Popiór – Pomarlisko – recenzja płyty. Wejść w buty mistrza i się nie przewrócić

Wokalista to często najpopularniejszy członek zespołu. W końcu to on zazwyczaj jest twarzą grupy i na nim opiera się cały image kapeli. Gdy w popularnym zespole wokalista odchodzi bądź umiera, przeważnie następuje zakończenie działalności. Jeśli natomiast band przetrwa i obsadza mikrofon nową postacią, ludzie nie mogą się z tym pogodzić. Zbyt wielki ładunek emocjonalny, zbyt wiele wspomnień. “Bez niego to nie to samo”, “Drugiego takiego nie będzie”, “To już nie ten sam zespół, szkoda iść na koncert skoro nie ma oryginalnego składu”.

Nie inaczej było z Romanem Kostrzewskim, którego fizycznie nie ma już z nami prawie trzy lata, ale jego sztuka będzie nam towarzyszyć wiecznie. Legendarna postać polskiego Heavy Metalu. Inspiracja dla wielu rodzimych zespołów, autorytet dla wielu młodych pokoleń. Po odejściu z Kata przez wiele lat współtworzył projekt Kat & Roman Kostrzewski. Na ostatnim koncercie przed śmiercią mówił, że gdy jego zabraknie, ktoś z nas będzie musiał wziąć mikrofon i go zastąpić. Tak też się stało.

Zobacz również: Blind Guardian – The God Machine Tour 2023 – relacja z koncertu w warszawskiej Progresji

Dwóch członków zespołu postanowiło kontynuować dzieło. Jacek Hiro (gitarzysta) i Jacek Nowak (perkusista) zaprosili do współpracy Grzegorza Feliksa (bas) i Chrisa Hoflera (wokal). Owocem współpracy ukazała się niedawno płyta Pomarlisko, do której wykorzystano materiał przygotowany pierwotnie do nowej płyty Kat & RK. Oczywiście, największa presja wytworzyła się wokół Chrisa, który musiał wejść w buty mistrza, osobę przez wielu traktowaną jak relikwię. Z jednej strony ludzie chcieli znowu usłyszeć na żywo znane hity. Z drugiej, szukali kwadratowych jaj i gdyby na płycie zaśpiewał Freddie Mercury z Kurtem Cobainem i kilkoma innymi śpiewakami, to nadal czuć byłoby ogromne niezadowolenie. Jak sobie poradził Chris na wokalu? Czy warto poświęcić czas Popiórowi? Jaki jest album Pomarlisko? Już spieszę z odpowiedzią.

Przyznam szczerze, że album bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Początkowo po przesłuchaniu singli nie odnotowałem ogromnego wzrostu dopaminy. Jednak po premierze albumu z każdym kolejnym odsłuchem pragnąłem słuchać coraz więcej. Radio w samochodzie nie chciało już podnosić poziomu głośności, a gdy leciał Międzyświat, noga automatycznie zaczęła wciskać gaz w podłogę. Nic dziwnego, taki jest właśnie otwieracz tego krążka. Typowy dla tego rodzaju muzyki. Szybki, mocny, energiczny, mocno metalowy. Ale nie jest to album, na którym rżną typowy metal od początku do końca, brzmiący jakby ktoś zrzucał wielką przyczepę złomu na ziemię.

Zobacz również: Urbex – współczesny horror found footage

Ogólnie Pomarlisko jest bardzo spójne i tworzy jedną całość, lecz nie brakuje w nim niespodzianek. Wprawdzie drugi utwór Zabierz mnie do piekła również jest dosyć mocny, tak Marne Wycie Hien delikatnie zwalnia tempo. Cień starych cmentarnych drzew znowu wrzuca szósty bieg, tylko po to, aby kolejny utwór – Astralne wrota gwiazd – wprowadził w nas melancholijny stan, co w sumie jest typowe dla ballad. Szybko z tego stanu wyprowadza nas Czarny bal i Pomarlisko, by ostatecznie zwieńczyć odsłuch kolejną balladą pod tytułem Requiem. Teksty w utworach głównie traktują o naturze, duchach, piekle, dosłownie wprowadzają nas w Międzyświat i pozwalają w nim wędrować. Naprawdę pochłaniają słuchacza i wpadają w ucho. Można to zawdzięczyć wyraźnemu wokalowi, do którego zaraz się odniosę.

Chłopaki kupili mnie tym krążkiem, więc warto im poświęcić kilka linijek. Jacek Hiro na wiośle – klasa sama w sobie. Jacek Nowak? Ciśnie na garach ile fabryka dała. Grzegorz Feliks? Idealne uzupełnienie, bas śmiga jak należy. No i Chris… Długo się zastanawiałem kto zaśpiewa i jak to zrobi? Czy sobie poradzi? O ile z odtworzenia nie zrobił na mnie wielkiego wrażenia, tak po koncercie w Krośnieńskim Ironie, zadawałem sobie pytanie: Skąd oni go wytrzasnęli? Gość ma mega głos, od pierwszych zaśpiewanych słów nie mogłem wyjść z podziwu. Nadaje charakteru zespołowi, dobrze sobie radzi jako frontman. W jego głosie jest lekko wyczuwalny duch Romka, jednocześnie jest przy tym sobą, ma swój styl i w ogóle nie próbuje kopiować Kostrzewskiego. Covery utworów Romana również mu świetnie wychodzą. Spora część fanów nadal nie przekonała się i nie przyzwyczaiła do jego wokalu, ale osobiście uważam, że udźwignął ten ogromny ciężar i przynajmniej mi wytrącił jakiekolwiek słowa krytyki. Mam nadzieje, że pozostałym mającym wątpliwości również zaknebluje usta swoimi kolejnymi świetnymi występami.

Zobacz również: The Rolling Stones – Hackney Diamonds – recenzja płyty

Nie wiem, czy takiej kontynuacji oczekiwałem, ale jestem pewny, że bardzo potrzebowałem tego albumu. Jest to cholernie dobry krążek i z niecierpliwością czekam na kolejny. Ach, aż bym ponownie poszedł na ich koncert… A Ty, drogi czytelniku, jeżeli lubisz taką muzykę i nie słyszałeś jeszcze twórczości zespołu Popiór, prędko odpalaj jutuby, tajdale, spotifaje czy inne platformy i skonsumuj 43 minuty dobrej muzyki. Ewentualnie zamów sobie wersję CD lub Vinyl, które są dostępne na oficjalnej stronie zespołu. Oprawa graficzna zachęca do tego wariantu. Uwierz mi, warto!

Zdj. główne: materiały promocyjne

Plusy

  • Świetny wokal i teksty
  • Spójność albumu, lekkość słuchania
  • Energiczny bas, riffy i perkusja

Ocena

8 / 10

Minusy

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze