Nowe strony – recenzja gry planszowej. Gratka dla książkoholików!

Jeśli interesujecie się literaturą oraz grami planszowymi, wydawnictwo Rebel ma dla was propozycję, jak te pasje połączyć. Poza samą grą będziecie więc potrzebować dobrej książki. Pomysł jest naprawdę świeży, więc aż się prosi, by rozegrać partię!

Nowe strony to polskie wydanie gry autorstwa Germain Winzenschtark, którą oryginalnie wydało wydawnictwo Olibrius Editions. Zapraszają nas, abyśmy wcielili się w przedstawicieli Ministerstwa Literatury. W ramach misji mamy za zadanie odnaleźć Zaginione Miasto oraz ukrytą prawdę. Na drodze będą na nas czekać literackie przygody. Zależnie od trybu gry, jaki wybierzecie, wyprawa może wam zająć od 30 do 60 minut. Wasza drużyna może liczyć minimalnie 2 i maksymalnie 6 graczy, z których najmłodszy może mieć 10 lat.

PRZYGOTOWANIE I WYKONANIE

W pudełku nie znajdziecie żadnej planszy. Pokuszę się o stwierdzenie, że jest nią wybrana przez was książka. Sam wydawca radzi, by była to książka fabularna. Ja na początek wybrałam pierwszą część Harry’ego Pottera i uważam, że sprawdziła się nieźle. Mam wrażenie, że najlepiej pasuje tu właśnie fantastyka. Zdecydowana większość elementów gry to zakładki: 32 zakładki eksploracji, 28 zakładek misji, 16 zakładek wyzwań, 5 zakładek Zaginionych Miast i po jednej zakładce obozu i przewodnika. Dwie ostatnie należy włożyć do książki zgodnie z instrukcją – to one będą swojego rodzaju znacznikami naszego postępu. Po odpowiednim rozłożeniu pozostałych zakładek, składamy tekturowy kompas, a pudełko przekształcamy w synchroliteromierz. Ten ostatni pełni funkcję organizacyjną. Do niego wrzucamy niepotrzebne zakładki, a na nim znajdują się żetony liter. Strzelam, że to właśnie zakładki eksploracji przyciągną waszą uwagę w pierwszej kolejności. Nic dziwnego – bogate i niemal magiczne ilustracje Jeanne Landart zachwyciły również mnie.

Pięknie ilustrowane zakładki eksploracji // fot. Agata Kowalczewska

O CO CHODZI?

Nowe strony to gra kooperacyjna. Zadaniem waszej drużyny będzie znalezienie Zaginionego Miasta, czyli zakładki w książce oddalonej odpowiednio od waszego obozu. W każdej turze jedno z was wcieli się w przewodnika. Jego rolą jest przeczytanie fragmentu wskazanego przez zakładki. Najpierw należy zrobić to po cichu, by za pomocą kompasu wskazać, która z zakładek eksploracji najbardziej pasuje do danego fragmentu. Później przewodnik czyta po raz kolejny, tym razem na głos, a zadaniem jego drużyny jest zgadnąć, którą z zakładek wybrał. Po krótkiej naradzie dokonują wyboru, a jeśli odpowiada on temu, co wskazano wcześniej na kompasie, wasz obóz przesuwa się bliżej Zaginionego Miasta. By podróżować trochę szybciej, przewodnik może dobrać sobie również wyzwanie. W trakcie odczytywania będzie trzeba nieco urozmaicić tekst, np. opuszczając co drugą linijkę albo nie czytając imion.

Zobacz również: Printing Press – przedpremierowa recenzja gry planszowej

Pozostali zawodnicy nie próżnują jednak. Podczas gdy przewodnik szykuje się do odczytania fragmentu, muszą wybrać po jednej zakładce misji na osobę. Kiedy przewodnik będzie czytać, spróbują ją wykonać. Misje mogą polegać na liczeniu słów obcojęzycznych albo wyłapywaniu powtórzeń. Wykonane zakładki kolekcjonujecie w środku książki. Po co? Są waszym buforem bezpieczeństwa, w przypadku gdy w którejś z tur nie uda wam się dopasować skojarzenia z odpowiedzią na kompasie. Musicie wtedy odrzucić zakładki misji bądź żetony liter w liczbie określonej przez instrukcję. Jeśli skończy wam się jedno i drugie, przegrywacie.

Gra przygotowana do rozgrywki // fot. Rebel

CZY WARTO?

Jako wielka fanka literatury bardzo doceniam, że ktoś podjął próbę stworzenia takiej gry. Jest to zdecydowanie udany eksperyment, choć nie brakuje tu kilku niedociągnięć. Dopasowywanie ilustracji do tekstu na zasadzie skojarzeń przypomina grę Dixit, którą swoją drogą uwielbiam, jednak sprawność tych skojarzeń momentami kuleje. Ponieważ wyboru dokonuje się spośród czterech obrazków, zdarzają się sytuacje, gdy fragment książki nie pasuje do żadnego. Nad szatą graficzną mogłabym się rozpływać bez końca. Zakładki są naprawdę bogato ilustrowane, ale gdy nie ma nawet drobnego detalu, który byłby punktem zaczepienia, czuć trochę bezsens takiego wybierania w ciemno. Dlatego też uważam, że najbezpieczniejszym wyborem jest tu fantastyka, choć i ona nie gwarantuje udanej tury za każdym razem. Niemniej, gdy fragment pasuje do kilku obrazków, rozgrywka naprawdę wciąga i to z kilku powodów.

Najlepiej sprawdzi się książka fabularna // fot. Agata Kowalczewska

Po pierwsze, wymaga dużego skupienia, bo w trakcie słuchania wykonujemy dwie rzeczy jednocześnie. Zrozumienie sensu całości szybko ucieka, gdy rozprasza nas, chociażby, wyłapywanie liczebników. To z kolei prowadzi nas do drugiego powodu, czyli dobrej współpracy drużyny. Podczas tury można wykonać tylko jedną misję, dobrze więc naradzić się wcześniej, która ma większe szanse powodzenia. W ten sposób niezbędną podzielność uwagi możecie dosłownie podzielić między siebie, jeśli dany fragment na to pozwoli. W ogóle ten aspekt kooperacyjny świetnie się tu sprawdza, bo dyskusje trzeba przeprowadzać na każdym etapie tury: które misje opłaca się wykonać, który obrazek wybrał przewodnik i – w razie niepowodzenia – czy bardziej opłacalne będzie poświęcenie zakładek misji, czy żetonów liter. Mnie najlepiej grało się właśnie w kilka osób, choć wariant dla duetu też daje radę.

Czasowo sprawa wygląda… różnie. Widełki od 30 do 60 minut podane przez wydawcę wydają się uczciwe i ja właśnie w takich się mieściłam. Ale ponieważ zależy to od wariantu gry (można na przykład umieścić obóz zdecydowanie dalej albo ułatwić sobie sprawę kartami postaci ze specjalnymi umiejętnościami) ciężko mi ocenić, czy przy jakichś okolicznościach znacznie tego czasu nie przekroczycie.

Zobacz również: Dixit Disney – recenzja gry planszowej. Kultowe animacje w kultowej karciance

Ale ten medal ma też drugą stronę, bo uważam, że Nowe strony nie są grą dla wszystkich. Rola przewodnika wymaga sprawnej umiejętności czytania w myślach, czasem zmieniania wyrazów zgodnie z wyzwaniem, a poza tym znajomości podstawowych pojęć związanych z językiem. Mam więc wątpliwości, czy każdy dziesięciolatek sprosta tym wymaganiom. Posunę się nawet dalej – niejeden dorosły zawaha się, gdy trzeba będzie wrócić do takich pojęć jak samogłoski czy czasowniki. Do udanej rozgrywki potrzebujecie więc drużyny, dla której to wszystko nie będzie zbyt dużym wyzwaniem. Dodatkowo warto mieć na uwadze, że rozgrywka jest daleka od dynamicznej. Widzę tutaj za to fantastyczny walor edukacyjny. Jeśli szukacie sposobu na urozmaicenie lekcji języka polskiego albo inspiracji do innowacyjnego nauczania języka obcego to, z tą grą warto się zapoznać.

Nowe strony mają więc bardzo konkretny target. Zaprojektowano je z myślą o cierpliwych i skupionych fanach literatury i poza taką grupą rozgrywka może trochę kuleć. Mnie osobiście bardzo przypadła do gustu. Pozwala na nowo eksplorować dawno odłożone na półkę książki, to świetne ćwiczenie podzielności uwagi i w odpowiednim gronie to po prostu dobra zabawa. Jeśli wśród waszych najbliższych są jakieś mole książkowe i nie ma sensu kupować im kolejnych książek, bo zdaje się, że przeczytali już wszystkie, rozważcie Nowe strony. To gra w sam raz dla nich!

Tytuł Nowe strony
Wydawca Rebel
Twórcy Germain Winzenschtark
Wiek 10+
Czas rozgrywki 30 – 60 minut
Liczba graczy 2 – 6
Grę do recenzji przekazało nam wydawnictwo REBEL, za co bardzo dziękujemy. Nie wpłynęło to na ostateczną ocenę.

Źródło głównej grafiki: kolaż (fot. Rebel)

Plusy

  • Świeży pomysł
  • Dobre ćwiczenie pamięci i skupienia

Ocena

7 / 10

Minusy

  • Bardzo konkretny target
  • Czasem ciężko dopasować skojarzenie do fragmentu
Agata Kowalczewska

Wychowana na fantastyce, od niedawna zakochana również w reportażach. Choć książki stoją wysoko na liście jej hobby, są na niej również dobre filmy, seriale i puby z planszówkami.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze