Napoleon — recenzja filmu. 160-minutowe demo

Już od pierwszych zwiastunów zapowiadało się, że Napoleon będzie wielkim widowiskiem. Wiązało się z tym niemałe ryzyko. Skuteczne streszczenie tak niezwykle obszernego życiorysu w optymalnym formacie kinowym wydaje się zadaniem karkołomnym, na którym poległo już kilku twórców w historii. Niestety przerosło ono również Ridleya Scotta.

Napoleon jest filmem rozczarowująco bezpiecznym. Dziwi to o tyle, że reżyser znany jest przecież z zamiłowania do kina historycznego. Tym razem jednak dostajemy streszczenie ponad 30 lat z życia francuskiego generała bez specjalnego autorskiego wyrazu. Z emocjonalnością wypalonego zawodowo nauczyciela odhaczamy kolejne punkty na osi czasu niczym checklistę. Jest to o tyle dziwny przypadek, że w obecnej formie wyraźnie czuć potrzebę rozwinięcia niektórych wątków wyciętych z wersji 4-godzinnej. Jednocześnie seans kinowy jest doświadczeniem na tyle męczącym, że skłania do rozmyślań, czy nie dałoby się go jeszcze bardziej skrócić.

Zobacz również: Ostatni pojedynek – recenzja filmu. Czyż nie dobija się kobiet?

Napoleon
kadr z filmu Napoleon | Sony Pictures Digital Productions

Nagrodzony oscarem Joaquin Phoenix wciela się w role tytułowego Napoleona Bonaparte. Jest w tej kreacji coś wyjątkowo odpychającego. Minimalistyczna ekspresja w połączeniu z ostentacyjną prezencją i manierami w stylu zalotnego chrumkania i mlaskania mogą pozostawić niekomfortowe wspomnienia. Nie byłoby w tym problemu, gdyby zachowany został odpowiedni balans między tymi scenami. Tymczasem jest to element niemal dominujący. To właśnie frustracje seksualne Napoleona napędzają go do rekompensowania swojego żalu militarnymi podbojami skonfliktowanej Europy. Każde większe zwycięstwo wynagradza sobie intensywną nocą z partnerką. W pewnym stopniu to miejscami nawet bardziej romans niż kino batalistyczne.

Relacja z Józefiną jest drugim najważniejszym wątkiem. Odgrywająca żonę Napoleona, Vanessa Kirby, była wyborem idealnym. Znakomicie odnalazła się w roli dominatorki. Problem pojawia się, gdy zaczniemy analizować, jaki wpływ na przebieg fabuły ma większość scen z jej udziałem. Odnoszę wrażenie, że niewielki. Za każdym razem wszystko sprowadza się do scen łóżkowych lub wyrzutów o niezdolność Józefiny do poczęcia dziecka. I choćby nie wiem, jak bardzo aktorzy starali się zagrać na emocjach widza, nie są w stanie wygrać z bijącą ze scenariusza monotonią tego wątku. Tym bardziej że zabiera on miejsce innym postaciom pobocznym, które przez swoją mnogość i krótki czas ekranowy nie są w żaden sposób zapamiętywane. Ich rola zresztą sprowadza się do recytowania zapisanych w kronikach cytatów lub zwyczajnego streszczania aktualnych wydarzeń.

Zobacz również: Zabójca –  recenzja filmu. Sleepy story

Napoleon
kadr z filmu Napoleon | Sony Pictures Digital Productions

Kino historyczne przede wszystkim powinno stać stroną techniczną. I pod tym względem faktycznie niewiele można filmowi zarzucić. Rewolucja francuska wygląda zachwycająco. Tłumy ludzi w mieście budują gęstą atmosferę. Kostiumy i scenografia podczas obrad oraz na przyjęciach pałacowych niemal pozwala poczuć się ich uczestnikiem. Nie rozumiem jedynie decyzji o zastosowaniu tak radykalnie monochromatycznego filtra barw. Ten skrajny brak saturacji sprawia, że czasami nawet francuska flaga wygląda jakby była  szaro-biało-szara.

Sceny batalistyczne cieszą oko. Szeroko reklamowana bitwa pod Austerlitz to prawdziwe dzieło sztuki. Ogromny rozmach, setki statystów i wyjątkowo kreatywna kompozycja kadrów na lodzie autentycznie wywołują ciarki ekscytacji. Jest to niestety jedyna scena batalistyczna, która dostaje tyle czasu ekranowego. Próbować jej dorównać może jedynie bitwa pod Waterloo, jednak tam montaż kuleje tak bardzo, że postaci poboczne niemal przez cały przebieg starcia referują jego przebieg. Nie byłby to przesadny problem, gdyby pod koniec książę Wellington (Rupert Everett) nie musiał obwieścić, kto wygrał, bo sam finał bitwy ani jej konsekwencje nie zostały pokazane.

Zobacz również: Czas krwawego księżyca – recenzja filmu. Posypią się Oskary?

Ridley Scott, podobnie jak Zack Snyder czy ostatnimi czasy Martin Scorsese, jako kolejny twórca padł ofiarą swojej bezwzględnej miłości do każdego nakręconego milimetra  taśmy. Jednak koledzy po fachu wykorzystali tę okazję do konsekwentnego zaprezentowania swojej wizji twórczej. Może zapowiadana wersja reżyserska, która wyląduje bezpośrednio na platformie Apple TV+, okaże się dla Scotta tym samym. Na ten moment Napoleon okazuje się  przydługą, niepełną produkcją, która przez wszechobecny chaos scenariuszowy okazuje się zwyczajnie męcząca. A ja akurat, płacąc za pełny produkt, nie lubię dostawać wersji demo.

Źródło obrazka głównego: Sony Pictures Digital Productions

Plusy

  • Kostiumy i scenografia
  • Bitwa pod Austerlitz to znakomite widowisko
  • Ciekawe kreacje aktorskie ......

Ocena

4.5 / 10

Minusy

  • ......Które poległy pod fatalnie napisanym scenariuszem
  • Chaotyczny, dezorientujący montaż
  • Pospieszne odhaczanie dat pod szkolne kartkówki
Łukasz Biechoński

Nie straszny mu żaden zakątek popkultury. Ceni sobie tak samo teatralne musicale i opery jak kino splatter czy chorwackie sci-fi. Wierzy, że to nie budżet czyni dzieło, lecz artysta i jego wizja. Tabu dla niego nie istnieje tak długo, jak obie strony czują się w dyskusji komfortowo.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze