Akademia Pana Kleksa – recenzja filmu. Witamy w nowej bajce… o zmarnowanym potencjale

Akademia Pana Kleksa to chyba najbardziej wyczekiwana w ostatnim roku polska produkcja dla dzieci. I nie tylko dla dzieci, ponieważ z pewnością na salach kinowych pojawią się również dorośli, którzy będą chcieli skonfrontować starszą ekranizację z zupełnie nową, współczesną wersją opowieści. Pytanie: czy warto?

Szeroko prowadzona kampania promocyjna nowego filmu Akademia Pana Kleksa sprawiła, że miałam co do niego wysokie oczekiwania. Dobrze zapowiadająca się obsada, piękna muzyka oraz pokazane w zwiastunie lokacje naprawdę zachęciły mnie do obejrzenia tego filmu. Pozytywne emocje towarzyszyły mi niestety tylko przez pierwszą połowę seansu. Później było już coraz gorzej. Po obejrzeniu całości poczułam, że zmarnowano ogromny potencjał tej produkcji.

Zaletą nowej Akademii jest jej początek. Zakładając, że większość widzów zna koncepcję bazową fabuły, nie było to łatwe zadanie, aby jednocześnie dobrze sprzedać nową formułę i  całkowicie zafascynować nią widza. Osobiście zostałam kupiona całym początkiem. Pan Kleks, za pośrednictwem ptaka Mateusza, zaprasza do swojej szkoły uzdolnione dzieci z całego świata. Nie jest ważne, z jakiego kraju pochodzisz, jaką masz płeć i na jaką literę imię – jeśli drzemie w tobie potencjał i jesteś skory do wielkich marzeń, to możliwe, że dostaniesz zaproszenie. Przekaz jest piękny i uniwersalny. Sama czułam frustrację jako dziecko, że w Akademii mogą uczyć się tylko chłopcy. Czemu tylko oni mogą mieć możliwość odwiedzenia krainy baśni? Dlatego nowa wersja już na początku kupiła moje serce, czułam się zaproszona i mile widziana, aby dalej odkrywać z bohaterami ten świat. Niestety potem było gorzej.

Zobacz również: Rebel Moon – część 1. Dziecko Ognia – recenzja filmu. Kwadratowe koło

akademia pana kleksa
źródło: materiały prasowe Next Film

Na samym początku poznajemy Adę Niezgódkę (Antonina Litwiniak). Dziewczynka jest Polką, mieszka w Nowym Jorku i obchodzi właśnie swoje urodziny. Niestety jej mama (Agnieszka Grochowska) zapomina o ważnym dla dziewczynki dniu, ponieważ pochłonięta jest poszukiwaniami swojego męża, który zaginął w niewyjaśnionych okolicznościach. Adzie brakuje ojca, ale w przeciwieństwie do opiekunki, zaczyna tracić nadzieję na jego powrót. Nieoczekiwanie odwiedza ją ptak Mateusz (Sebastian Stankiewicz), który zaprasza ją do Akademii Pana Kleksa. Okazuje się, że to rodzinna tradycja, ponieważ rodzice dziewczynki również tam uczęszczali. Tu następuje pierwsze z wielu wspomnień o tym, kim dla rodziny Ady jest Pan Kleks. Jeśli nie zrozumieliście tego w tym fragmencie, to scenariusz filmu podkreśli to jeszcze kilka razy, żeby na pewno każdy zrozumiał, że scenarzyści mieli właśnie taki pomysł na konotacje rodzinne bohaterów.

Zachowanie ptaka Mateusza jest mocno infantylne, ale rozumiem to, bo założeniem tej postaci było w wielu sytuacjach pełnienie funkcji comic relief dla dzieciaków. Dlatego z jego ust usłyszymy między innymi żarty o kupie i to nie raz. Jednak Mateusz jest też jedną z kluczowych postaci w fabule, ponieważ to jego chcą dopaść żądne zemsty wilki. Uważam, że w filmie zabrakło lepszego ukazania jego historii. Jedyne czego dowiadujemy się o zaklętym w ptaka bohaterze, to informacja, że jako człowiek lubił podróże i przypadkowo zaatakował króla wilków. Skrótowo wspomniane jest również, co doprowadziło do jego przemiany. Jednak historia ta nie ma w sobie głębi, jak było to w przypadku książki czy poprzedniej adaptacji filmowej.

Zobacz również: Dream Scenario – przedpremierowa recenzja filmu. Śniłem ci się dzisiaj?

Jeśli chodzi o głównych antagonistów, to podoba mi się, jak zostali oni przedstawieni. Wilki mają własny język i charakterystyczny wygląd. Danuta Stenka w roli ich przywódczyni i prawej ręki księcia jest fenomenalna. Ich kraina robi wrażenie, jeśli film się ogląda na dużym ekranie. Jednak cały czas nie mogłam pozbyć się wrażenia, że jest to po prostu Mordor w uproszczonej wersji.

źródło: materiały prasowe Next Film

Film najbardziej zachwycił mnie swoim początkiem i momentem, gdy uczniowie pierwszy raz wchodzą do Akademii. Energia, która bije z tych scen oraz dzieciaków, które w nich grają, sprawia, że naprawdę można poczuć, że jesteśmy w absolutnie w wyjątkowym miejscu. Radość i zaangażowanie pozostałych małych bohaterów kontrastują z naburmuszonym nastawieniem Ady, która zachowuje się, jakby miała problem, że ktoś w ogóle śmiał ją zaprosić do Akademii. Kluczowa postać, jak to zwykle bywa, musi przejść przemianę. Jednak zrobienie z niej naburmuszonej, zagubionej nastolatki nie wyszło na dobre. Od samego początku bohaterowie wciąż mówią Adzie o drzemiącym w niej potencjale, który ma wykorzystać, aby uratować Akademię. Moim zdaniem jest to mocno przesadzony i niepotrzebnie pompowany wątek, który ostatecznie prowadzi do banalnego rozwiązania. Jeśli mam być szczera, to o wiele bardziej wolałabym poznać historie kilku innych dzieciaków, które pojawiają się w klasie Pana Kleksa niż naszej głównej bohaterki.

Zobacz również: Ferrari – przedpremierowa recenzja filmu. Jak znienawidzić Enzo w 5 minut

Kilka scen poświęcono na pokazanie lekcji z Panem Kleksem. Te fragmenty mogłyby być dłuższe. Czułam, że bardzo skaczemy między kolejnymi zajęciami i twórcy nie dają mi się dostatecznie nacieszyć tymi chwilami. Wszystko, dlatego że musimy przejść do kolejnych zwrotów akcji. Niestety od momentu, w którym Ada zaczyna angażować się w powstrzymanie wilków idących po Mateusza, produkcja zaczyna tracić fajną dynamikę. W drugiej połowie seansu jest scena, która ma na celu pokazać tragiczną sytuację i żal Ady oraz wzbudzić współczucie w widzu. Według mnie jest ona bezsensowna, a dodatkowo to najnudniejsza scena w filmie. Zamiast emocjonalnego momentu mamy Titanica dla dzieci. Wątek ten służy temu, aby podkreślić chwile zwątpienia bohaterki, a przede wszystkim umieścić motor napędowy dla kolejnej, zapowiedzianej ekranizacji o Kleksie. Niestety przez ten fragment moja ocena tej produkcji spadła najbardziej.

źródło: materiały prasowe Next Film

Możliwe, że pierwsze problemy z zawiązaniem wątków, które pojawiły się na początku, zostały przeze mnie potraktowane łaskawiej. A to dzięki pięknej warstwie wizualnej i mojej ciekawości, jak wyglądać będzie Akademia. Jednak, gdy trochę znudziło mi się patrzenie na ładne sceny i dynamiczny montaż oraz słuchanie muzyki, a w filmie wreszcie zaczęła rozkręcać się fabuła, zrobił się on po prostu słaby.

Warto jeszcze wspomnieć o Panu Kleksie granym przez Tomasza Kota. Uważam, że postać Profesora jest napisana z szacunkiem do oryginalnej koncepcji, a sam aktor bardzo podoba mi się w tej roli. Jest szalonym nauczycielem, który swoją pasję i kreatywny sposób myślenia chce przekazać swoim uczniom. Od postaci bije ciepło i pozytywna energia. Szkoda, że ostatecznie jest go tak mało w całym filmie.

Zobacz również: Aquaman i Zaginione Królestwo — recenzja filmu. Zmierzch kina superhero

źródło: materiały prasowe Next Film

Film mógł być fajną adaptacją klasyka dla współczesnego, młodego odbiorcy. Podoba mi się nowy sposób rekrutacji do Akademii i to, że każde dziecko ma do niej wstęp. Uwielbiam początek i  scenę wprowadzenia nowych uczniów do szkoły. Duża niedbałość i uproszczenia w wątku Ady, niepotrzebna infantylizacja, kilka bezsensowych decyzji scenariuszowych w drugiej połowie filmu oraz sam finał sprawiają, że produkcja nie wykorzystuje swojego potencjału. Uważam, że Akademię można obejrzeć, chociażby po to, żeby zachwycić się jej warstwą wizualną i fajną dynamiką pierwszej połowy, która do pewnego momentu sprawiła mi wiele radości. Szkoda, że produkcja nie trzymała poziomu do samego końca.

źródło obrazka wyróżniającego: materiały prasowe Next Film

Plusy

  • Początek filmu
  • Casting dziecięcy, fajna energia dzieciaków
  • Tomasz Kot w roli Pana Kleksa i sceny zbiorowe w Akademii

Ocena

5.5 / 10

Minusy

  • Bezsensowne konotacje rodzinne między bohaterami
  • Scena z Titanica
  • Banalny finał
Monika Antoniak

Zawodowa binge-watcherka, nałogowa graczka w planszówki i profesjonalna widzka teatralna. Bywalczyni Warszawskich kin studyjnych, spektakli muzycznych i klimatycznych kawiarni. Te ostatnie odwiedza, aby czytać książki ze stosu z podpisem „nieprzeczytane”, który cały czas rośnie w niewyjaśnionych okolicznościach. Chciałaby zwiedzić świat z plecakiem i bez planu.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze