Trolle 3 — recenzja filmu. Rodzinne pojednania

Urocza animacja od Dreamworks powraca w nowej odsłonie. Przygoda nadal trwa, a bohaterowie wyruszają w podróż przez malowniczy świat. Tym razem od powodzenia ich misji zależy życie jednego z członków rodziny. 

Trolle 3 to kontynuacja przygód Poppy i Mruka w uroczym, fantastycznym świecie, w którym rządzi muzyka. Twórcy ewidentnie wyciągnęli lekcję z chłodno przyjętej drugiej części. Tym razem, mimo iż znów odwiedzamy nowe krainy kolorowego świata, historia skupiona jest zdecydowanie bardziej na bohaterach i rozwoju ich charakterów. Szczególnie Mruka, który po raz pierwszy staje się pełnoprawną postacią  pierwszoplanową, co wychodzi filmowi tylko na dobre.

Zobacz również: Barbie – recenzja filmu [BLU-RAY]

Trolle 3
kadr z filmu Trolle 3 | Universal Pictures

Po dwóch częściach wspólnych przygód nasza para trolli jest oficjalnie razem. Podczas przygotowań do ślubu przyjaciółki, Poppy odkrywa sekretną przeszłość Mruka. Ceremonię przerywa zaginiony od lat jeden z czterech jego braci – John Dory. Przynosi wieści od trzeciego z braci Floyda, który został pojmany przez porcelanowy duet artystów, którzy wysysają z niego talent, żeby nagrywać nowe hity. Przetrzymują go w diamentowym flakonie, który rozbić może jedynie rodzinna harmonia. Nasza para dołącza zatem do Johna w desperackiej misji zebrania bratniego boys bandu do kupy.

Obserwujemy zatem proces kompletowania ekipy do przeprowadzenia heistu niczym w Ocean’s Eleven, tylko w wersji dla młodszych odbiorców. I jest to zaskakująco trafiony pomysł. Dzięki temu mamy możliwość poznania kolejnych zakątków tego fantastycznego świata, ale też Mruk konfrontuje się z rodzeństwem, które porzuciło go w dzieciństwie, co bardzo naturalnie rozwija jego charakter. Dowiadujemy się dzięki temu, że jego preppersowa natura z pierwszego filmu była formą radzenia sobie z młodzieńczą traumą i żalem do egoistycznych braci. Justin Timberlake ma też w końcu możliwość pokazania pełnego wachlarza emocji i dowozi to znakomicie.

Zobacz również: Terraformacja Marsa: Gra Kościana – recenzja gry planszowej. Here we go again.

Trolle 3
kadr z filmu Trolle 3 | Universal Pictures

Podróż przez nowe miejsca w świecie trolli to czysta wizualna uczta. Twórcy konsekwentnie rozwijają koncept puszystej natury tych krain. Jednocześnie śmiało eksperymentują z formą animacji. Dzięki temu dostajemy kwasowe sekwencje, w których drastycznie zmienia się technika animacji ze standardowego 3D na różne wariacje 2D przywodzące na myśl takie dzieła jak np. Midnight Gospel. Trwają niestety krótko, ale sam fakt ich występowania był dla mnie zaskoczeniem.

Najważniejszym jednak aspektem tych filmów jest warstwa muzyczna. To muzyka w końcu jest niemal siłą natury w tym świecie. Zresztą cała historia opiera się na tym, że idealna harmonia jest w stanie skruszyć diament. Fragmenty śpiewane są bardzo dobrze wpasowane i zbalansowane. Oryginalne piosenki pozwalają przekazać wartościową treść młodszym odbiorcom, a te inspirowane synth popem lat 80. stanowią idealne tło dla sekwencji akcji oraz działają nostalgicznie.

Zobacz również: Życzenie – recenzja filmu. Nieudany koncert życzeń

Trolle 3
kadr z filmu Trolle 3 | Universal Pictures

Trolle 3 to bardzo udana kontynuacja serii, która po drugim filmie została praktycznie spisana na straty. Pomimo przeładowania humorem i nierównego tempa akcji, udało jej się dostarczyć historię skupioną na docenianiu unikalnych cech każdego bohatera. Jest to morał, który na pewno trafi do wielu młodych widzów. I choć komizm wielu scen jest przesadzony, to wiele żartów ma szansę trafić również do starszego widza.

Źródło obrazka głównego: Universal Pictures

https://buycoffee.to/popkulturowcy
Postaw nam kawę wpisując link: https://buycoffee.to/popkulturowcy
Lub klikając w grafikę

Plusy

  • Historia skupiona na postaciach i ich emocjach
  • Zachwycająca scenografia i eksperymenty z animacją
  • O wiele lepiej wpasowane segmenty muzyczne niż w poprzedniczce

Ocena

7 / 10

Minusy

  • Scenariusz niepotrzebnie przeładowany humorem
  • Nierówne tempo akcji
Łukasz Biechoński

Nie straszny mu żaden zakątek popkultury. Ceni sobie tak samo teatralne musicale i opery jak kino splatter czy chorwackie sci-fi. Wierzy, że to nie budżet czyni dzieło, lecz artysta i jego wizja. Tabu dla niego nie istnieje tak długo, jak obie strony czują się w dyskusji komfortowo.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze