy. Jako nastolatka była non-stop dręczona pytaniami odnośnie swojego życia seksualnego. Po rozstaniu z Justinem Timberlake’m, kiedy ten wyznał prasie, że uprawiali seks, to właśnie Britney obrzucono błotem. Za co? Za to, że miała dwadzieścia kilka lat i aktywne życie seksualne? Co w tym dziwnego? Mimo, że gwiazdor zdradzał ją i zerwał z nią przez sms, to ona została napiętnowana jako zła kobieta, która zraniła bożyszcze nastolatek.

Analogicznie, ważne było tylko to, że zaatakowała paparazzi, ale nikt nie zwrócił uwagi na fakt, że chciała chronić prywatność swoich dzieci. Wariatka zgoliła głowę na łyso, ale nieważne, że cierpiała na depresję poporodową i zabroniono jej wcześniej spotkać się ze swoimi pociechami, których nie widziała od kilku tygodni. Liczyło się tylko to, jak wygląda, czy przytyła i w co się ubrała. Bawiła się z przyjaciółmi do późnej nocy w klubie? Zła matka, bezmyślna celebrytka. A przecież chciała tylko spędzić dobrze czas jak każda młoda kobieta.

Jestem przekonana, że gdyby historia Britney rozgrywała się dzisiaj, wiele z tego, co ją spotkało, najzwyczajniej w świecie by się nie wydarzyło. Po #MeToo żaden z dziennikarzy nie odważyłby się wypytywać nastolatkę o jej życie seksualne czy o to, czy jej piersi są prawdziwe. Po rozstaniu z Timberlake’m opinia publiczna zapewne by się podzieliła na osoby, które wierzą w jej lub jego wersję zdarzeń. Depresja poporodowa nie byłaby wyśmiewana, ale spotkałaby się z większym zrozumieniem. Mogłoby to nawet sprowokować więcej publicznych dyskusji na ten temat. Oczywiście, na pewno znalazłoby się dużo osób, które by się z niej naśmiewały i krytykowały, ale nie da się ukryć, że w przeciągu lat zmieniło się podejście do chorób psychicznych.

Zobacz również: Szlak umrzyka – recenzja książki. Faktycznie umieralnia

Fot. Michelangelo di Battista / Getty Images
Fot. Michelangelo di Battista / Getty Images

Chociaż Kobieta, którą jestem finalnie ma wydźwięk optymistyczny, to mimo wszystko poczułam się ogromnie przytłoczona i przygnębiona. Nieważne, czy się lubi czy nie muzykę Britney Spears. To schodzi na dalszy plan. Przykry pozostaje fakt, ile lat artystka straciła już bezpowrotnie. W swoim życiu trafiła na wiele osób, które przywiązywały wagę tylko do jej pieniędzy, jak chociażby były mąż i ojciec jej dzieci, Kevin Federline. Podobnie najbliższa rodzina. Ogromnym ciosem okazał się nie tylko tatuś-pijak, który traktował ją jak maszynkę do pieniędzy, ale również matka, milcząca i odwracająca głowę na jego postępki. Natomiast zaskoczyła mnie Paris Hilton. Z dzieciństwa pamiętałam ją jako niezbyt bystrą imprezowiczkę, wywołującą wokół siebie dużo szumu. W przypadku Britney, Paris stała się prawdziwą przyjaciółką. W dobrych i złych momentach nigdy nie przestała jej wspierać.

Britney w Kobiecie, którą jestem tłumaczy się również ze swoich postów na instagramie. Wskazuje na to, że po raz pierwszy od wielu lat może publikować, co jej się podoba. Uważa, że skoro przez tyle lat wszyscy w showbiznesie traktowali ją jak obiekt seksualny, to może teraz emanować nagością na własnych warunkach. Z nie do końca doskonałą figurą i w dziwnych strojach (Britney przyznała również, że nigdy nie potrafiła się dobrze ubrać). Ale z uśmiechem i na przekór wszystkim. Kobieta, którą jestem to zdecydowany głos dorosłej, dojrzałej Britney, która jest doskonale świadoma swoich słabości, ale już nie wstydzi się o nich mówić. To głos wyzwolony, głośny i pewny, rozliczający się z bolesną przeszłością. Just go, girl! You can do it!

Źródło obrazka głównego: materiały prasowe/kolaż.

 

https://buycoffee.to/popkulturowcy
Postaw nam kawę wpisując link: https://buycoffee.to/popkulturowcy
Lub klikając w grafikę

Plusy

  • Brawo za odwagę i siłę dziewczyno!
  • Prawdziwa historia Britney, otwierająca oczy na wiele sytuacji z jej przeszłości

Ocena

9 / 10

Minusy

  • Jak dla mnie trochę za dużo tu rozwodzenia się na temat wesołych leśnych wędrówek, miłości do śpiewu czy tańce. Niemniej było to tu potrzebne
Katarzyna Jarczak

Tiara przydzieliła ją do Slytherinu. Kocha kino skandynawskie, a w szczególności duńskie. Do tego stopnia, że postanowiła się nauczyć tego języka. Jej celem jest przeczytanie manifestu Dogme 95 w oryginale. Dzień bez obejrzenia filmu lub odcinka serialu uważa za stracony. Uwielbia festiwale filmowe. Uprawia pole dance, a od niedawna gra na perkusji. W wolnych chwilach czyta książki.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze