Terraformacja Marsa: Gra Kościana – recenzja gry planszowej. Here we go again.

Ile Terraformacji potrzeba, że wkręcić jedną… no, to trochę bez sensu. Ale serio, ile razy trzeba wydać tę samą grę, żeby gracze przestali się interesować? Cholera wie, a na przykładzie nowej gry od Fryxelius Games się tego nie dowiemy. Przed Wami Terraformacja Marsa raz jeszcze, tym razem jako Gra Kościana. 

Raz jeszcze przyjdzie nam przejąć stery nad jedną z wielkich korporacji, której celem jest przystosowanie Czerwonej Planety do zamieszkania. Robiliśmy to przez kata w Terraformacji Marsa, robiliśmy to rok temu w Ekspedycji Ares i zrobimy to samo po raz kolejny, tym razem turlając kostkami. Chociaż, jak na członka rodziny przystało, i tu kart nie brakuje.

Terraformacja Marsa: Gra kościana
Plansza Fot. Paweł Witkowski
O ZASADACH SŁÓW KILKA

Terraformacja Marsa: Gra Kościana jest chyba najprostsza w całej serii, na pewno “najlżejsza”. Jak sam tytuł wskazuje, tym razem kluczową mechaniką zabawy jest rzucanie kośćmi. Te występują w 5 kolorach, a w ramach każdego pojawią się 3 symbole, które występują z różną częstotliwością – częste trzykrotnie, rzadkie dwukrotnie a unikatowe znajdziemy tylko na jednej ściance. Początkową pulę określa nam wybrana/wylosowana korporacja.

Gracze swoje tury grają naprzemiennie, przy czym na początku zawsze trzeba zdecydować jaką turę wykonujemy – produkcji czy akcji. Produkcja pozwala nam odświeżyć karty projektów, zdobyć nowe kości i karty. Tura akcji to ta ważniejsza, którą wykonuje się zdecydowanie częściej. Pozwala nam ona wykonać dwie akcje, pierwszą pomocniczą i główną jako drugą. Czym się one różnią?

Zobacz również: Terraformacja Marsa: Ekspedycja Ares – recenzja gry planszowej

Akcje pomocnicze to akcje, które w pierwszej kolejności pozwalają nam dobrać nową kość z puli, którą od razu rzucamy aby określić jej wynik lub wydać zasób żeby dobrać nowe karty lub zmodyfikować wynik na wybranej kości. Akcje główne z kolei to całe mięsko, czyli przede wszystkim zagrywanie nowych kart, ale także samo terraformowanie – to w tym momencie możemy podnosić współczynniki takie jak temperatura czy tlen lub stawiać oceany wydając określone zasoby.

Karty wydarzeń, produkcji oraz akcji. Fot. Paweł Witkowski

Podział kart nie jest niczym nowym dla osób, które już z którąś Terraformacją miały do czynienia. Standardowo mamy zielone karty produkcyjne, które przynoszą nowe zasoby, czerwone karty wydarzeń, które rozpatrujemy natychmiastowo oraz niebieskie, karty akcji. Te ostatnie możemy odpalać w określonych momentach gry, jako akcję pomocniczą, główną lub swobodną, czyli w dowolnym momencie. 

Ważnym oczywiście elementem jest plansza i sam Mars. Znajdziemy na niej Tytuły, które możemy zyskać w trakcie rozgrywki spełniając określony cel oraz Nagrody, które zapunktujemy na koniec gry. A kiedy zabawa się kończy? W momencie, w którym któreś dwa z trzech wskaźników globalnych osiągną maksymalny pułap. Szkoda że nie terraformujemy do końca. Wracając jeszcze na chwilkę do planszy – tym razem punkty zdobywamy zaraz po dołożeniu kafelka, więc ważne jest znalezienie sobie odpowiedniego momentu i miejsca. Prawie każde pole na planszy za to zapewnia jakiś bonus – kości, punkty, karty itp.

A CO O WYKONANIU?

Po raz kolejny udaje się zrobić naprawdę świetnie wyglądającą grę, chociaż Ares wciąż pozostaje niedoścignionym wzorem dla całej serii. Wszystko jest solidne, kości wyglądają naprawdę porządnie i ładnie, do ilustracji na kartach ciężko się przyczepić, jest czytelnie i przyjemnie. Trochę ma problem z pudełkiem, które jest dużo za duże jak na to jakiej wielkości są karty i ile znajdziemy towaru w środku. Z drugiej strony jest identyczne jak Ekspedycja Ares i przynajmniej razem dobrze wyglądają na półce. Po za tym każda poprzednia gra otrzymała sporo rozszerzeń, więc zakładam że i tu mogą się one pojawić i i ta przestrzeń jeszcze się przyda. Nie dostajemy wewnątrz żadnego insertu czy organizera, ale dzięki załączonym “gąbkom” możemy sobie jako tako elementy zorganizować, zwłaszcza że w pudełku jest też sporo woreczków strunowych. 

Kości Fot. Paweł Witkowski
NO TO JAK SIĘ GRAŁO?

Ogólnie to to jest jedna z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie tego roku. Oryginalna Terraformacja Marsa to wciąż moje TOP5 gier, a do tego uwielbiam kościanki, także oczekiwania były spore. No i spojler – nie zawiodłem się. Rozgrywka jest naprawdę przyjemna, a wszystkie kościane mechaniki działają bardzo dobrze. Gra faktycznie daje podobny feeling jak oryginał, ale dostarcza naprawdę sporo krótszą rozgrywkę. Według informacji pudełkowych partia powinna zająć 45 minut i faktycznie tak jest, chociaż we dwie osoby czy solo da radę zamknąć się i w 30 minut. O, jak już przy tym jesteśmy – w pojedynkę gra się naprawdę przyjemnie! W sumie to jest taka trochę solo gierka, tej interakcji nie ma za dużo i odbywa się ona głównie na planszy. Tury graczy są dość dynamiczne, każdy zazwyczaj wie co chce robić i nawet w 4 osobowych partiach nie było problemu z downtimem.

Zobacz również: Najbardziej wyczekiwane gry planszowe z Essen Spiel ’23

Jak już przy informacjach pudełkowych jesteśmy, to jeszcze wiek, który ustalono na 14+. No i jest to zdecydowanie przesadzone, bo tutaj spokojnie 10 latek sobie poradzi. Bo w grze faktycznie można sobie pokombinować i poplanować, ale nie jest to jakoś szczególnie złożony tytuł. Mechaniki są raczej proste, zależności dość oczywiste. Same zasady są naprawdę proste do wyjaśnienia i zrozumienia, a do tego dla graczy przygotowano bardzo pomocne karty ze skrótem najważniejszych informacji. 

Oczywiście przy takich tytułach największą kontrowersją jest… losowość. No i tak, jest jej bardzo dużo, siłą rzeczy. Zarówno w turlaniu kostkami jak i dociągu kart, których liczba też jest niemała. Zasadniczo czepianie się losowości w grach kościanych wydaje się mocno naciągane, no bo halo, kostki! Tutaj jednak faktycznie rozumiem, dlaczego podnoszony jest ten zarzut, chociaż nie do końca się zgadzam. Faktem jest, że samo zorganizowanie kości w danym kolorze niewiele nam daje, ponieważ musimy jeszcze wyturlać odpowiedni zasób i ten wynik już z nami zostaje, nie możemy tej kości przerzucić. Prawda, potrafi to nieco nas spowolnić. Warto jednak nadmienić, że sposobów na manipulację wynikami mamy naprawdę sporo i cała zabawa leży w jak najefektywniejszym manipulowaniu kostkami. 

TO OCEŃMY

Mocno 8/10. To jest bardzo przyjemna, sprytna gra, do której chętnie cały czas wracam. Zwłaszcza, że w końcu można swobodnie zagrać poniżej godziny i to łącznie z setupem i składaniem. Póki co Ares idzie w odstawkę, a po i oryginalną Terraformację coraz rzadziej sięgam. Kościanka daje ten sam feeling przy dużo mniejszym nakładzie czasu i zaangażowania. Daję okejkę i bardzo polecam. Tym bardziej, że kosztuje około stówki, to jest naprawdę świetna cena za to, co dostajemy. 

Gra Terraformacja Marsa: Gra Kościana w serwisie Planszeo.pl

Tytuł Terraformacja Marsa: Gra Kościana
Wydawca Rebel
Twórcy Jacob Fryxelius
Wiek 14+
Czas rozgrywki 45 minut
Liczba graczy 1 – 4
Grę do recenzji przekazało nam wydawnictwo Rebel, za co bardzo dziękujemy. Nie wpłynęło to na ostateczną ocenę.

Źródło głównej grafiki: materiały prasowe


https://buycoffee.to/popkulturowcy
Postaw nam kawę wpisując link: https://buycoffee.to/popkulturowcy
Lub klikając w grafikę

Plusy

  • Stosunek ceny do jakości
  • Feeling oryginalnej Terraformacji
  • Szybka rozgrywka

Ocena

8 / 10

Minusy

  • Duże pudło bez żadnego organizera
  • Losowość potrafi niekiedy spowolnić gracza
Paweł Witkowski

Gram w planszówki. Piszę o planszówkach. Fanboy Marvela. Lubię: Mavel Champions LCG, Legendary Marvel, Na Skrzydłach, Terraformację Marsa, rzucanie kostkami i deck building.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze